niedziela, 21 marca 2010
Naomi Novik: Smok Jego Królewskiej Mości
Co do podkreślania tego połączenia i opisywania go jako zalety to mam spore wątpliwości. Nie wiem, czy autorka trzyma się choć po części faktów historycznych, bo po prostu za słabo znam historię, ale dla mnie to połączenie jest raczej wadą niż zaletą.
Brytyjski okręt przejmuje francuski statek transportujący cenny ładunek: jajo dużego gatunku smoka. Okazuje się, że Anglicy nie zdążą dowieść go przed wykluciem i ktoś z załogi musi zaprząc smoka...
Ponieważ narrator skupia się na przedstawianiu wszystkiego z punktu widzenia kapitana angielskiego statku, to przynajmniej dla mnie oczywiste jest od początku, że to właśnie on zaprzęgnie smoka i będzie jego opiekunem, choć autorka opisuje losowanie, w którym wyłoniony jest inny członek załogi, potem zaś przedstawia jak awiatorzy (ludzie zajmujący się smokami) chcą smokowi dać innego opiekuna, niż kapitan, który go zaprząg.
Koncepcja, że smoka należy zaprząc w momencie wyklucia i jest on bardzo związanym ze swoim opiekunem jest wyraźnie skopiowana z serii Jeźcy smoków z Pern Anny McCaffrey (swoją drogą świetna seria), choć są też spore różnice: tutaj smoka dosiada cała załoga a nie tylko opiekun, zaś same więzy z opiekunem są o wiele słabsze, tak, że smok może przeżyć swojego opiekuna i zaakceptować na jego miejsce kogoś innego.
Ogólnie książka jest niezła, ale raczej z cyklu przeczytać i zapomnieć. Akcja idzie równym tempem, nie ma dłużyzn, ale także momentów wielkiego napięcia, są miejsca w których książka jest bardzo przewidywalna.
Etykiety:
fantastyka,
Novik Naomi,
ocena: 4
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz