poniedziałek, 31 stycznia 2011

Orson Scott Card: Cień olbrzyma

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 344
Wymiary: 142 x 202 mm
ISBN: 978-83-7469-471-1
Cykl Ender (tom 8), Saga Cienia (tom 4)
Tytuł oryginału: Shadow of the Giant
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5-/6
stopień wciągania: 5-/6
uczucie własne: 5-/6

Han Tzu zostaje zaproszony na spotkanie, na którym proponowana jest mu emigracja z Ziemi. Kiedy odmawia dostaje mandat niebios. Randi - zastępcza matka, którą znalazł Achilles dla jednego z ukradziony embrionów, jest przekonana, że nosi jego dziecko. Uważa go za nowego Aleksandra Wielkiego i nie może uwierzyć w żadną podawaną w mediach informację. Postanawia, że za wszelką cenę ukryje swoje dziecko przed prześladowcami i wychowa je w kulcie ojca.
Peter wyrusza na spotkanie z Kalifem, udaje mu się udowodnić, że jest on marionetką w rękach swojego otoczenia. Groszek i Petra nadal szukają swojego największego skarbu. Rackham proponuje Groszkowi wyprawę statkiem kurierskim, która ma dać mu szansę na wyleczenie, w zamian oczekuje, że chłopak pomoże Hegemonowi zjednoczyć świat. Virlomi zaczyna pokazywać nagrania mówiące o bestialstwie muzułmanów w stosunku do Hindusów. Ukazuje się w nich jako boginie, czy jest możliwe, że sama uwierzyła w swoją boskość?

Chyba można napisać o Cardzie, że najlepiej wychodzą mu początki serii. Gra Endera była genialna, Cień Endera był świetny, a potem czym dalej, tym (trochę) gorzej.
Cień olbrzyma kończący (przynajmniej na chwilę obecną, bo autor zostawił sobie furtki) Sagę Cienia nie jest tak zły, jak Dzieci umysłu nie ma ich nawet co porównywać. Jednak książce tej brakuje już tego "czegoś", nadal jest ciekawa, nadal jest wciągająca, ale to już nie jest to. Po prostu nieśmiałe 5-.

Myślą, która mnie nie opuszczała w trakcie lektury, było pytanie, gdzie właściwie jest w tej książce to science-fiction? Trudno zakwalifikować ją inaczej, bo Groszek jest taki, a nie inny, bo przewijają się rozmowy na temat statków wylatujących z Ziemi. Ale tak naprawdę to jest to opowieść o globalnej wojnie, w której każda ze stron dąży do zdobycia władzy nad światem. Środki używane do walki nie różnią się zasadniczo od tych, o których słyszymy w informacjach, zaś cała fantastyka naukowa, jest tylko i wyłącznie tłem. I to jest właściwie chyba główny zarzut, który jej stawiam. Jak widać z oceny, jest on prawie nieistotny ;)

A teraz gratisy XD - recenzje dwóch opowiadań: Więzienie Mazera i Oszust które ukazały się w Nowej Fantastyce 12/2010.

Więzienie Mazera opowiada o locie Rackham Mazera, który pozwolił mu przeżyć współczesnych mu ludzi. Dowiadujemy się o dręczącej go nudzie i niechęci do powrotu i objęcia dowództwa nad flotą w dniu decydującej bitwy. Pewnego dnia pisze do niego młody Graff, co w końcu staje się początkiem jego Szkoły Bojowej.
Opowiadanie było bardzo ciekawe. Moje plany przeczytania go w dwóch ratach zostały brutalnie zweryfikowane przez życie ;) Jedyne wątpliwości budzą we mnie kwestie czasowe, ale przecież podróż z prędkością światła może zdziałać wszystko ;)

Oszust opowiada o dzieciństwie Han Tzu, o opiece jaką otaczał go ojciec, o wiecznie nieobecnej matce i o nauce do której nieustannie był zmuszany.
Opowiadanie jest raczej przeciętne. Moje niezrozumienie budzi fakt, że ojciec chłopca nie wiedział, że jego czujnik rejestruje wszystko wokół niego. W przypadku Endera był to powszechnie znany fakt, o którym wiedzieli nawet jego koledzy. Ender i Han Tzu są rówieśnikami, więc jedynym wytłumaczeniem tej niewiedzy mogą być różne państwa, ale ten argument jakoś mnie nie przekonuje.

Książkę czytałam na czytniku, opowiadania w podanym miesięczniku.

niedziela, 30 stycznia 2011

Rick Riordan: Ostatni Olimpijczyk

Informacje ogólne
Wydawca: Galeria Książki
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 400
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-62170-04-3
Cykl: Percy Jackson i bogowie olimpijscy (tom 5)
Tytuł oryginału: The Last Olympian
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska

Ocena
ocena ogólna: 5=/6
fabuła: 5=/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 5=/6

Ostatni tom cyklu o Percym opowiada (jak można się spodziewać) o ostatecznym starciu z Kronosem. Tyfon zostaje uwolniony i wyrusza do Nowego Yorku, aby zniszczyć Olimp. Wszyscy bogowie (poza Neptunem i Hadesem) wyruszają mu na spotkanie i bezskutecznie starają się go zatrzymać. Neptun toczy wojnę z tytanami mórz, zaś Hades nie zamierza się mieszać.
Nadszedł czas, aby Percy poznał całą przepowiednię. Nico namawia go na ostateczny krok, jego zdaniem jedyne rozwiązanie mające szansę pomóc w obronie świata. Armia Kronosa nieubłaganie zbliża się do Nowego Jorku. Czy uda się uratować świat?

Ostatni Olimpijczyk wpisuje się w poziom pozostałych tomów. Nie ma w nim zbyt wielu niespodzianek, choć w kilku miejscach udało sie autorowi mnie zaskoczyć. Podobało mi się zakończenie, w sumie typowy happy end, ale nie do końca. Ciekawą postacią jest osoba Hestii - bogini ogniska domowego, która pomaga Perciemu zrozumieć wiele spraw.
Wszystkim miłośnikom serii książkę polecam, zaś do zapoznania się z tym cykle zachęcam jednak przede wszystkim młodzież, bo osoby nieco starsze, mogą, tak jak ja, trochę marudzić ;)

niedziela, 23 stycznia 2011

Michael Scott Rohan: Rogi Tartarusa i Zaklęcie imperium


Informacje ogólne
Współautor: Allan Scott
Wydawca: Amber
Rok wydania: 1995
Liczba stron: 234, 240
Wymiary: 125 x 190 mm
ISBN: 83-7082-793-4, 83-7082-831-0
Tytuł oryginału: A Spell of Empire & The Horns of Tartarus
Tłumaczenie: Anna Reszka

Ocena
ocena ogólna: 3/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 3/6
uczucie własne: 3/6

Rogi Tartarusa i Zaklęcie imperium to kolejna książka obrazująca "genialność" wydawnictwa Amber (jakiś czas temu pisałam w jaki sposób wydali Aurian). Książka, która jest całością, podzielili na dwie części. Każdej z nich nadali inny tytuł i dopisali jeszcze na każdej numer tomu... Taak... i jestem ciekawa na jakiej podstawie czytelnicy mieli się zorientować co jest kontynuacją Rogów Tartarusa, albo co pierwszym tomem dla Zaklęcia imperium. Ja uzyskałam te informacje w internecie, ale przecież, to nie o to chodzi...

Wracając jednak do książki. Cóż, właściwie to ja naprawdę nie wiem dlaczego ją przeczytałam. Już od początku wydawała mi się dość dziwna, ale, nie umiem wyjaśnić dlaczego, brnęłam dalej. Jak widać z ocen, dalej wcale nie było lepiej.
Przeczytałam tę książkę od początku do końca i w sumie to żałuję straconego czasu. Kilka pomysłów może i było ciekawych, ale ogólnie książka nie była warta poświęconych jej chwil.

Książka opowiada o wyprawie (1) pół człowieka będącego jednocześnie magikiem i muzykiem, (2) potomka Wikingów umiejącego wyczuć nosem magię, (3) szlachcica, który umie czarować tylko w stanie nietrzeźwym i (4) tajemniczej łowczyni (te numerki w nawiasach mają oznaczać kolejne osoby, bez nich miałam wrażenie, że wszystkie określenia tyczą się jednej postaci). Wyprawa ma na celu znalezienie drugiego rogu Tartarusa a potem zniszczenie obu, bo są one uważane za wielką broń. Po drodze dzieje się wiele dziwnych rzeczy, a czym dalej tym gorzej.

Świat przedstawiony jest dość dziwaczny i mnie przejął lekkim niesmakiem. Jego istota nie została za bardzo wyjaśniona, autorzy udzielają czytelnikowi tylko strzępkowych informacji, przez co łatwo można się pogubić. Cóż mi się nie podobało i nikomu nie polecam. Mam nadzieje, że w przypadku Rohana jest to wypadek przy pracy i inne jego książki są lepsze, bo po dalsze części cyklu Zima świata nadal zamierzam sięgnąć.

sobota, 22 stycznia 2011

Marcin Bruczkowski: Bezsenność w Tokio

Informacje ogólne
Wydawca: Rosner & Wspólnicy
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 396
Wymiary: 145 x 205 mm
ISBN: 83-89217-51-1

Ocena
ocena ogólna: 5/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

Bezsenność w Tokio to opowieść o życiu gajdzina* we współczesnej Japonii. Marcin Bruczkowski na przykładzie wybranych sytuacji ze swojego dziesięcioletniego pobytu w tym kraju, pokazuje je z punktu widzenia mieszkającego tam Europejczyka. O ile dobrze policzyłam, opowieści pochodzą z lat 1984-1994.

Książka napisana jest z wielką dawką humoru. Pokazuje codzienne życie, które obfituje w dziwne dla nas (Europejczyków) rzeczy. Okazuje się, że w Japonii popularne są publiczne łaźnie, zaś łazienka w mieszkaniu to niedostępny zwykłym ludziom luksus, nawet toaleta jest oznaką zamożności.
Razem z autorem poznajemy Irlandczyka Seana, który uświadamia nam, że na ulicy można zdobyć 2-3 letni sprzęt elektroniczny, którego pozbywają się zamożni Japończycy. Okazuje się, że Japonia, to kraj wymarzony dla autostopowicza, bo ta metoda podróży jest tam nieznana. Na przykładzie Kalifornijczyka Dwayne dowiadujemy się, że Japończycy mają trudności ze zrozumieniem, że człowiek o wschodnich rysach także może być obcym. Zaś znajomość Bostończykiem Michaelem uświadamia nam, że w okolicach Tokio praktycznie nie ma klubów karate.

Książkę czytało mi się świetnie i miałam duży problem, aby się od niej oderwać. Bruczkowski opowiada swoją historię z wielkim poczuciem humoru i aż trudno nie uśmiechać się co kilka stron. Czytelnik może się dużo dowiedzieć o realiach panujących w Japonii, a w szczególności w Tokio. Ja byłam zszokowana odmiennością ich kultury. Wszystkim Bezsenność w Tokio serdecznie polecam!

*Gadzin to określenia na każdego obcego przebywającego na stałe w Japonii. Osoby takie są traktowane z dużą nieufnością i nie wszędzie są mile widziane. Ze względu na to każdy inny spotkany gadzin jest potencjalny przyjacielem.

czwartek, 20 stycznia 2011

Robin Hobb: Przeznaczenie Błazna

Informacje ogólne
Wydawca: MAG
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 448, 397
Wymiary: 115 x 185 mm
ISBN: 83-89004-87-9, 83-89004-99-2
Cykl: Złotoskóry (tom 3)
Tytuł oryginału: Fool's Fate
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 5-/6

Przeznaczenie Błazna to przede wszystkim opowieść o wyprawie po głowę Lodognia. Książę, jego magiczne kręgi i mały odział gwardzistów wyruszają do Zawyspiarzy. Młotek jest przekonany, że umrze od choroby morskiej, przez co wysyła bardzo nieprzyjemną muzykę, która zadręczy wszystkich na statku.
Po dotarciu na Zylig, okazuje się, że Zawyspiarze nie są zachwyceni misją księcia. Na wyspie klanu Narwala, narczeska przechodzi właśnie rytuał stawania się kobietą. Potwierdzenie zaręczyn w domu jej matek, okazuje się nie całkiem tym, czego spodziewa się książę i jego świta.
Po dotarciu na wyspę smoka, rozpoczyna się żmudna przeprawa przez lodowiec. Wydaje się, że uczestnicy wyprawy nie są na wyspie sami. Czy tajemniczy Czarny Człowiek jest ich wrogiem czy przyjacielem? Czy Lodogień to rzeczywisty smok, czy legenda?

Akcja w Przeznaczeniu Błazna znowu zwalnia. Nie jest aż tak źle, jak w Misji Błazna, ale zdecydowanie mniej wciągająco niż w Złocistym Błaźnie. Właściwie dopiero za połową (czyli w polskim wydaniu papierowym pewnie w drugim tomie) książka zaczyna być mocniej wciągająca, chociaż pod koniec znowu akcja trochę zwalnia.
Przeznaczenie Błazna jest książką dobrą. Hobb zamyka w niej większość ludzkich wątków, choć kilka nadal pozostaje otwartych. Niedokończony pozostaje także wątek smoków. O ile dobrze zrozumiałam jest on kontynuowany w The Rain Wild Chronicles - serii składającej się aktualnie z dwóch części: Dragon Keeper (2009) i Dragon Haven (2010), z zapowiadaną na ten rok kolejną książka. Znając polskich wydawców, to pewnie długo jeszcze przyjdzie nam poczekać na ich polską wersję...

Przeznaczenie Błazna oczywiście wszystkim miłośnikom twórczości autorki polecam, choć moim zdaniem poprzednia część była sporo ciekawsza ;)

Książkę czytałam na czytniku.

wtorek, 18 stycznia 2011

Mingmei Yip: Pawilon Kwiatu Brzoskwini

Informacje ogólne
Wydawca: Świat Książki
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 592
Wymiary: 125 x 200 mm
ISBN: 978-83-247-1839-9
Tytuł oryginału: Peach Blossom Pavilion
Tłumaczenie: Krzysztof Obłucki

Moich stałych czytelników zapewne zdziwił brak oceny przy tej książce. Wynika to z faktu, że książki tej nie przeczytałam. Doszłam do 184 strony i... właściwie to nawet nie stwierdziłam, że dalej nie czytam, tylko przerwałam, a potem przez dwa tygodnie nie miałam wcale ochoty żeby po nią sięgnąć, więc uznałam, że dam sobie z nią spokój.

Pawilon Kwiatu Brzoskwini ma dość szczególny styl narracji, już od pierwszych stron miałam wrażenie, że do tej książki pasuje czytanie bardzo powolne. Ja powoli czytać nie umiem, dlatego styl ten nieco mnie denerwował. Jeżeli kiedyś powstanie z tego audiobook to myślę, że z chęcią spróbuje jeszcze raz przymierzyć się do tej książki, ale w formie czytanej nie sprawia mi ona przyjemności.

Pawilon Kwiatu Brzoskwini to opowieść 98-letniej kobiety, która przedstawia wnuczce historię swojego życia. W tym wstępie dowiadujemy się, że Xiang Xiang mieszka obecnie w Kalifornii, choć urodziła się i wychowała w Chinach. W wieku trzynastu lat trafiła do ekskluzywnego domu publicznego, gdzie inna z jego mieszkanek próbowała nauczyć ją żyć z tą profesją.

