wtorek, 31 maja 2011

Podsumowanie maja 2011

W maju opisałam rekordowo mało książek, bo tylko sześć. Mam nadzieję, że mimo mojego braku czasu, będzie to raczej wyjątek i chociaż do ośmiu-dziesięciu będę dochodzić, jednak niczego nie obiecuję.

W tym miesiącu opisałam dwa audiobooki (pocieszam się, że to ich długość przyczyniła się do tak skromnego wyniku), jedną książkę pożyczoną od Ysabell oraz trzy książki recenzyjne (w tym jedną szczotkę).

Książką miesiąca zostaje Przywoływacz dusz za ciekawy świat i wciągającą fabułę.

Maj był miesiącem audiobookowych porażek. Zaczęłam słuchać Chaty wuja Toma, wytrzymałam może godzinę i dałam sobie spokój. Nie wiem, czy to lektor mnie zdenerwował, czy to książka mi się nie podobała, ale słuchać się tego nie dało. Potem pora przyszła na Mariola, moje krople... znowu słuchałam może godzinę i doszłam do wniosku, że to nie dla mnie, choć tym razem nie była to na pewno wina lektora. Trzecie podejście to książka Kolebka nawigatorów Borchardta i znowu brak zainteresowania tematem. Za czwartym razem się udało, ale książka była zbyt mało interesująca, aby słuchać jej leżąc z kompresami na oczach*, więc zaczęłam znów poszukiwania. Najpierw sięgnęłam po Zwodniczy punkt Browna, ale lektor mnie pokonał, drugi strzał był tym razem celny, bo Której imię wymazano okazała się bardzo interesującą książka.

Mam nadzieję, że czerwiec będzie bardziej obfity w lektury i z tą nadzieją w sercu żegnam Was aż do weekendu, kiedy to planuję najbliższą recenzję :)

*jak pisałam przy stosiku, przemęczyłam sobie oczy i muszę być dla nich obecnie bardzo miła ;)

wtorek, 24 maja 2011

Stieg Larsson: Zamek z piasku, który runął

Informacje ogólne
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2009
Objętość: 800 strony, 181 tys. słów
Wymiary: 135 x 210 mm
Cykl: Millennium (tom 3)
Tytuł oryginału: Luftslottet som sprängdes
Tłumaczenie: Alicja Rosenau
Czyta*: Krzysztof Gosztyła
Ocena*
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5+/6
uczucie własne: 4+/6

Tym razem wrażenia bardziej na bieżąco, bo tylko z kilkudniowym poślizgiem ;)
Podobnie jak w poprzedniej części przeszkadzały mi opisy czynności związane z komputerem, ale poza tym było dużo lepiej. Książka była zdecydowanie bardziej wciągająca niż część druga. Można wręcz powiedzieć, że moja melanżowa chusta dużo jej zawdzięcza. Zapewne gdyby Zamek był mniej wciągający, chusty byłoby o wiele mniej ;) Jednak zdecydowany wpływ na dużo większą wciągalność Zamku miało to, że akcja została zawiązana w Dziewczynie, więc nie był konieczny żaden wstęp.

Nad fabułą nie będę się rozwodzić, bo (a) łatwo znaleźć coś na ten temat w sieci, (b) książka jest bezpośrednią kontynuacją Dziewczyny, więc trudno coś napisać nie zdradzając zakończenia poprzedniej części.
Książka miała swoje wzloty i upadki, ale ogólnie jest nieźle. Były momenty, w których udało się autorowi mocno mnie zaskoczyć, co odbieram jako duży plus. Bardzo mi się podobało pognębianie pewnego psychiatry, zaś kawałek po zakończeniu głównego wątku lekko mnie zniesmaczył. Jednak przyznać trzeba autorowi, że w sumie ładnie zakończył książkę, choć przez tamtą krótką chwilę myślałam inaczej. Generalnie wszystkim lubiącym książki sensacyjne, Zamek (oczywiście co najmniej po Dziewczynie) serdecznie polecam.

*Książki słuchałam.

niedziela, 22 maja 2011

Mark Barrowcliffe (pseud. M. D. Lachlan): Synowie boga

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron:
Wymiary: 125 x 195 mm
Cykl: Synowie boga (tom 1)
Tytuł oryginału: Wolfsangel
Tłumaczenie: Kamil Lesiew

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4/6

Synowie boga to książka przesycona nordycką mitologią. Samo w sobie nie jest to zarzutem, ale staje się nim biorąc pod uwagę, że książkę ciężko się czyta bez znajomości tejże. Niby są w treści książki drobne wprowadzenia, ale moim zdaniem mogą one co najwyżej pomóc sobie coś przypomnieć, niż wprowadzić czytelnika w nordycki świat bogów. Może ja mam za duże wymagania, ale moim zdaniem przydałby się jakiś wstęp wyjaśniający wzajemne powiązania i charaktery tych bogów... choć z drugiej strony pewnie musiałby być za obszerny, więc może nie mam racji?

Synowie boga to opowieść o bliźniętach, synach boga, których rozdziela królowa czarownic. Jeden z nich trafia na dwór jednego z królów, gdzie wszyscy uważają go za królewskiego syna, zaś prawdę zna tylko jego przybrany ojciec. Drugi wychowuje się wśród wojowniczych wyznawców Odyna, potem zaś zostaje porzucony i przekazany na wychowanie wilkołakowi. Los każdego z nich obserwuje królowa czarownic, przekonana, że ich zadaniem jest obalenie Odyna. Jednak wszystko okazuje się bardziej skomplikowane niż się wydaje...

Książka jest dziwna i poplątana. Na początku mamy mozolne, ponad stu stronicowe wprowadzenie w świat, a dopiero potem książka się rozkręca. Jak już się rozkręci, to gna dość szybko do przodu, aby zwolnić gwałtownie pod sam koniec. A koniec jest tak poplątany i dziwny, że po prostu nie wiem co napisać. Mi w każdym razie to zakończenie się nie podobało.

Książka utrzymywana jest w stylu mitologicznej opowieści, przez co w polskim tłumaczeniu język jest stylizowany na staropolski. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że stylizacja ta jest nieudana. Nie wiem, czy autor w wersji oryginalnej też robił to tak słabo, czy to polski tłumacz się nie popisała, ale wygląda to źle. Stylizacja jest niekonsekwentna i czasami występuje, czasami jej wcale nie ma, a w pozostałych przypadkach jest sztucznie wprowadzana pojedynczymi słowami, które raczej kują w oczy, niż wprowadzają mitologiczny nastrój.

Generalnie polecam bardzo umiarkowanie, mocniej mogę polecić tylko osobom dobrze znającym nordycką mitologię, bo zapewne jest spora szansa, że im ta książka bardziej się spodoba, z tego prostego powodu, że ją lepiej niż ja zrozumieją.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka.

sobota, 21 maja 2011

Gail Z. Martin: Przywoływacz Dusz

Informacje ogólne
Wydawca: Dwójka bez sternika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 576
Wymiary: 135 x 205 mm
Cykl: Kroniki Czarnoksiężnika (tom 1)
Tytuł oryginału: The Summoner
Tłumaczenie: Marta Koniarek

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 5+/6
uczucie własne: 5/6

Przywoływacz Dusz zainteresował mnie jeszcze na etapie zapowiedzi, zaś po recenzji Pablo stwierdziłam, że muszę go przeczytać. Trudno nie zgodzić się z Podłuchem, że książka ta, mimo dość schematycznej fabuły, jest świetnym kawałkiem fantasy. Ma w sobie to "coś", dzięki któremu trudno się od niej oderwać, zaś po jej skończeniu ma się ochotę na więcej.

Podoba mi się sposób w jaki jest napisany Przywoływacz Dusz. Z jednej strony już po kilku stronach zaczyna się coś dziać, zaś po kilkudziesięciu akcja zaczyna pędzić, z drugiej autorka umiejętnie wplata w tekst informacje o przedstawianym świecie. Dzięki temu nie mamy nudnego wprowadzenia, jednocześnie zaś czytelnik nie ma uczucia, że informacji o świecie jest za mało. Kolejne elementy układanki dopasowują się powoli i wielokrotnie zmuszeni będziemy zweryfikować swoje poglądy na temat świata opowieści, jednak żadna z przyszłych informacji nie jest nam potrzebna do zrozumienia aktualnie czytanych wydarzeń. Wydaje mi się to najlepszym z możliwych sposobem wprowadzenia czytelnika w świat opowieści.

Przywoływacz Dusz opowiada o Martrisie Drayke, drugim synu króla Margolanu, wnuku Bava K'aa - ostatniej Przywoływaczki Dusz. Poznajemy go w Nawiedziny - w dniu, w którym duchy chodzą otwarcie po świecie i każdy może je zobaczyć. Widzenie duchów nie jest dla Trisa niczym niezwykłym, gdyż w odróżnieniu od innych ludzi, jest on w stanie widzieć je zawsze, nie tylko w dzień ich święta. Tego dnia jednak po raz pierwszy dostaje ostrzeżenie od ducha, niebezpieczeństwo czyha ze strony Łapacza Dusz...
Bardzo szybko poznajemy przyrodniego brata Martrisa - Jareda - następce tronu i wielkiego okrutnika. Tris wraz z siostrą Kaity próbują uświadamiać ojcu jakim człowiekiem jest jego pierworodny, niestety król nie chce przyjąć faktów do wiadomości. Wszystko wróży czarną przyszłość królestwa Margolanu. Noc zaś nadejdzie szybciej niż się tego ktokolwiek spodziewa...
O ile Tris jest głównym bohaterem tej książki, o tyle główną bohaterką jest Kiara Sharsequin - następczyni tronu Isencroftu od dziecka zaręczona z dziedzicem Margolanu. Jej kraj jest słynny z tego, że każdy jego mieszkaniec doskonale obchodzi się z bronią i Kiara nie jest wyjątkiem, to księżniczka-wojowniczka. Jest także wybranką Pani - bogini, która pobłogosławiła ją na polu bitwy i oznajmiła, że ma co do niej swoje plany. Nadchodzi czas ich wypełnienia...

Martin umiejętnie splata losy bohaterów budując powiązania, z których części daje szybko poznać czytelnikowi, resztę zaś ukrywa sprawiając nam później duża niespodziankę. Jej świat pełen jest magii jakiej nie znamy i pełnych głębi bohaterów zarówno żywych jak i (nie)umarłych.
W Przywoływacz Dusz widzimy zmagania Trisa z jego nowo odkrytą mocą, która jest tak samo wielka jak nieokiełznana, przerażająca zarówno dla niego, jak i jego otoczenia. Pytanie czy uda mu się opanować swoją magię i ocali świat przez rządami zła jest cały czas otwarte. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejną część cyklu, która w polskich przekładzie ukaże się już 10 czerwca. Wszystkim zaś pragnę polecić Przywoływacz Dusz jako świetny kawałek fantasy, który czyta się bardzo dobrze, błyskawicznie połykając kolejne strony.

Jedyną moją wątpliwość w całej książce, wzbudziły końcowe wydarzenie rozgrywające się po przekroczeniu mostu. Doprawdy nie rozumiem, dlaczego autorka nie wyjaśniła motywacji króla Stadena, albo nie napisała, że to nie król, ale generał stał za wydarzeniami. Mogę sobie wymyślić kilka teorii wyjaśniających wszystko, ale wołałaby o tym przeczytać, a nie zgadywać. No, ale może wyjaśni się to trochę w następnej części? Zobaczymy. Niezależnie od tego książka była bardzo dobra i jeszcze raz pragnę ją wszystkim bardzo polecić :)

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Dwójka bez sternika.

