czwartek, 30 czerwca 2011

Podsumowanie czerwca 2011

W czerwcu opisałam sześć książek. Z czego jedna była audiobookiem pozostałe zaś to książki recenzenckie. Można więc powiedzieć, że było to bardzo recenzencki miesiąc ;) Jednak książką miesiąca zostaje właśnie rodzynek, czyli Której imię wymazano, choć Green był nie dużo w tyle.

Czerwiec okazał się bardzo skąpy w recenzje. Nie dosyć, że w sumie mało przeczytałam (dziesięć książek jeżeli się oprzeć na datach ocenienia w biblionetce), to na dokładkę miałam utrudniony dostęp do komputera (mówię tu oczywiście o dostępie prywatnym). A wszystko to przez remont. Tak remont, bynajmniej nie przez oczy, bo wychodzi na to, że oczy mnie bolały także przez remont...
Kiedy po skończeniu leczenia kropelkami i cackania się z nimi przez cały czas, okazało się, że wszystko zaczyna się od początku, uciekłam z domu. Można powiedzieć, że dosłownie ;) bo decyzję podjęłam w ciągu 15 minut po upewnieniu się, że ciocia przyjmie mnie do siebie na czas remontu. I tym sposobem od dwóch tygodni z małych hakiem mieszkam u cioci, gdzie niestety nie mam ani komputera ani netu :(
Utrudniło mi to także wysłanie zakładek, bo początkowo wogóle ich z domu zapomniałam, potem zaś miałam problemy z ustaleniem która gdzie mam wysłać. Tak więc przepraszam, ale jeszcze ich nie wysłałam. Najpóźniej zrobię to w przyszłym tygodniu.

wtorek, 28 czerwca 2011

Jennifer Estep: Ukąszenie pająka

Informacje ogólne
Wydawca: Dwójka bez sternika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 320
Wymiary: 205 x 135 mm
Cykl: Pająk (tom 1)
Tytuł oryginału: Spider's Bite
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

Kiedy pani Joanna z wydawnictwa Dwójka bez sternika zaproponowała mi recenzję tej książki, w pierwszym odruchu chciałam odmówić. Nie wiem dlaczego sądziłam, że jest to romans paranormalny, do którego ostatnio jakoś mnie nie ciągnie. Kiedy jednak dowiedziałam się, że Ukąszenie pająka jest kryminałem umieszczonym w magicznym świecie, postanowiłam zapoznać się z tą książką.

Ukąszenie pająka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Po około 100 stronach powieść tak mnie wciągnęła, że nie oderwałam się od niej do samego końca. Co gorsza zakończenie jest taki, że człowiek od razu chciałby sięgnąć po kolejny tom, co niestety jest niewykonalne, bo premiera Ukąszenia pająka jest dopiero jutro, więc na następną część przyjdzie mi zapewne kilka miesięcy poczekać :(

Ukąszenie pająka to kryminalne urban fantasy osadzone w świecie, w którym obok siebie żyją ludzie, krasnoludy, olbrzymy i wampiry. Przedstawiciel każdej z ras może władać magią żywiołów (ogień, powietrze, kamień, lód) lub jedną z magii pochodnych. Krasnoludy i wampiry są długowieczne, te ostatnie (jak na uczciwe wampiry przystało) żywią się krwią. Znaczną ich część mocno kręci seks, dlatego tez większość prostytutek to wampirki.
Cała akcja powieści dzieje się w mieście Ashland, które jest trzymane w garści przez Mab Monroe. Mab posiada silna magię ognia i oficjalnie jest bogatą przedsiębiorczynią. W rzeczywistości jest bezwzględną przestępczynią, która nie brzydzi się ubrudzić swoich rąk. Mab pozostaje jednak bezkarna, bo zarówno policja, jak miejscy urzędnicy, siedzą jej w kieszeni.
Główna bohaterka książki jest Gin – płatna zabójczyni władająca silną magia kamienia i szczątkową lodu. Mimo jej zawodu, Gin jest postacią pozytywną i łatwo daje się polubić. To ona jest tytułowym Pająkiem, tak właśnie brzmi jej zawodowe przezwisko. Jak zwierze od którego wzięła przydomek jest cierpliwa i potrafi uważnie tkać swoja sieć, a potem spokojnie czekać na ofiarę.
Gin, mimo swej profesji, wyznaje swoisty kodeks honorowy: nie zabija dzieci ani zwierząt, nie torturuje, uśmierca szybko zadając ofierze jak najmniej bólu. Czasem wykonuje także zlecenia charytatywne, jeżeli cel zrobi coś naprawdę ohydnego.
W ciągu dnia Pająk przeobraża się w kucharkę. Bo o ile zabijanie to jej sposób zarabiania na życie, to gotowanie jest jej pasją. W książce mamy nawet jeden przepis, który tak mnie zaciekawił, że postanowiłam go wykorzystać, jak tylko uda mi się znaleźć dynię w puszce albo chociaż jakiś mus z tego warzywa.

