czwartek, 31 marca 2011

Podsumowanie marca 2011

W tym miesiącu opisałam 17 książek, ale 8 z nich było zaległościami z lutego, więc w tym miesiącu z lekturą było raczej dość krucho. W marcu opisałam dwa audiobooki, dwie książki z biblioteki (jeszcze warszawskiej), trzy książki były moje (ale już znalazły nowy dom), zaś pozostałe przeczytałam na czytniku.

W tym miesiącu w moich lekturach zdecydowanie królował Goodkind, przeczytałam cztery jego książki. I także książka miesiąca zostaje Kamień łez jego autorstwa. Podobnie jak poprzednio antyksiążki nie wybieram, bo żadna nie była aż tak zła.

poniedziałek, 28 marca 2011

Joanna Chmielewska: Wszyscy jesteśmy podejrzani

Informacje ogólne
Rok pierwszego wydania: 1964
Objętość: 61 tys. słów
Cykl: Przygody Joanny (tom 2)

Ocena
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5/6
humor: 5+/6
ocena n-tego czytania: 4+/6

Wszyscy jesteśmy podejrzani to jedna z częściej czytanych przeze mnie książek Chmielewskiej. Kiedy czytałam ją teraz nadal wzbudzała we mnie śmiech, ale... Wiedziałam jak to się skończy, znałam większość elementów fabuły... Tak więc z tego czytania 4+, choć ogólnie książka zasługuje na ocenę wyżej.

Przy okazji tej lektury Wszyscy jesteśmy podejrzani przekonałam się ostatecznie, że rzeczywiście nie mam w tej chwili ochoty na dorosłą Chmielewską. Niby nadal mnie śmieszy, ale nie jest tak fajnie jak mogło być, więc akcję przypominania sobie Chmielewskiej na razie wstrzymuję. Chwilowo o wiele bardziej ciągnie mnie do Goodkinda niż do niej.

Wszyscy jesteśmy podejrzani właściwie jest kryminałem. Główną osią fabuły jest śledztwo w sprawie morderstwa, które wydarzyło się na terenie pracowni architektonicznej, w której pracuje główna bohaterka i jednocześnie narratorka książki - Joanna Chmielewska. Dodatkowej pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Joanna właściwie to przewidziała:
- W sali konferencyjnej stał stół, krzesła i telefon...
W oczach Wiesia pojawiło się zdumienie. Umeblowanie sali konferencyjnej było mu doskonale znane i pewnie pomyślał, że zwariowałam, skoro mu o tym tak tajemniczo opowiadam. Nie zrażona ciągnęłam dalej:
- I tam, w tej sali konferencyjnej, znaleziono zwłoki Tadeusza Stolarka, uduszonego paskiem od damskiego fartucha. Kto znalazł, jeszcze nie wiem. I wyobraź sobie, Matylda zaświadczyła, że nikt w tym czasie nie wchodził ani nie wychodził z pracowni, to znaczy, że ukatrupił go ktoś z nas!
Wiesio zastygł z chlebem w ręku i z osłupiałym wyrazem twarzy. Nagle wydał z siebie dziwny dźwięk, który mnie przestraszył, bo nie wzięłam przedtem pod uwagę tego, że on je i może się udławić, słuchając mojej wstrząsającej relacji.
- Popij herbatą - poradziłam z niepokojem. Wiesio gwałtownie chwycił szklankę, popił i znów wpatrzył się we mnie.
- Kiedy?!...
- Co kiedy?
- Kiedy to było?!...
- Nigdy! Ja ci opowiadam kryminalną powieść!

Kiedy jednak morderstwo wydarza się naprawdę, Joanna za wszelką cenę pragnie wykryć sprawcę. W dochodzeniu pomaga jej Diabeł - widzialny tylko dla niej mieszkaniec piekła z uczciwymi rogami i ogonem, który swoimi wypowiedziami doprowadza ją do furii i na kolejne tropy. Poza tym Joanna ma także wizję zdarzeń, które pozwalają w końcu wykryć prawdziwego mordercę. Tak więc po części jest to także książka fantastyczna, gdyż takie elementy pełnią w niej kluczową rolę.
Jednak tym, za co najbardziej lubię powieści Chmielewskiej, jest humor. Większość jej książek jest pełna różnego typu komizmu, który w sporej części bawi nawet wtedy, gdy fabuła jest już znana. Dlatego mimo chwilowej "niedyspozycji" będę jeszcze do jej książek wracać, zaś wszystkich, którzy jeszcze nie czytali, zachęcam do lektury książki Wszyscy jesteśmy podejrzani a także innych powieści autorki.

Książkę czytałam na czytniku.

piątek, 25 marca 2011

Maja Lidia Kossakowska: Żarna niebios

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 512
Objętość: 94 tys. słów
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-7574-088-2
Cykl: Zastępy Anielskie (tom 1)

Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 5/6
uczucie własne: 4/6

Żarna niebios to poszerzone wydanie zbioru opowiadań Obrońcy Królestwa z 2003 roku. W Żarna niebios umieszczono dodatkowo opowiadania Żarna niebios i Gringo. Ten zbiór opowiadań wprowadza nas w świat, w którym później dzieją się Siewca Wiatru i Zbieracz Burz.

Podeszłam do lektury z wielkim optymizmem i to był mój błąd. Rozczarowałam się. Oczekiwałam czegoś świetnego, a dostałam coś li tylko dobrego. No, ale to standard, nie należy się nastawiać na fajerwerki, bo zwykle się człowiek rozczaruje. Ja to wiem, ale mimo wszystko się czasem jeszcze nastawiam.

W Żarnach niebios poznajemy świat aniołów i demonów, przekonujemy się, że ci pierwsi nie zawsze są dobrzy, a ci drudzy nie zawsze są źli. Dowiadujemy się o wydarzeniu, które odmieniło Piekło i Niebo. Pan odszedł. Co w takiej sytuacji mają zrobić Archaniołowie? Ujawnienie tej informacji może spowodować katastrofalne skutki zarówno dla Nieba jak i Piekła. Czy uda się im ją ukryć?