środa, 18 maja 2011

Wielka księga opowieści o czarodziejach: Tom 2

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 432
Wymiary: 125 x 205 mm
Tytuł oryginału: The Mammoth Book Of Sorcerer's Tales
Tłumaczenie: Marcin Mortka

Ocena
ocena ogólna: 4/6

Skoro pożyczyłam od Ysabell dwa tomy Wielka księga opowieści o czarodziejach to i drugi tom trzeba było przeczytać. Generalnie prezentował podobny poziom jak pierwszy.
Drugi tom Wielkiej księgi opowieści o czarodziejach składa się z następujących jedenastu opowiadań (obok ocena):

- Darrell Schweitzer: Życie czarownika (To Become a Sorcerer) 3/6
- Ralph Adams Cram: Rue M. le Prince, nr 252 (No. 252 Rue M. le Prince) 3/6
- Ursula K. Le Guin: Kości ziemi (The Bones of the Earth) 4+/6
- A.C. Benson: Zamknięte okno (The Closed Window) 5-/6
- Lawrence Schimel i Mike Resnick: Odarcie z iluzji (Disillusioned) 4+/6
- Esther M. Friesner: W królestwie smoków (In the Realm of Dragons) 4+/6
- Tim Lebbon: Wieczność (Forever) 4/6
- David Sandner: Czarodziej Popiołów i Deszczu (The Wizard of Ashes and Rain) 4+/6
- James Bibby: Ostatnia wiedźma (The Last Witch) 5/6
- Louise Cooper: Ostatnie rytuały (Last Rites) 3+/6
- Peter Crowther: Niekończąca się waśń (The Eternal Altercation) 3+/6

Najbardziej (co zresztą widać z ocen) podobało mi się opowiadanie Ostatnia wiedźma opowiadające o współczesnej nastolatce, która jest ostatnią wiedźma na świecie. Ma z tego powodu prawie same kłopoty i wielokrotnie w dzieciństwie musiała się przeprowadzać z powodu swojego dobrego serca i spełniania marzeń dorosłych. Teraz już wie, że nie należy spełniać tego rodzaju życzeń i wszystko wydaje się w porządku, ale tak nie jest, bo tropem ostatniej wiedźmy zaczyna podążać pewien wścibski dziennikarz...

Zamknięte okno należy pochwalić za ładne budowanie uczucia grozy, Odarcie z iluzji za przewrotny tytuł i swoisty humor, W królestwie smoków zaś za ładne smocze kawałki.
Wypada także wspomnieć o Kościach ziemi, opowiadaniu ze świata Ziemiomorza, które opowiada o tym jak Ogion (nauczyciel Geda) nie powstrzymał trzęsienia ziemi.

Ogólnie nie było źle, ale mogło by być lepiej. Fakt jest faktem, że ja generalnie wolę powieści, ale i tak kilka z tych opowiadań było bardzo słabych, no dobrze napiszę to inaczej, kilka z nich mi się całkowicie nie podobało, może były świetne, tylko czytało mi się je bez przyjemności ;)

Znów ogólnie nie polecam, choć jak wiadomo są gusty i guściki, więc może ta książka was zachwyci? Kto wiem? Dla mnie to pozycja raczej przeciętna.

Książkę przeczytałam dzięki Ysabell, która pożyczyła mi swój egzemplarz, za co serdecznie dziękuję :)

poniedziałek, 16 maja 2011

Stieg Larsson: Dziewczyna, która igrała z ogniem

Informacje ogólne
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2009
Objętość: 704 strony, 158 tys. słów
Wymiary: 135 x 210 mm
Cykl: Millennium (tom 2)
Tytuł oryginału: Flickan som lekte med elden
Tłumaczenie: Paulina Rosińska
Czyta*: Krzysztof Gosztyła

Ocena*
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4+/6

Bolesne jest pisanie recenzji po dwóch tygodniach po wysłuchaniu książki, bo się już słabo pamięta co się chciało napisać. Nawet miałam wtedy wenę na pisanie tej recenzji tylko czasu brak :( No i wyszło, jak wyszło.
Pamiętam, że szczególnie w początkowej części książki, strasznie mnie coś irytowało (chyba głównie sceny brutalnego seksu). Szczerze to zastanawiałam się mocno, czy nie dać sobie z tą książką spokoju. Zanim jednak zdążyłam podjąć decyzję, zaczęło być bardziej interesująco, więc wysłuchałam jej jednak do końca.
Początkowo książka jest mało interesująca i właściwie chyba pierwsza połowa to wprowadzenie do zasadniczej akcji. Potem zaś wydarzenia tak ruszają z kopyta, że trudno za nimi nadążyć.