Gin jest osobą skrzywdzoną przez los. W dzieciństwie, w tragicznych okolicznościach, straciła matkę i dwie siostry. Jej pośrednik, były płatny zabójca, przygarną ją z ulicy i wychował jak córkę. Dziewczyna do tej pory nie może sobie poradzić z przeżytą traumą i wielokrotnie koszmar wraca do niej w snach. Pająk chętnie by się zemścił na sprawcy swego nieszczęścia, niestety jednak nie wie, kim on jest.
Ta książka nie jest jednak o poszukiwaniu sprawcy zbrodni z przeszłości. Osią fabuły jest zemsta na zleceniodawcy Pająka, który oszukał ją w tragiczny dla niej sposób. Do sprawy włącza się jedyny uczciwy policjant w mieście, który pała żądzą zemsty na Gin za to, że ta zabiła jego partnera. Z każdym krokiem sprawy gmatwają się bardziej i trudno przewidzieć jak to wszystko się skończy. I choć finał jest miły czytelnikowi, to na koniec autorka dokłada fragment, po którym chciałoby się już i natychmiast sięgnąć po następną część, tylko niestety książki brak :(

Ukąszenie pająka czytało mi się bardzo dobrze. Książka jest wciągająca i oparta na ciekawej intrydze. Wprowadzenie w magię świata jest umiejętnie wplecione w fabułę i nie powoduje niepotrzebnych przestojów. Książka jest warta polecenia każdemu, kto lubi kryminał z magicznym tłem lub urban fantasy.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Dwójka bez sternika.

niedziela, 26 czerwca 2011

Simon R. Green: Coś z Nightside

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 224
Wymiary: 125 x 195 mm
Cykl: Nightside (tom 1)
Tytuł oryginału: Something from the Nightside
Tłumaczenie: Mateusz Repeczko

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 5/6
styl narracji: 6/6
uczucie własne: 5+/6

Kojarzycie takie stare filmy z prywatnymi detektywami w nieodłącznych prochowcach? Właśnie taki obraz pojawił mi się przed oczyma, kiedy zaczęłam czytać tę książkę. Skojarzenie to przywołał bardzo szczególny styl narracji, którym pisana jest ta książka i który bardzo mi się podoba. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, narratorem jest John Taylor - prywatny detektyw, który ma dar odnajdywania każdej rzeczy czy osoby, niezależnie od tego, czy ona chce zostać odnaleziona.

Książka zaczyna się w momencie, w którym do Johna przychodzi Joanna - zrozpaczona matka, której córka uciekła z domu i w żaden sposób nie można jej znaleźć. John jest jej ostatnią deską ratunku, dlatego kobieta jest skłonna zapłacić każdą sumę, aby tylko udało się odnaleźć córkę.
Okazuje się, że trop prowadzi do Nightside – tajemniczego, ukrytego, mrocznego serce miasta, przepojonego złem odbicia Londynu. Nightside to miejsce w którym cały czas panuje noc, spokój i bezpieczeństwo to niezrozumiałe słowa, każdy może liczyć tylko na siebie, a przyjacielem jest ten, kto za często nie próbuje nas zabić. W Nightside nic nie jest tym, czym się wydaje, i choćbyśmy nie wiem jak chcieli, naprawdę nikomu nie można tam ufać.