Ludzie na ogół nie wyobrażają sobie aniołów o stalowoszarych skrzydłach, czarnych włosach i bliznach na twarzy. Szczerze mówiąc, obiegowy obraz anioła nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Te słodkie, bezpłciowe istoty ze złotymi lokami i spojrzeniem emanującym dobrocią po prostu nie istnieją. Fizycznie ten opis najbardziej pasuje do Świetlistych, anielskiej arystokracji zamieszkującej wyższe Nieba, ale pozory lubią mylić. Wszyscy Świetliści, których spotkałem, okazali się w końcu draniami pozbawionymi czci i sumienia. To właśnie przez tych złotowłosych sukinsynów dorobiłem się większości blizn, a mam ich całkiem sporo. Życie anioła tylko z pozoru jest łatwe.
* A jest jeszcze trudniejsze, kiedy anioł zakocha się w śmiertelniczce, jak w opowiadaniu Sól na pastwiskach niebieskich, które mi osobiście podobało się najbardziej z całego zbioru.

Większość opowiadań jest ze sobą ściśle związanych chronologicznie i opowiada o konsekwencjach odejścia Pana oraz sposobach na ukrycie tego faktu. Kilka jest poza tym nurtem i te podobały mi się najbardziej. Biorąc poprawkę na to, że są to opowiadania, to Żarna niebios czytało mi się dobrze. Mam jednak nadzieję, że Siewca wiatru jest lepszy, jest ona o tyle uzasadniona, że jest to powieść a nie zbiór opowiadań, a ja jednak bardziej lubię powieści.

Książkę czytałam na czytniku.
*z opowidania Sól na pastwiskach niebieskich

czwartek, 24 marca 2011

Michael Scott Rohan: Kuźnia w lesie

Informacje ogólne
Wydawca: Amber
Rok wydania: 1995
Objętość: 111 tys. słów
Cykl: Zima świata (tom 2)
Tytuł oryginału: The Forge in the Forest

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 4/6

Niebezpieczeństwo ze strony Ekweszów zostało chwilowo zażegnane, ale wiadome jest, że oni jeszcze powrócą. Kermorvan postanawia wyruszyć na wyprawę mającą na celu odnalezienie pozostałości ludu jego przodków. Elof ma inny cel - odnalezienie Kary, ale przyłącza się do wyprawy, bo jego droga wiedzie w tym samym kierunku. Na wędrowców czeka wiele niebezpieczeństw, a pierwszym z nich jest konieczność przejścia przez Las. Tapiau - Władcy Lasów prawie udaje się ich zatrzymać...

Czuję się bardzo rozczarowana drugą częścią Zimy świata. Książka bardziej przypominała Rogi Tartarusa i Zaklęcie imperium niż część pierwszą, czyli Lodowe kowadło. Początek i końcówkę można jeszcze uznać za interesujące, ale środek, w którym najpierw podróżują a potem poznają ludzi z przeszłości, był po prostu nudny.
Pewnie przeczytam ostatni (z wydanych po polsku) tomów tego cyklu, skoro już go mam i jestem trochę ciekawa dalszych przygód bohaterów, ale na inną książkę tego autora, raczej się już nie skuszę.

Książkę czytałam na czytniku.

środa, 23 marca 2011

Judith Merkle Riley: W poszukiwaniu szmaragdowego lwa

Informacje ogólne
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 1998
Objętość: 399 stron, 131 tys. słów
Cykl: Księga Małgorzaty (tom 2)
Tytuł oryginału: In Pursuit of the Green Lion
Tłumaczenie: Ewa Pankiewicz
Czyta: Elżbieta Kijowska

Ocena*
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5-/6
uczucie własne: 5-/6

W poszukiwaniu szmaragdowego lwa opisuje dalsze losy Małgorzaty, której dzieciństwo i młodość przedstawia Księga Małgorzaty. Książka pisana jest w podobnym stylu, jako opowieść, którą Małgorzata spisuje. Z tego powodu od razu wiemy, że skończy się ona dobrze.
Historia rozpoczyna się w miejscu zakończenia poprzedniej części. Małgorzata jest świeżo po zamążpójściu, którego nie chciała ani ona, ani jej mąż. Posiadłość trzymana żelazną ręką teścia nie przypada jej do gustu. Kiedy jej mąż decyduje się wyruszyć z księciem na wyprawę wojenną, myśli że nie może już być gorzej. Jednak, kiedy okazuje się, że jej mąż poległ na wyprawie, jej świat się zawala. Jakby tego było mało, teść jest jedną nogą w grobie, zaś jego pierworodny syn pragnie śmierci Małgorzaty. Jedynym pocieszeniem jest przekonanie, że mąż wcale nie umarł. Czy jednak samotna wyprawa na pomoc może odnieść jakiś skutek?**

W poszukiwaniu szmaragdowego lwa jest w moim odczuciu mniej fantastyczna i bardziej historyczna niż poprzednia część. Co prawda Małgorzata nadal uzdrawia światłem, a do tego dochodzą jeszcze dwa duchy, diabelskie praktyki i alchemia, ale jest to jakoś bardziej zgrane z całą resztą. Ponieważ nie ma żadnych wymyślnych przyrządów medycznych, to jestem bardziej skłonna uwierzyć w realizm i historyczność przedstawionego świata, zaś wszelką magię potraktować jako dodatek mający na celu ubarwienie opowieści.
Książkę polecam, nadal bardziej jako fantastykę, ale z pewną domieszką historii.