Czytałam opinie, że irytujące jest w tej książce wyszczególnianie prozaicznych czynności bohaterów. To mi nie przeszkadzało. Jednak opisy czynności związanych z komputerem, że Mac taki a taki, że program o nazwie itp., doprowadzały mnie do pasji. Nie pamiętam czy tak samo było w Mężczyznach, chyba tak, ale dopiero pod koniec, za to w Zamku, który teraz słucham jest tak na pewno i nadal strasznie mnie to irytuje. Część z tych rozwiązań wydaje się nawet realna, ale sposób opisywania tego doprowadza mnie po prostu do pasji i nic na to nie potrafię poradzić. Mimo tego książkę polecam, tylko przygotujcie sobie na podorędziu od razu ostatnią część tej trylogii, bo Dziewczyna, w odróżnieniu od Mężczyzn, nie jest zamkniętą całością i na pewno będziecie chcieli wiedzieć co wydarzy się dalej.

*Książki słuchałam.

sobota, 14 maja 2011

Orson Scott Card: Wezwanie Ziemi

Dane pierwszego wydania
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wydania: 1995
Dane najnowszego wydania
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 284
Wymiary: 140 x 200 mm
Informacje ogólne
Cykl: Powrót do domu (tom 2)
Tytuł oryginału: The Call of Earth
Tłumaczenie: Edward Szmigiel
Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 4+/6

Druga część cyklu Powrót do domu jest zupełnie inna niż pierwsza. Nafai jest postacią prawie marginalną, zaś Card wprowadza mnóstwo innych postaci. Chyba najważniejszym z nowych bohaterów jest Vozmuzhalnoy Vozmozhno zwany Moozh - generał Gorayni.
Wojskowy jest postacią bardzo ciekawą. Z jednej strony jest jednym z najważniejszych generałów imperium Gorayni, z drugiej zaś czuje nienawiść do imperatora i jego ludu. Sam Moozh wywodzi się z plemienia górali Sotchitsiya, którzy za czasów jego pradziadka za przykładem Basiliki oddali władzę kobietą, co przypłacili później podbojem przez imperium Gorayni. W związku z tym Moozh pogardza Basiliką i jej prawami, zaś jego marzeniem jest zniszczyć imperatora i jego imperium. Moozh wierzy, że imperator jest wcieleniem boga, ponieważ od czasów jego młodości bóg przeciwstawia się jego planom. Wielokrotnie sprawiał, że zapominał o swoim świetnym pomyśle i musiał wymyślać go od nowa. Jego życiowym celem stało się przeciwstawianie jego woli.
Postacią, która odegra bardzo ważną rolę w przedstawionych wydarzeniach jest Torstiga - niewolnica, której Naddusza dała wolność jednocześnie skazując na los świętej kobiety. W czasie wprowadzania postaci Spragnionej (tak brzmi jej imię w języku Basiliki) naszły mnie wątpliwości co do spójności przedstawionego świata. Z jednej strony wiemy, że Naddusza jest po prostu rezydującym na orbicie Harmonii komputerem, który, z samej swej istoty, nie może zsyłać na ludzi proroczych wizji. Oczywiście może powodować sny, które się wydają być takimi wizjami, powodując u ludzi działania doprowadzające do "przepowiedzianych" wydarzeń, przecież jednak nie może przewidywać zdarzeń losowych. Zaś w przypadku opisanej wizji Torstigi, moim zdaniem miało miejsce przewidywanie przyszłości:
Pewnego dnia spojrzała na swego pana i zaczęła łkać, a on nie mógł jej uspokoić. Tego samego popołudnia nadzorował budowę wspaniałego nowego domu dla jednego z najbogatszych ludzi w mieście i powalił go kamień, który wyślizgnął się z rąk załogi usiłującej wstawić go na miejsce. Dwóch niewolników połamało sobie kości podczas tego wypadku, a pan Spragnionej upadł na ulicę i został stratowany przez konia.*
Jasne można dorabiać do tego teorię, że to Naddusza spowodował, że ludzie upuścili ten kamień. Można, tylko po co. Scena ta nie ma większego znaczenia dla reszty książki, więc po co wzbudzać w ludziach wątpliwości co do jej spójności? Dla mnie jest to jeden z dwóch powodów, dla których Wezwanie Ziemi podobało mi się mniej niż Pamięci Ziemi. Drugi z powodów jest dość subiektywny. Po prostu po pierwszej części zakładała, że oni już wyruszą, podczas gdy przez całą książkę oni się cały czas do tego przygotowują. Owszem, dzieje się mnóstwo innych rzeczy, można wręcz powiedzieć, że pustynna grupa jest tu zmarginalizowana, no, ale ja chciałam, aby oni już wyruszyli, i co ja na to poradzę, że tak właśnie jest?

Na początku powieści poznajemy wydarzenia rozgrywające się w Basilice. Młodsza córka Rasy dowiaduje się o tragicznej śmierci swego ojca i sama udaje się na poszukiwanie swojej siostry, aby oznajmić jej tę wieść. Kokor bardzo zazdrości starszej siostrze sławy i głosu, co powoduje, że odkrywszy jej naganny postępek, dopuszcza się niespodziewanego czynu.
Tymczasem do Rasy przychodzi żołnierz, który wypuścił z miasta Nafai, i prosi ją o ochronę. Rasa dochodzi do wniosku, że nie jest w stanie go chronić i wysyła go do Gorayni, z listem wyjaśniającym, że pomógł pokonać stronników ich wrogów Potokgavan. W ten właśnie sposób Vozmuzhalnoy Vozmozhno poznaje sytuację panującą w Basilice i postanawia wykorzystać nadarzającą się sposobność.
W tym czasie na pustyni Elemak ma sen, w których Naddusza zsyła mu wizję żon. Po wysłuchaniu tej historii ojciec postanawia, mimo grożącego im niebezpieczeństwa, wysłać trzech z synów do Basiliki. Dwaj starsi chętnie się na to godzą tęskniąc do wygód miasta. Nafai jedzie obrażony na Nadduszę, że to nie jemu zesłał ten sen. W Basilice rzeczywiście odbywają się śluby kilku z ważnych bohaterów, zaś jeden z nich ostatecznie pieczętuje przyszłość miasta.

Biorąc pod uwagę prolog, który opowiada o przyszłości Basiliki na przestrzeni najbliższych lat, tym razem mogę już chyba założyć, że następna część będzie już o podróży. Wreszcie! Tak więc pozostaje mi czekać cierpliwie na kolejną część, tę część polecić zaś tym, którzy lubią nie tylko science-fiction, bo choć moim zdaniem książka ta nadal wpisuje się w ten gatunek, to jest na jego krawędzi.

*strona 149
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka.

wtorek, 10 maja 2011

Ratunku!

Nie mam czasu, nie mam siły, nie mam weny! Po dwóch miesiącach przerwy wróciłam do pracy i po powrocie do domu po prostu nie wiem w co mam ręce włożyć*. Już pięć recenzji czeka na napisanie i doczekać się nie może. Myślałam, że uda się w weekend, ale stawianie nowego kompa (dla mnie) i reinstalowanie starego (dla rodziców) zjadło mi oba dni i jeszcze wczorajszy wieczór. Okazało się jeszcze, że klawiatura, którą kupiłam (najtańsza**) jest do... no nie będę się wyrażać, więc właściwie to powinnam sobie jeszcze kupić inną klawiaturę :/
I jest do zrobienia jeszcze to, i tamto, i wogóle :/ Poza tym po siedzeniu 8 rodzin w przed kompem w robocie, w domu mnie już do niego za bardzo nie ciągnie... W efekcie w czytniku RSS mam ok. 200 zaległych wpisów z blogów czytelniczych i 260 robótkowych i już nawet w moich ulubionych blogach czytelniczych mam zaległości :/
Miałam napisać przedpremierową recenzję "Wezwania Ziemi" Carda, premiera dziś, a ja nie napisałam jeszcze ani słowa :( No, nic trudno, recenzja będzie normalna, a nie wyprzedzająca, bo ja do niej muszę usiąść na spokojnie. Dobrze chociaż, że książkę zdążyłam przeczytać...
No to się wyżaliłam. To teraz proszę trzymać kciuki, abym w ten weekend miała wenę na napisanie tych zaległych recenzji i mogła z nowymi siłami przystąpić do czytania i recenzowania kolejnych książek :)

*oczywiście nie skończyłam jeszcze poprzeprowadzkowego cyrku
**do tej pory regularnie kupowałam najtańsze klawiatury i były ok.

środa, 4 maja 2011

27 zakładek na 27 urodziny - rozdawajka

Liczba 27 jest w liczbą szczególną, bo otrzymujemy ją po podniesieniu liczby 3 do potęgi 3. Człowiek ma w swoim życiu szansę tylko trzy razy obchodzić urodziny, których numer jest tożsamy z liczbą do samej siebie. Kolejno są to: pierwsze urodziny (1 do 1), czwarte urodziny (2 do 2) i ostatnie dwudzieste siódme urodziny. 4 do 4 daje 256, więc przy obecnym stanie nauki są one dla nas nieosiągalne :)

Właśnie dzisiaj obchodzę swoje dwudzieste siódme urodziny i z tej okazji chciałabym ogłosić rozdawajkę: "27 zakładek na 27 urodziny". Zapisywać się można do 30 maja do północy, czyli przez najbliższe 27 dni :)
Do wygrania są, wykonane przeze mnie własnoręcznie, szydełkowe zakładki:

Aby nawet ostatnia wylosowana osoba miała jakiś wybór przedstawionych jest 30 zakładek, ale rozlosuję tylko 27 z nich.
Zakładki mają długość 16-18 cm (krótsze są tylko 15 i 30) oraz szerokość 2-4 cm (2 cm mają 3, 5 i 18), wykonałam je z bawełnianego kordonku i usztywniałam roztworem soli (kuchennej).

Teraz kilka zasad:
1. Zapisywać się można tylko i wyłącznie w komentarzach do tego wpisu. Zapis musi zawierać mail osoby zgłaszającej się (może być z dowolną czytelną wstawką antyspamową).
2. Każdy zapisujący się proszony jest o podanie co najmniej trzech numerów zakładek zgodnie z kolejnością preferencji (numery ze zdjęcia z końca wpisu). Czym dłuższa ta lista tym lepiej, bo większa szansa, że nie będę musiała wysyłać dodatkowych maili. Listy preferencji nie trzeba zamieszczać, ale w taki przypadku uznaję, że zgłaszającemu jest wszystko jedno i w przypadku wylosowania zakładka dla takiej osoby zostanie wybrana na końcu (losowo z trzech ostatnich).
3. Po losowaniu będę zmuszona wysłać i otrzymać masę maili, dlatego ustalam termin 3 dni (= 3*24 h) jako nieprzekraczalny czas, w którym wylosowana osoba będzie musiała odpowiedzieć na maila dotyczącego wyboru zakładki. W przypadku niedotrzymania terminu zostanie ona pominięta, ja zaś będę losować ponownie.
4. Będzie mi bardzo miło jeżeli umieścicie informację o tej rozdawajce na swoim blogu/stronie aczkolwiek gest ten nie wpłynie w żaden sposób na szansę wygrania zakładki.

To tyle :) Teraz pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że znajdzie się choć 27 chętnych ma moje wytwory :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...