John Taylor urodził się i wychował w Nightside. W tym mieście w mieście każdy go zna, a przynajmniej każdemu tak się wydaje. John ma dar, dzięki któremu może znaleźć dowolną rzecz, a także zrobić o wiele więcej. W Nightside Taylor wzbudza szacunek, jego mroczna sława poprzedza każdy jego krok, tak, że nawet demony ustępują mu z drogi. Tożsamość jego matki okrywa tajemnica, tak że jest on jedną z zagadek Nightside.
Pięć lat temu John uciekł z Nightside. Uciekł przed sobą, przed tym czym zaczął się stawać, miał dość wiecznego krycia się przed tajemniczymi prześladowcami, którzy od zawsze próbowali go zgładzić. Kiedy jednak zgodził się odnaleźć córkę Joanny i prowadził ją w noc, miał wrażenie, że wraca do domu. Nightside przywitało go oczywiście odpowiednio do swojej reputacji...

Coś z Nightside bardzo mi się podobało. Przygody Joanny i Johna Taylora były interesujące, ale tym, za co pokochałam tę książkę, jest styl narracji. Sposób w jaki napisana jest ta książka jest po prostu genialny! Ja się w nim zakochałam i już. Zakończenie było ciekawe i trzeba przyznać, że zaskakujące. Ze względu na nie, bardzo ciekawa jestem następnej części, którą na szczęście mam także na półce i po którą na pewno sięgnę w najbliższym czasie.
Wszystkich lubiącym mroczne i magiczne miejsca, oraz detektywów w stylu retro, bardzo serdecznie zachęcam do lektury tej książki. Narracja jest genialna, zaś fabuła ciekawa. Po prostu bardzo serdecznie polecam :).

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.

piątek, 24 czerwca 2011

Stephen Deas: Adamantowy Pałac

Informacje ogólne
Wydawca: Dwójka bez sternika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 432
Wymiary: 135 x 205 mm
Cykl: Pamięć Płomieni (tom 1)
Tytuł oryginału: The Adamantine Palace
Tłumaczenie: Krystyna Chodorowska

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 6=/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 5-/6

Adamantowym pałacem zainteresowałam się już na etapie jego zapowiedzi. Lubię smoki, a zapowiedzi obiecywały ciekawe ich wydanie. I rzeczywiście, smoki są tym, co wyjątkowo się Deasowi w tej powieści udało. To nie są wierne i mocno związane z człowiekiem smoki McCaffrey ani wręcz usłużne smoki Novik, te smoki najbardziej przypominają mi smoki Hobb, ze swoją niezależnością i dążeniem do dominacji własnej rasy. Smoki Deasa są po prostu smocze, oczywiście pisze tu o przebudzonych smokach, bo w Adamantowym pałacu smoki budzą się po trwającej tysiąclecia niewoli, pytanie czy uda im się wyrwać z ludzkiego więzienia pozostaje nadal otwarte…

Przebudzenie smoków jest w Adamantowym pałacu jedną z dwóch głównych osi fabuły. Drugą z nich jest walka o władzę – o stanowisko rzecznika – wybieranego co dziesięć lat zwierzchnika wszystkich królów. O ile smoczy wątek jest prosty i zrozumiały, o tyle walka o władzę jest pełna intryg i zawiłości. Kiedy już czytelnikowi wydaje się, że zrozumiał o co w niej chodzi i kto z kim jest w sojuszu, okazuje się, że wszystko jest całkiem inaczej. Ponieważ ja (chyba) nie przepadam za tego typu zawiłościami, to smoczy wątek o wiele bardziej mi się podobał.

Deasowi udało się stworzyć ciekawy świat zamieszkiwany przez prawdziwe smoki i wymyślić naprawdę dobrą fabułę. Niestety sposób opisania tego wszystkiego nie jest już tak dobry. Adamantowy pałac czyta się bardzo dobrze. Dzięki bardzo krótkim rozdziałom książkę pochłania się szybko, ale w sposobie narracji brakowało mi tego „czegoś”, co by sprawiło, że byłabym tą książką zachwycona. Ponieważ fabuła była interesująca, to z chęcią otwierałam książkę i czytałam kolejne strony, nie miałam jednak trudności z przerwaniem lektury i zajęciem się innymi sprawami. Mam nadzieję, że przy kolejnych częściach cyklu będzie mi trudniej się od nich oderwać ;)
Wszystkim miłośnikom smoczych smoków lub walki o władzę, książkę serdecznie polecam :)

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Dwójka bez sternika.