*Książki słuchałam.
**Jak coś przekręciłam, to przepraszam, ale jakoś strasznie mi nie szło pisanie tej recenzji i w chwili obecnej minęły już dwa miesiące odkąd skończyłam słuchać książki.

wtorek, 22 marca 2011

Jacek Piekara: Łowcy dusz

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2006
Objętość: 412 stron, 79 tys. słów
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 83-60505-22-5
Cykl: Mordimer Madderdin (tom 4)

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 4/6

Łowcy dusz to moje czwarte i w najbliższym czasie ostatnie spotkanie z Mordimerem Madderdinem inkwizytorem Jego Ekscelencja biskup Hez-hezronu. Powód jest banalny: następna część cyklu to Płomień i krzyż: Tom 1, czyli niedokończona powieść o młodości Mordimera, o której słyszałam, że po prostu się w pewnym momencie urywa. Ponieważ nie zamierzam czytać tylko połowy powieści, to z kontynuacją tego cyklu poczekam, aż Piekara wyda drugi jej tom. Ciekawe, czy się doczekam...

Wracając jednak do głównego tematu... Zbiór opowiadań Łowcy dusz podobał mi się najmniej z dotychczasowych zbiorów. Trudno mi określić co było tego przyczyną, może te opowiadania były po prostu za długie? Nie wiem. W każdym razie nie było już tak ciekawie jak na początku. Zaś zakończenie ostatniego opowiadania to już masakra. Bardzo mi się nie podobało. Poza tym było sprzeczne (przynajmniej moim zdaniem) z jednym z opowiadań z poprzedniego tomu (tym, w którym Mordimer dowiaduje się czemu jest ważny dla aniołów). Zbioru raczej nie polecam.

Książkę czytałam na czytniku.

poniedziałek, 21 marca 2011

Wilbur Smith: Odgłos gromu

Informacje ogólne
Wydawca: Mizar*
Rok pierwszego wydania: 1992
Objętość: 366 stron, 120 tys. słów**
Cykl: Saga rodu Courteneyów (tom 2)
Tytuł oryginału: The Sound of Thunder
Tłumaczenie: Artur Leszczewski
Czyta: Leszek Teleszyński

Ocena***
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 5/6

Dawno tak długo nie męczyłam słuchanej książki. Ale to głównie wina tego, że aktualnie nic nie robótkuję. Wszechobecny bałagan i niekompletność stanu posiadania uniemożliwia mi oddawanie się tej przyjemności. Niby mogłabym słuchać sprzątając, ale to jakoś słabo mi wychodzi. No, ale wreszcie udało się skończyć!

Odgłos gromu rozpoczyna się kilka lat po zakończeniu pierwszego tomu sagi. Syn Seana - Dirk ma obecnie dziewięć lat. Przez ostatnie pięć lat wychowywał się bez matki, która zmarła. Przebywając tylko w otoczeniu ojca i uwielbiających go zuluskich łowców, nabiera złych nawyków. Coraz częściej kwestionuje polecenia ojca, który musi podpierać swój autorytet chłostą.
Spotykamy Seana, kiedy wraca z buszu z wozami wyładowanymi kością słoniową. Jest grudzień 1899 roku. Po dotarciu do miasta nad rzeką Apies, Sean przekonuje się, że wybuchła II wojna burska i on, jako Brytyjczyk, znajduje się na terytorium wroga. Dzięki znajomości z miejscowym kupcem, udaje mu się sprzedać kość za ćwierć rzeczywistej wartości i bez wzbudzania podejrzeń opuścić miasto. W drodze do Natalu towarzyszy im Ruth - krewna kupca, która mimo odmowy Seana, uparła się z nimi jechać.

Odgłos gromu to historia wojny widziana oczami brytyjskiego żołnierza. Wojny, w której krewny stawał przeciwko krewnemu, sąsiad przeciwko sąsiadowi, a wszystko to, jak zawsze, z powodu polityki. Sean w brytyjskim obozie, gdzie zgłasza się jako ochotnik, spotyka brata, choć żaden z nich nie przyznaje się do drugiego.
Książka opowiada także losy Seana po wojnie, ziszczenie jego marzenia o posiadaniu własnej farmy, potem zaś kolejną odmianę losu. Ważnymi bohaterami są jego dwaj synowie: Dirk i Michael i ich rywalizacja o jego względy, tym ostrzejsza, że żaden z nich nie zdaje sobie sprawę, że są braćmi.

Książki słuchało mi się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że była nieco lepsza od poprzedniej części. Autor trochę mniej gnębi swojego głównego bohatera i może właśnie to wpłynęło na mój nieco lepszy odbiór książki. Wszystkim miłośnikom książek przygodowych, Odgłos gromu z czystym sumieniem polecam :)

*przy współpracy z wydawnictwem Amber
**pod wpływem Ysabell od dzisiaj będę dorzucać informację o objętości książki (oczywiście tylko dla książek, które mam w wersji elektronicznej) w tysiącach słów, wartość będzie orientacyjna zaokrąglona do pełnych tysięcy
***książki słuchałam

Poul Anderson: Stanie się czas - wyniki losowania

Nadszedł czas na ogłoszenie zwycięzcy.

Komisja w składzie: ja i mój pies (zwany suką) przygotowała papierowe losy, które następnie zwinęła w ruloniki. Po wielokrotnym potrząśnięciu maszyną losującą (salaterka), wylosowałam (Dina nie chciała wziąć na siebie tej odpowiedzialności) jeden z ruloników.

I proszę państwa! Zwyciężczynią jest Mery!

Posiadaczka szczęśliwego losu proszona jest o kontakt mailowy w celu ustalenia adresu wysyłki :)

Wszystkim, którzy się zapisali, serdecznie dziękuję za udział w zabawie :)

sobota, 19 marca 2011

Terry Goodkind: Dusza ognia

Informacje ogólne
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 656
Wymiary: 135 x 205 mm
ISBN: 978-83-7120-835-5
Cykl: Miecz Prawdy (tom 5)
Tytuł oryginału: Soul of the Fire
Tłumaczenie: Lucyna Targosz

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

Richard i Kahlan wzięli wreszcie ślub w wiosce Błotnych Ludzi. Wkrótce po nocy poślubnej zamierzali wrócić dzięki Sylfie do Aydindril, ale okazuje się to niemożliwe. Magia zaczyna zanikać, jej zniknięcie może wpłynąć na wszystkie stworzenia, nie tylko na ludzi. Koniecznie trzeba znaleźć sposób aby temu przeciwdziałać.
Zedd wysyła małżonków do Wieży Czarodzieja, gdzie ukrył magiczny przedmiot, którego rozbicie Mieczem Prawdy ma powstrzymać kataklizm. Czy rozwiązanie naprawdę jest takie proste?
Równolegle poznajemy Fitch - Hakena - podkuchennego w posiadłości Ministra Spraw Duchowych Anderith. Poznajemy kulturę tego kraju, kraju, w którym mieszkają dwa odrębne narody: rudowłosi Hakeni i ciemnowłosi Anderyjczycy. Hakeni od dziecka nauczani są o swej plugawości i o dobroci Anderyjczyków, którzy zapewniają im mieszkanie i pracę. Hakenom nie wolno zawierać małżeństw, używać mieczy czy noży, ani czytać i pisać. Muszą uczęszczać na spotkanie pokutne, na których dowiadują się o plugawości swojej i swoich przodków.
Oczami Fitch poznajemy Dalton Campbell - adiutanta Ministra Spraw Duchowych Chanboora. Dowiadujemy się o układzie tych dwojga z Imperialnym Ładem i poznajemy jego przedstawiciela Steina. Przekonujemy się jak szlachetni w rzeczywistością są niektórzy Anderyjczycy i kto stoi za niektórymi plugawymi czynami Hakenów. Obserwujemy jak niektórzy z bohaterów przeglądają na oczy.

Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Ku mojemu zaskoczeniu nie ciągnęło mnie już tak bardzo do tych fragmentów z Richardem i ciekawiły mnie także przygody Fitcha i jego znajomej Beaty.
W lekkie osłupienie wprawił mnie fakt, że część ta zaczyna się tylko około roku później w stosunku do początku Pierwszego Prawa Magii. Jakoś wydawało mi się, że wszystkie te wydarzenia zajmują sporo więcej czasu.
Właściwie jedynym drobnym mankamentem powieści jest zakończenie, które jest dość przygnębiające. Ale w końcu nie każda książka musi kończyć się dobrze.

Wszystkim miłośnikom fantasy książkę serdecznie polecam :)

Książkę czytałam na czytniku.

czwartek, 17 marca 2011

Gabriel Weston: Cięcie: Opowieść o chirurgii

Informacje ogólne
Wydawca: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 192
ISBN: 978-83-240-1381-4
Tytuł oryginału: Direct Red. A Surgeon's Story
Tłumaczenie: Magdalena Czech

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 4/6

Przyznam szczerze, że na śmierć zapomniałam o fakcie przeczytania tej książki. Przeczytałam ją w lutym, oddałam do biblioteki i wyleciało mi z głowy, że mam ją zrecenzować. Jak to mówią: "skleroza nie boli", tylko potem trzeba się męczyć nad recenzją książki, którą czytało się ponad miesiąc temu.

Cięcie to zbiór opowiadań o pracy lekarzy. Każde opowiadanie ma inny temat przewodni i opowiada o innym etapie życia narratorki (jak sądzę samej autorki). Opowiadania ułożony są chronologicznie - od pierwszego dnia studiów medycznych do momentu, gdy narratorka jest już lekarzem specjalistą.

W książce nie ma opisów zadziwiających terapii, czy sposobu dochodzenia do diagnozy. Są to raczej przemyślenia na temat zawodu, poparte konkretnymi przykładami. Książka ukazuje medyków jako ludzi posiadających takie same jak inni przywary. Zniechęconych kiedy są zmęczeni, sprawiających ból pacjentowi w obawie przed gniewem przełożonych i chcących osiągnąć zawodowy sukces.

Cięcie czytało mi się dość dobrze. Nie było fajerwerków, ale nie było także fragmentów dyskwalifikujących. Książkę umiarkowanie polecam.

wtorek, 15 marca 2011

Terry Goodkind: Świątynia Wichrów

Informacje ogólne
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 712
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-7120-835-5
Cykl: Miecz Prawdy (tom 4)
Tytuł oryginału: Temple of the Winds
Tłumaczenie: Lucyna Targosz

Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 5=/6
uczucie własne: 4/6

Czwarty tom cyklu Miecz prawdy rozczarował mnie. Na początku dobiło mnie nietrzymanie się przez autora jakichkolwiek realiów, potem zaś nie podobało mi się zastosowane rozwiązanie. Całość uratowało trochę zakończenie, ale nie zmienia to faktu, że na tle innych tomów cyklu Świątynia Wichrów wypada słabo. Będę czytać kolejne tomy, ale wielki zapał już mi chyba minął.

Kolejne kraje poddają się imperium D'Hary. Do pałacu spowiedniczki zakrada się asasyn. Jagang wikła Richarda w zapętlone proroctwo, z którego nie ma wyjścia. Chcąc uratować przed śmiercią ludzi, Richard naraża się na zdradę Kahlan. Tymczasem nad światem wstaje czerwony księżyc - zapowiedź zagłady...

Na początku książka nie wciągnęła mnie tak jak poprzednie tomy, bo mało opisywała poczytania Richarda, a dużo Kahlan, a mnie bardziej podobają się jego przygody. Potem doszłam do momentu, w którym miałam ochotę rzucić czytnikiem o ścianę, albo walnąć nim kogoś, najlepiej autora. Powstrzymałam emocję, bo szkoda czytnika, ale jak można coś takiego wymyśleć?!
Richard jest władcą D'Hary. Od iluś pokoleń władza lorda Rahla jest absolutna, ludzie się nawet do niego modlą! Rahl Posępny ścinał ludzi za to, że płatek upadł w grobowcu jego ojca, a teraz autor pisze coś takiego. Nie, to naprawdę było straszne przegięcie...
Na początku książki żołnierze chorują na żołądek. Richard osobiście jedzie przywieźć im odpowiednią korę, bo gdzieś widział stosowne dęby. Pomińmy już milczeniem, że akurat miał pod ręką uzdrowicielkę, która mogła pojechać za niego, bo on miał ważniejsze sprawy na głowie. Dobra pojechał. Wrócił, żołnierze wyzdrowieli i są mu bardzo wdzięczni. Fajnie. Ale jak okazują swoją wdzięczność? Część składa mu hołd poprzez modlenie się do niego, ok, to rozumiem. Ale totalnie nie rozumiem, jak reszta może zapraszać go na piwo! Zapraszać na piwo swojego władcę absolutnego! To jest po prostu jakaś kpina!
Na tym nie koniec. Do pałacu przychodzi jeden chłopiec z drużyny Ja'La i prosi o pomoc lorda Rahla. Kahlan odsyła go z pieniędzmi, aby miał za co wyleczyć chorego brata. W tym czasie Richard jest tak zajęty, że nie ma nawet kilku minut na przyjęcie ambasadorów, którzy mają poddać (lub nie) swoje krainy. Kilka dni później, chłopiec znów zjawia się w pałacu. Okazuje się, że żadne leki nie skutkują, zaś z chłopcem jest coraz gorzej. Kahlan obwinia się o to, że nie zaprowadziła go jednak do Richarda. Lord Rachl, słaniający się na nogach, bo od kilku dni nie spał próbując znaleźć jakieś rozwiązanie mogące uratować ludzkość, idzie do domu chłopca, aby zobaczyć jego brata. Wie dobrze, że nie umie uzdrawiać, więc nie pomoże chłopcu, ale i tak idzie sam, zamiast wysłać uzdrowiciela, którego ma nawet pod ręką. Czy tak się zachowuje ktoś, na kogo barkach spoczywają losy świata?!
Ta wycieczka Richarda do domu chłopca, nie dobiła mnie jednak tak, jak to zapraszanie na piwo. Oj, chyba długo nie zapomnę Goodkindowi tego zapraszania na piwo władcy absolutnego.

W kwestii dalszej części, to mi się nie podobała i już. Nie istnieją jakieś szczególne argumenty. Przyznać muszę, że autor ładnie skonstruował kluczową postać i całkowicie udało mu się wywieść mnie w pole, choć nawet podpowiadał... Jeszcze tylko w jednym miejscu miałam ochotę się wciekać: nieudolność Richarda w dawaniu znaków, a potem obwinianie się Kahlan że nie zrozumiała (choć nie miała szans zrozumieć), doprowadziło mnie do lekkiej furii...

Taaak, dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle emocji. Szkoda tylko, że były one negatywne. Jeżeli byłaby to samodzielna książka, to nikomu bym jej nie poleciła, no ale czytając ten cykl trzeba przez nią przebrnąć. Mam nadzieję, że ci, którzy się za to zabiorą, dzięki wiedzy czego w niektórych momentach mają się spodziewać, mniej się nią zdenerwują niż ja.

Książkę czytałam na czytniku.

poniedziałek, 14 marca 2011

Poul Anderson: Stanie się czas - losowanie

Wszystkich, którzy poczuli się zainteresowani książką opisaną w poprzedni wpisie zachęcam do wzięcia udziału w losowaniu tej pozycji.

Zasady są proste - należy zgłosić swój udział w komentarzach pod tym wpisem do niedzieli 20 marca. Losowanie postaram się zrobić w poniedziałek, ale nie później niż w środę. Jestem strasznie ciekawa, czy będą jacyś chętni...

Poul Anderson: Stanie się czas

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka (dodatek do czasopisma Fantastyka)
Rok wydania: 2010
Rok pierwszego wydania oryginalnego: 1973
Liczba stron: 232
Wymiary: 96 x 162 mm
ISBN:978-83-7648-421-1
Tytuł oryginału: There Will Be Time
Tłumaczenie: Tadeusz Markowski

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 3+/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4/6

Stanie się czas jest książką, którą jako jedyną (do tej pory) czytałam zarówno na papierze jak i na czytniku. Kiedy byłam w podróży czytałam wersję analogową ;), w domu zaś elektroniczną. Okazało się, że wolę czytać książkę na czytniku, zamiast na papierze. Na pewno wpływ na to miała mała czcionka w wersji papierowej, ale nawet książkę z dobrą czcionką, wolałabym chyba mieć w wersji elektronicznej :)
Po tej przydługiej dygresji, przystąpmy do omówienia treści ;)

Głównym bohaterem książki jest Jack Havig. Poznajemy go, kiedy jest jeszcze niemowlęciem i doprowadza do histerii swoją mamę. Później w wieku 4 lat dzieciak ginie na kilka godzin. W końcu do domu przynosi go tajemniczy mężczyzna, który znika zaraz po przekazaniu chłopca rodzicom.
Okazuje się, że Jack jest podróżnikiem w czasie. Potrafi przenieść się w dowolny czas geograficznie pozostając w tym samy punkcie. Chłopak bardzo chce poznać podobnych mu ludzi. W tym celu udaje się na ukrzyżowanie, gdzie odnajdują go przedstawiciele Orlego Gniazda - organizacji z przyszłości, która skupia takich jako on. Początkowo wydaje się, że kierują nią szczytne cele, ale czy tak jest naprawdę?

Stanie się czas nie jest książką zło. Czyta się ją dobrze, ale... Każdy, kto chce pisać o podróżach w czasie, z własnej i nieprzymuszonej woli naraża się na problemy i zarzuty. Anderson nałożył na te podróże dziwne ograniczenia, które moim zdaniem są wewnętrznie sprzeczne. Nie da się zmienić wydarzeń, które miały miejsce. Z jednej strony Jack może się wielokrotnie cofać w czasie i pojawić w wielu egzemplarzach w jednocześnie w tym samym miejscu, z drugiej zaś nie może uratować przed śmiercią ojca, czy też cofnąć się w czasie tak, aby uratować ukochaną. Może sam sobie dawać rady cofając się do swojej przeszłości, ale jego ścieżka życia jest jakby z góry wytyczona. Generalnie odniosłam wrażenie, że bardzo wiele jest wytyczone i niezmienne. Ale skoro tak, to po co Jack wogóle się przejmuje walką? Chyba że to jego przejmowanie też jest zdeterminowane...
Ten determinizm miał pewnie na celu uniknięcia paradoksów, ale takie podróże w czasie nie przemawiają do mnie i już. Choć faktem jest, że ja w takich sytuacjach jestem strasznie czepliwa. Przyczepiłam się nawet do pewnego odcinak Stargate, w którym niedopracowany był właściwie tylko jeden szczegół, a reszta była nawet całkiem dobrze pod tym względem przemyślana.