piątek, 17 czerwca 2011

Andrzej Pilipiuk: Wampir z M-3

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 336
Wymiary: 125 x 195 mm

Ocena
ocena ogólna: 4-/6
fabuła: 3/6 (jako powieść), 4/6 (jako zbiór opowiadań)
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4=/6

Jakiś czas temu przeczytałam sporo książek Pilipiuka i generalnie mi się podobały, może bardziej cykl "Kuzynki" niż ten o Wędrowyczu, ale ogólnie było nieźle. Dlatego też poprosiłam o książkę Wampir z M-3. Cóż, nie było źle, ale bardzo dobrze też nie było. Można by powiedzieć, że momentami to było tak głupie, że aż śmieszne.

Książka opowiada o przygodach grupki polskich wampirów mieszkających w PRL-owskiej Warszawie. Do ich grona dołączyła właśnie Gosia - osiemnastolatka, która sześć miesięcy wcześniej powiesiła się ponieważ jej chłopak jej nie chciał i chodził z nią tylko z powodu układów jej ojca. Od starszych "krewniaków" dowiaduje się, że nie wszystkie mity o wampirach są prawdziwe: nie są one nadludzko silne, zaś przemiana następuje nie na skutek ugryzienia, ale z nieustalonych powodów jakiś czas po śmierci.
Życie Wampira pod rządami komunistów nie jest usłane różami. Co prawda ofiar w dużym mieście pod dostatkiem, ale deficytowa dieta odbija się na smaku krwi, dlatego też warto polować na ludzi lepiej odżywionych. I trzeba pamiętać, aby za dużo nie wypić, bo lepiej nie narażać się na śledztwo w sprawie morderstwa.

Trudno napisać o czym właściwie jest ta książką, bo moim zdaniem nazwanie jest powieścią jest sporą nadinterpretacją. Co prawda ma rozdziały, ale moim zdaniem jest to raczej zbiór opowiadań połączonych postaciami bohaterów i ułożonych w porządku chronologicznym. Nie istnieje oś fabularna łącząca całość książki, jest zaś kilka kolejnych wątków, które przewodzą kolejnym opowieścią. Myślę, że trochę lepiej odebrałabym tę książkę, gdybym od początku wiedziała, że jest to raczej zbiór opowiadań, a nie powieść, no, ale przepadło. Wy w każdym razie bądźcie ostrzeżeni ;)

Generalnie książka była niezła, można się było trochę pośmiać, czasem lekko załamać, kiedy indziej zaś na poważnie zastanowić, czy rzeczywiście w opisany sposób wyglądała PRL-owska Warszawa? Historykiem nie jestem, o tamtych czasach zaś nikt mnie w szkole nie uczył, więc nie mam pojęcia, ale wygląda to dość surrealistycznie, choć nie twierdzę bynajmniej że fałszywie.
Wszystkim miłośnikom prozy Pilipiuka, a szczególnie cyklu o Wędrowyczu (który się zresztą w Wampirze epizodycznie pojawia) książkę z polecam. Pozostałym miłośnikom fantastyki już raczej umiarkowanie, aczkolwiek można się trochę przy niej pośmiać :)

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.

wtorek, 14 czerwca 2011

Donna Woolfolk-Cross: Której imię wymazano

Informacje ogólne
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 432
Wymiary: 155 x 230 mm
Tłumaczenie: Alina Siewior-Kuś
Czyta*: Blanka Kutyłowska

Ocena*
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5+/6
uczucie własne: 6/6


Długo zastanawiałam się jak napisać o tej książce: przyjąć założenie z blurba, czy jednak zrobić to całkowicie inaczej. W końcu ta druga alternatywa zwyciężyła. Powodem jest to, że zarówno blurb, jak większość recenzji zdradza zakończenie tej opowieści. Nie można powiedzieć, że jest to typowy spoiler i ja doskonale rozumiem dlaczego tak się dzieje, jestem jednak pewna, że lepiej by mi się czytało tę książkę, gdybym nie miała tej wiedzy. Czy bym po nią sięgnęła to sprawa kompletnie inna, niestety obawiam się, że tak by się nie stało. Tak więc tych, którym moja recenzja wyda się dostatecznie zachęcająca, przestrzegam przed blurbem i szukaniem innych informacji w sieci (bo większość z nich zdradza zakończenie), inni zaś niech sobie jeszcze coś niecoś na ten temat poczytają, może mimo wszystko temat ich zainteresuje. Z powyższych przyczyn nie podaję oryginalnego tytułu tej angielskiej powieści, ani alternatywnego polskiego, bo za dużo zdradzają. Nie jest problemem je znaleźć.

Której imię wymazano opowiada o dorastaniu i dorosłym życiu Joanny - córki kanonika i siłą nawróconej za chrześcijaństwo Saski. Joanna była najmłodszą z trójki rodzeństwa i jedyną dziewczynką w rodzinie. Dlatego też to z nią matka dzieliła sekret opowieści o swoich bogach, którego bała się powierzyć synom.
Jest IX wiek, wczesne średniowiecze w Europie. Analfabetyzm jest powszechny i akceptowany. Tylko księża i nieliczni świeccy umieją czytać i pisać. Wykształcona kobieta to kuriozum, coś przeciwnego naturze. Pęd Joanny do wiedzy drażni jej ojca, dziewczyna musi ukrywać przed nim swoje umiejętności. Czy w takich warunkach są jakiekolwiek szanse na to, aby mogła zostać uczonym?

Której imię wymazano łączy w sobie sprawnie napisaną historię z opisem średniowiecznych realiów. Fabuła jest dobrze skonstruowana i wciągająca, tak że naprawdę trudno się od tej książki oderwać. Moim zdaniem książka jest genialna i warta polecenia każdemu. Na mój zachwyt może trzeba spojrzeć przez pryzmat faktu, że ja generalnie książki historyczne lubię, ale niezależnie od tego serdecznie ją polecam wszystkim :)

Jednym minusem książki jest tłumaczenie, które jest nie tyle złe, co nie wiarygodne. W książce jest fragment, w którym Joanna podaje się za mężczyznę i jej sekret zna jeden człowiek z jej otoczenia. W tym kawałku wszystkie prywatne rozmowy między nimi są przetłumaczone z żeńskimi końcówkami (w angielskim nie ma odmiany czasowników przez osoby), co wydaje mi się bardzo niewiarygodne. Wielokrotnie bohaterowie nie mają pewności czy ktoś ich przypadkiem nie usłyszy i rozmawianie w ten sposób wydaje się całkowicie niepotrzebnym ryzykiem (wystarczy jedno podsłuchane słowo), zaś, że Joannie, za podawanie się za mężczyznę, groziła śmierć (prawdopodobnie w męczarniach). Dlatego też uważam, że tłumaczenie w tym miejscu jest dość niefortunne.

Pomijając jednak ten drobny minus, książka jest znakomita. Bardzo szybko wciąga i zmusza do dalszego zgłębianie treści. Autorce, w zgrabny sposób, udało się wpleść w fabułę wątek romansowy, który dodaje całości pikanterii. Choć można by powiedzieć, że był on nieodzowny, aby historia skończyła się tak, jak skończyć musiała, czyli zgodnie z informacjami zawartymi w źródłach.
Na końcu książki mamy jeszcze posłowie, w którym autorka wyjaśnia, które z wydarzeń nie były całkowicie zgodne z prawdą historyczną i motywuje swoje przekonanie, co do istnienia jednej z przedstawionych postaci historycznych. Ja osobiście jestem skłonna całkowicie w to uwierzyć.

Której imię wymazano to książka naprawdę warta przeczytania. Moim zdaniem każdy, kto lubi książki historyczne, powinien koniecznie po nią sięgnąć. Ja już sama nie wiem, jak mam wyrazić zachwyt dla tej książki, ale wierzcie mi, że jestem nią oczarowana. Po prostu bardzo, bardzo polecam :)

*Książki słuchałam.

niedziela, 12 czerwca 2011

Wyniki zakładkowej rozdawajki i słów kilka

Na początek chciałam was wszystkich przeprosić za to opóźnienie z wynikami, ale po prostu z powodu kłopotów z oczami nie siadałam w poprzedni weekend do komputera. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Z oczami powoli wychodzę na prostą, moje początkowe leczenie się samodzielne nie było najlepszym pomysłem i dlatego tyle to trwało :/ Po kuracji zaleconej prze okulistę jest dużo lepiej :) Mam nauczkę, że nie należy się samemu leczyć :P

Przechodząc do meritum sprawy, przedstawiam listę zwycięzców. Obok nicku znajduje się numer wygranej zakładki. Do wszystkich z tej listy za 5 minut wyślę maila, więc jakby ktoś z tej listy ode mnie maila nie dostał, to niech da mi znać.