Podsumowując książkę polecam umiarkowanie, raczej osobom, które w kwestii paradoksów czasowych, są mniej czepliwe niż ja. Warto jeszcze zaznaczyć, że książka powstała w 1973 i, moim zdaniem, trzeba ją czytać z uwzględnieniem tego faktu.

niedziela, 13 marca 2011

Terry Goodkind: Bractwo Czystej Krwi

Informacje ogólne
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 600
Wymiary: 131 x 202 mm
ISBN: 978-83-7120-798-3
Cykl: Miecz Prawdy (tom 3)
Tytuł oryginału: Blood of the Fold
Tłumaczenie: Lucyna Targosz

Ocena
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5-/6
stopień wciągania: 6/6
uczucie własne: 5+/6

Pisałam w komentarzach, że dojście do tomu piątego zajmie mi z pół roku. Ten cykl bardzo pragnął mnie przekonać, że się myliłam. Zamierzałam najpierw poczytać książki z innych rozgrzebanych przeze mnie cykli i nawet zaczęłam czytać kolejny tom Zimy świata, ale poległam. Mój pociąg do poznania dalszych przygód Richarda i Kahlan zwyciężył wszystko. Goodkind spowodował, że zarwałam kolejną noc. A ja naprawdę miałam robić coś zupełnie innego... No, ale z taką przemocą się nie wygra ;) Zaraz zaczynam tom czwarty, ale najpierw napiszę coś na temat trzeciego.

Zbiegłe Siostry Mroku poznają grozę Nawiedzającego Sny. Mriswithy atakują Richarda w Aydindril. Przywódca Bractwa Czystej Krwii przybywa do miasta, jest przekonany o słuszności swej sprawy i o tym, że sam Stwórca nawiedza go we śnie.
Ksieni odeszła, w Pałacu Proroka rozpoczyna się wojna o władzę. Richard wyrusza do dowódcy D’Haranczyków stacjonujących w mieście, po drodze spotyka go niespodzianka. Potem zaś rusza lawina wydarzeń...

Bractwo Czystej Krwi to książka, którą przeczytałam jednym tchem. No dobra, tak naprawdę to dwoma. Kiedy przekonałam się już, że nie uda mi się oderwać o niej póki nie skończę, zaczęłam przeskakiwać rozdziały, które nie dotyczyły Richard i wróciłam do nich dopiero jak wstałam.
Książkę czytało mi się świetnie. W tej części może nie dowiadujemy się zbyt dużo o świecie bohaterów, ale i tak jestem zachwycona. Jedyną moją wątpliwość budzą kwestie peleryny i Sylfy oraz znamion, które, jak dla mnie, najpierw została rozpoczęte, a potem nie wyjaśnione. No, ale może wyjaśni się to w następnym tomie.
Po raz kolejny chciałabym wszystkim polecić ten cykl, sama zaś biorę się za lekturę kolejnego tomu.

Książkę czytałam na czytniku.

sobota, 12 marca 2011

Robert J. Sawyer: Eksperyment terminalny

Informacje ogólne
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wydania: 1997
Tytuł oryginału: The Terminal Experiment
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5-/6
stopień wciągania: 5-/6
uczucie własne: 5-/6

Po Eksperyment terminalny sięgnęłam pod wpływem nazwiska autora, z którym zetknęłam się wcześnie w trylogii Neandertalska paralaksa oraz faktu, że miałam ją akurat pod ręką, a potrzebowałam lekkiej (wagowo) książki na podróż.

Doktor Peter Hobson jest naukowcem pragnącym opracować super EEG, które jednoznacznie potrafiłoby określić, czy człowiek umarł, czy nadal jeszcze żyje. W trakcie testów odkrywa dość szczególną falę. Upublicznienie odkrycia wywołuje mnóstwo kontrowersji.
O ile w życiu zawodowym doktorowi wiedzie się świetnie, to w jego małżeństwo przeżywa kryzys. Peter nie umie wybaczyć żonie jej zachowania.
W ramach badania życia po śmierci Hobson tworzy trzy komputerowe kopie siebie. Jedna ma badać życie duchowe, więc odłączone są od niej funkcje ciała, druga życie wieczne, więc wyłączono strach przed śmiercią, trzecia zaś jest kontrolna. Eksperyment wydaje się przebiegać bez zarzutu, aż do chwili, w której okazuje się, że jedna z kopi jest mordercą...

Generalnie książka była bardzo dobra. Autorowi udało się wyprowadzić mnie na manowce, bo do ostatniej chwili nie wiedziałam która kopia jest winna, choć on przecież tak podpowiadał... Wszystkim miłośnikom science-fiction książkę polecam. Powieść otrzymała nagrodę Nebula '95 i była nominowana do nagrody Hugo '96.

Książkę otrzymałam od Kaliny i oddałam ją już przez podaj.net

piątek, 11 marca 2011

Terry Goodkind: Kamień łez

Informacje ogólne
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 1998
Liczba stron: 890
Wymiary: 130 x 200 mm
ISBN: 978-83-7120-487-6
Cykl: Miecz Prawdy (tom 2)
Tytuł oryginału: Stone of Tears
Tłumaczenie: Lucyna Targosz

Ocena
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 6/6
uczucie własne: 5+/6

Ponieważ pierwszy tom cyklu skończyłam czytać pod koniec maja, to przed przystąpieniem do lektury Kamienia łez, postanowiłam przejrzeć Pierwsze Prawo Magii. Skończyło się na tym, że to było bardziej czytanie niż przeglądanie, zaś mimo (częściowej) znajomości wydarzeń było to ciekawsze niż za pierwszym razem. Zastanawiałam się czy nie zwiększyć oceny tamtej części, ale doszłam do wniosku, że pewnie teraz mnie bardziej wciągnęło, bo omijałam nudne kawałki i dałam spokój. Fajne jest jednak to, że książka nadal jest ciekawa w trakcie drugiego czytania.

Po tej małej dygresji, przejdę może wreszcie do tematu ;) Jak widać z oceny, Kamień łez podobał mi się bardzo. Generalnie książka miała tylko dwie wady: bardzo trudno się było od niej oderwać i miała małą nieścisłość z pierwszą częścią w kwestii tego kto wyniósł Księgę opisania mroku. Drugi tom zachęcił mnie do cyklu bardziej niż pierwszy (w pierwszym czytaniu) i dość szybko planuję wziąć się za tom trzeci. Zaś wszystkich czytających tę notkę bardzo zachęcam do lektury cyklu.

Kamień łez rozpoczyna się dokładnie w momencie zakończenia poprzedniego tomu. Początkowo mamy dwa główne wątki: jeden dotyczący Richarda i Kahlan i ich poczynań w wiosce Błotnych Ludzi, drugi zaś Zeda.
Czarodziej odkrywa, że w wyniku otwarcia szkatuły, na świat wydostał się przedmiot, którego wcale nie powinno tu być. Jakby tego było mało, okazuje się, że posłużenie się magią Ordena, umożliwiło wydostanie się na świat niebezpiecznych sług Opiekuna i grozi uwolnieniem jego samego.
Richardowi szybko przychodzi pożałować nieprzemyślanej decyzji opuszczenia Zeda. Zaczynają trapić go straszne migreny*, które udaje mu się znieść tylko dzięki swojemu uodpornieniu na ból. Jakby tego było mało, w wiosce pojawiają się tajemnicze Siostry Światła, próbujące przekonać Richarda, że tylko założenie obroży i udanie się z nimi, pozwoli mu przeżyć...

Mam nieodparte wrażenie, że pisząc Pierwsze Prawo Magii autor nie miał jeszcze pomysłu na Siostry Światła, zaś myśl o Opiekunie zaczęła mu dopiero kiełkować. To samo można powiedzieć o kwestii budzenia daru, bo w przeciwnym wypadku Zed powinien nie tylko zaproponować Richardowi naukę, ale także go ostrzec. Wydaje mi się jednak, że nie należy mieć tego za złe autorowi, bo przecież nie można wszystkiego wymyślić od razu. Mimo tego wymyślania na raty, przedstawiony świat jest dość spójny i czytanie cyklu jest bardzo przyjemne :)

*Autor chyba nigdy w życiu nie miał migreny, bo jakby miał, to wiedziałby, że machanie głową zamiast mówienia, to naprawdę nie jest w takiej sytuacji najlepszy pomysł.

Książkę czytałam na czytniku.

sobota, 5 marca 2011

Naomi Novik: Języki węży

Informacje ogólne
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 392
Wymiary: 130 x 200 mm
ISBN: 978-83-7510-507-0
Cykl: Temeraire (tom 6)
Tytuł oryginału: Tonques of Serpents
Tłumaczenie: Jan Pyka

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 3+/6
uczucie własne: 4/6

Laurence i Temeraire dopływają do Australii gdzie mają odbywać swoje wygnanie. Początkowo Laurence ma nadzieję na przysłużenie się koloni i uzyskanie ułaskawienia od gubernatora, ale stan, który zastaje całkowicie go przekreśla. Kolonią rządzą buntownicy, zaś odsunięty od władzy gubernator nie jest człowiekiem, któremu Laurence chciałby pomóc wrócić do władzy.
Razem z wygnańcami, do Australii przybyli Granby i Iskierka oraz trzy smocze jaja zdobyte w Turcji, które mają się stać zalążkiem tutejszej kryjówki. Niedługo po nich przybywa Rankin, któremu ma zostać przekazane jedno z jaj. Temeraire nie chce się pogodzić z tą decyzją i planuje ucieczkę z jajem na czas jego wyklucia, jednak okazuje się to nierealne.
Po spędzeniu dłuższego czasu bezczynnie, Temeraire, Iskierka i niedawno wykluty smok, wyruszają w głąb kontynentu, aby odkryć i uzdatnić drogę z wybrzeża ku centrum lądu. Ich poszukiwania długo są bezowocne, aż pewnego dnia zuchwała kradzież całkowicie zmienia ich cel...

Języki węży czytało mi się ciężko. Właściwie tak do 2/3 to czytałam je prawie z obowiązku, wiedząc, że muszę je oddać do warszawskiej biblioteki, zaś w żadnej łódzkiej ich nie uświadczę. Ostatnia jedna trzecia książki jest całkiem fajna, szczególnie kawałki dotyczące smoka, który wykluł się z najmniejszego jaja. Zaś port, który pod koniec znajduje wyprawa, całkowicie zmienia sytuację na kontynencie.

Miłośnikom serii książkę umiarkowanie polecam, inni zaś niech zaczną od Smoka Jego Królewskiej Mości i potem się zastanowią czy chcą kontynuować serię. Jeżeli ukaże się następna część, to pewnie ją kiedyś w końcu przeczytam, ale zdecydowanie mniej będę na to czekać, niż na przeczytanie Języków.

piątek, 4 marca 2011

Joanna Chmielewska: Klin

Informacje ogólne
Rok pierwszego wydania: 1964
Cykl:
Przygody Joanny
(tom 1)

Dane najnowszego wydania
Wydawca: Kobra Media
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 232
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-61455-15-8

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
humor i styl : 4/6
uczucie własne: 4/6

Klin rozpoczyna cykl o przygodach alter ego autorki - Joanny Chmielewskiej. Może w tym miejscu warto wspomnieć, że Joanna Chmielewska to tylko pseudonim artystyczny pisarki, która naprawdę nazywa się Irena Kühn (wiki).