A oto lista:
Agaton 12
Agnes 30
Aneta 21
Angelika 5
Aspartate 3
Beatrix73 28
Elziutka 22
Eprilway (anonim) 7
Grendella 15
Hadzia 29
Hiliko 19
Ileana 9
Iza 16
Kalio 24
Katee 13
Kornwalia 2
Ksiazkowiec 20
Ksiazkowo 27
LadyBoleyn 11
Madmad 1
Madzia 8
Mariola 18
Moreni 6
Niedopisanie 25
Noelka 10
Vivi22 14
Ysabell 17

Zwycięzcom serdecznie gratuluję i mam nadzieję, że zakładki się spodobają :)

sobota, 11 czerwca 2011

Gail Z. Martin: Krwawy Król

Informacje ogólne
Wydawca: Dwójka bez sternika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 528
Wymiary: 135 x 205 mm
Cykl: Kroniki Czarnoksiężnika (tom 2)
Tytuł oryginału: Blood King
Tłumaczenie: Marta Koniarek

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

W drugim tomie o przygodach Trisa akcja minimalnie zwalnia. Nadal jest bardzo wciągająca i było mi bardzo trudno się od niej oderwać, ale autorka wplata o wiele więcej opisów. Krwawy król rozwiał kilka moich wątpliwości powstałych w pierwszej części, choć sprawy Sadena nie wyjaśnił, więc zmuszona jestem zadowolić się własną teorią na ten temat ;)

W Krwawym królu poznajemy niewyobrażalne okrucieństwo i jednocześnie głupotę Jareda, które obracają przeciw niemu mieszkańców Margolanu. Obserwujemy szkolenie Trisa w Stowarzyszeniu Sióstr, które postanowiły albo przygotować go dobrze do starcia z mrocznym magiem, albo zabić, jeżeli okaże się niedostatecznie gotowy. Romanse zapoczątkowane w Przywoływaczu są kontynuowane, choć Carina ma trudności z zaakceptowaniem swoich uczuć. Czas szybko mija i miesiąc Głogu przybliża się nieubłagania, a wraz nim ostateczne zwycięstwo lub ostateczna klęska. I choć wszyscy od początku wiedzą, że całkowita klęska raczej nie wchodzi w grę (w końcu ten cykl ma kolejne tomy), to pytanie kogo będzie trzeba poświęcić, aby wygrać w tej grze...

Podobał mi się sposób przedstawienia w tej książce wampirów. Z jednej strony są to istoty żądne krwi, choć zwykle jeleniej, posiadające nadnaturalną szybkość i wytrzymałość i ogromną zdolność regeneracji, z drugiej wielu z nich ,nawet po swoim przemienieniu, czynnie uczestniczy w życiu swoich bliskich i w części krain związki wampira ze śmiertelnikiem są całkowicie akceptowane.
Przyznam się wam, że kiedy w Przywoływaczu zorientowałam się, że autorka wprowadziła wampiry, zaczęłam być mocno sceptyczna, ale okazało się, że niepotrzebnie. Moim zdaniem wampiry w tej książce nie rażą i ładnie komponują się z resztą świata, co zapisuję jako duży atut tej książki. Ciekawa wydaje mi się religia podstawionego świata - wszystkie krainy wierzą w Panią, ale każda z nich w inny jej aspekt. Są cztery aspekty jasne i cztery ciemne, choć generalnie w książce bogini przedstawiana jest jako bóstwo dobre, które we wszystkich swoich aspektach sprzyja głównym bohaterom.

Książkę czytało mi się bardzo dobrze, częstokroć z zapartym tchem. Fabuła, podobnie jak poprzednio, nie zachwyca oryginalnością, ale rekompensuje nam to z nawiązką wciągalność tej książki. Krwawy król to lekkie fantasy na letni wieczór, choć może lepiej napisać, że na letni weekend, bo na wieczorze może się nie skończyć ;) Polecam jako dobrą odskocznię od codziennych spraw :)

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Dwójka bez sternika.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...