Lektura Klinu wprawiła mnie przyznam szczerze w lekkie osłupienie. Byłam przekonana, że podobają mi się wszystkie książki Chmielewskiej z jej wczesnego etapu, a tu okazało się, że Klin mi się zbyt szczególnie nie podoba. Przy czytaniu tej książki miałam wrażenie słowotoku, który niby coś opisuje, ale...

Joanna jest beznadziejnie zakochana bez wzajemności w pewnym mężczyźnie. Zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji postanawia zwalczać klin klinem i umawia się z tajemniczym mężczyzną, którego poznała przypadkiem przez telefon. Nieznajomy nie chce zdradzić jej nawet swojego imienia, więc Joanna postanawia odkryć jego tajemnicę, powodując w przy tym niezłą aferę. Dodatkowo zaczyna mieć dziwne telefony od uczestników akcji "Szkorbut", pytanie jest tylko o co w niej chodzi...

Szczerze się zastanawiam, czy mi się przez ostatnie lata nie zmienił gust literacki. Klin to betka, bo jak się okazuje praktycznie nic z niego nie pamiętałam. Zanim zaczęłam czytać, to myślałam, że to jest powieść o tym małym z dnem co łapie fale. A swoją drogą w czym to było? Przypomnicie mi? Ale mój szok powoli narasta, bo zaczęłam ostatnio czytać Wszyscy jesteśmy podejrzani, 10% za mną, no i co prawda jest lepiej niż w Klinie, ale... Nie wiem, czuję się trochę skonsternowana tym faktem i zastanawiam się, czy mi się Chmielewska już tak nie podoba, czy może po prostu jednak nie mam w tej chwili na nią (a przynajmniej na jej "dorosłe" książki) szczególnej ochoty?

Książkę czytałam na czytniku.

Joanna Chmielewska: Wielkie zasługi

Informacje ogólne
Rok pierwszego wydania: 1981
Cykl: Janeczka i Pawełek (tom 2)

Dane najnowszego wydania
Wydawca: Kobra Media
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 268
Wymiary: 125 x 185 mm
ISBN: 83-88791-56-7

Ocena
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5/6
humor i styl : 5+/6
uczucie własne: 5+/6

Wielkie zasługi to drugi tom przygód Janeczki i Pawełka. Teoretycznie da się je czytać bez tomu pierwszego (sama tak po raz pierwszy robiłam, nie wiedząc nawet, że jest to druga część), ale myślę jednak, że warto czytać po kolei.

Są wakacje i rodzina Chabrowiczów odpoczywa nad morzem. Już pierwszego dnia rodzeństwo, oczywiście dzięki Chabrowi, odkrywa, że ktoś rozkopuje groby na starym cmentarzu. Koniecznie muszą się dowiedzieć kto za tym stoi. W pewnym momencie może i by poinformowali o wszystkim milicję, ale niezwiązane ze sprawą okoliczności zmuszają ich do popełnienia Wykroczenia. Taką winę mogą zmazać tylko Wielkie Zasługi.

Rodzeństwo i pies znowu są rewelacyjni. Przyznam szczerze, że nie pamiętałam, że ta książka jest taka dobra. W chwili obecnej jest ona dla mnie porównywalna z Nawiedzonym domem, choć wcześniej pierwszy tom wydawał mi się lepszy. Chaber jest boski i dzieciaki też. Nie wiem co jeszcze dodać, po prostu wszystkim serdecznie tę serię polecam. Ja jeszcze kiedyś do tej książki wrócę.

Książkę czytałam na czytniku.

środa, 2 marca 2011

Jenna Burtenshaw: Wintercraft

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 304
Wymiary: 130 x 195 mm
ISBN: 978-83-7648-624-6
Cykl: Wintercraft (tom 1)
Tytuł oryginału: Wintercraft
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz

Ocena
ocena ogólna: 4-/6
fabuła: 4-/6
stopień wciągania: 4-/6
uczucie własne: 4-/6

Do przeczytania tej książki zachęcił mnie jej opis, który wydał mi się bardzo tajemniczy. Szczególnie pierwsze zadanie było bardzo intrygujące: Oto świat, w którym śmierć jest nagrodą!. Niestety okazało się, że jak to bywa z blurbem, nie do końca o to w tej książce chodziło.

Poznajemy wyspę, której pradawne prawa zostały zapomniane, zastąpione przez chciwość i żądzę władzy, której stolica niegdyś służąca zmarłym, teraz jest siedzibą Rady, której zupełnie nie interesują potrzeby zwykłych ludzi. Jedną z członkiń rady jest Da’ru - Utalentowana, która chce udowodnić, że ich magia jest wielka, choćby kosztowało to wiele ludzkich istnień.
Główną bohaterką książki jest Kate Winters - dziewczynka, która dowiaduje się o swoim Talencie, w trakcie obławy na Utalentowanych w jej mieście. Utalentowani to ludzie umiejący manipulować Zasłoną miedzy życiem a śmiercią, umiejący zarówno leczyć, jak przywracać do życia. To właśnie z ich powodu Albion jest w stanie wojny z resztom świata, zaś sami Utalentowani muszą się ukrywać przed władzami.
Ważnym przedmiotem jest zaginiona księga Wintercraft, w której opisane są różne rytuały pozwalające naginać zasady Zasłony. Da’ru pragnie za wszelką cenę odzyskać tę księgę. Z misją jej znalezienia wysyła swojego sługę Silasa, który jednak ma co do niej swoje własne plany.

Początek książki był całkiem interesujący, zakończenie też jest obiecujące, ale niestety środek był po prostu nudny. Ile razy można uciekać i być łapanym? Naprawdę, po którymś razie przestaje to już być ciekawe. A niestety na tym właśnie polega spora część akcji.
Wintercraft to pierwsza część cyklu. Ze względu na zakończenie chętnie przeczytam kolejną część, o ile wpadnie mi w ręce, ale sama szukać jej nie zamierzam. Sam Wintercraft polecam bardzo umiarkowanie. Pomysł świata autorka miała ciekawy, ale zabrakło chyba trochę pomysłu na fabułę. Może w następnej części uda jej się rozwinąć? A może nie? Zobaczymy...

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...