Taaak. Przez cały czas czytania, co chwilę stawały mi w oczach scenki z filmu Wyznania gejszy. Co prawda film miał miejsce w Japonii, o żadnym wyjeździ do Ameryki nie było mowy, Chiyo miała siostrę i było jeszcze mnóstwo innych rzeczy inaczej, ale i tak stawał mi w oczach, co w żaden sposób nie uatrakcyjniało lektury. Spasowałam. Mnie nie wciągnęło. Widzę w tej książce tylko jeden plus: ma ładne literki, czyli dość duże, aby mi się oczy nie męczyły :)

niedziela, 16 stycznia 2011

Ursula K. Le Guin: Grobowce Atuanu

Dane pierwszego wydania
Wydawca: Phantom Press
Rok wydania: 1990
Dane najnowszego wydania
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 224
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-245-7935-8
Informacje ogólne
Cykl: Ziemiomorze (tom 2)
Tytuł oryginału: The Tombs of Atuan
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Czyta: Roch Siemianowski

Ocena*
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5-/6
uczucie własne: 4+/6

W podziemnych grobowcach na wyspie Atuan trwają w półśnie Bezimienni**. Mają oni ciągle tę samą kapłankę, która wiecznie się odracza w dziewczynce urodzonej w dzień śmierci poprzedniczki. W kompleksie świątynnym mieszczącym grobowce czczeni są także inni bogowie. Teoretycznie Arha - Pożarta - kapłanka Bezimiennych jest najważniejsza, ale to do świątyni boga-króla spływają największe dary, Bezimienni dostają tylko czasem kilku skazańców do złożenia w ofierze, ich kult powoli zostaje zapomniany, a wraz z nim ich kapłanka.
Tenar poznajemy jako małą dziewczynkę jeszcze w domu rodziców. Matka bardzo ją kocha, zaś ojciec próbuje jej wypersfadować tę miłość tłumacząc, że i tak Tenar zostanie im odebrana. Niedługo potem dziewczynka trafia do swojego miejsca przeznaczenia i zostaje pożarta. Od tej chwili jest Arhą - jedyną kapłanką grobowców. Podporą tamtych dni jest dla niej Manan, przydzielony jej służący.
Młoda kapłanka stara się dobrze służyć swoim bóstwom, ale z czasem zauważa, że jest jedyną, która o nie dba. Wszelkie próby poprawienia wyglądu grobowców się nie udają. Teoretycznie Arha jest najwyższą kapłanką, praktycznie nie ma żadnej władzy.
Pewnego dnia ma miejsce rzecz niespodziewana, jakiś obcy wtargnął do podgrobia i naruszył jego ciemność swoim światłem! Arha zamyka go w labiryncie. Szybko przekonuje się, że nieznajomym jest czarnoksiężnikiem z Archipelagu. Potem wszystko toczy się niespodziewanym trybem, aż dziewczyna musi podjąć życiową decyzję: pozostać Arhą, czy na powrót stać się Tenar...

Grobowce Atuanu słuchało mi się dobrze. Radość z opowieści psuła mi fakt, że cały czas wyczekiwałam pojawienia się Geda i denerwowałam się, że to jeszcze nie teraz. Wiem, że było to głupotą z mojej strony, ale fakt pozostaje faktem.

Le Guin pokazuje obowiązujące wśród kapłanek mechanizmy władzy, niewiarę tych, które powinny wierzyć najmocniej. Przedstawia nam zagubienie dziecka, które znalazło się w sytuacji, której naprawdę nie rozumie, nawet gdy na pamięć zna historię, która do niej doprowadziła. Widzimy zmagania się Tenar z wyobcowaniem i jej tęsknotę do normalnego dzieciństwa.

Tym, którym spodobał się Czarnoksiężnik z Archipelagu, Grobowce Atuanu serdecznie polecam.

*Książki słuchałam.
**Okładka

sobota, 15 stycznia 2011

Arkady Fiedler: Wyspa Robinsona

Informacje ogólne
Rok pierwszego wydania: 1954
Czyta: Roch Siemianowski

Dane tego wydania
Wydawca: Skrzat
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 278
Wymiary: 140 x 195 mm
ISBN: 978-83-7437-378-4
Cykl: Biały Jaguar (tom 1)

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

Jan Bobera jest synem wirgińskiego pioniera polskiego pochodzenia żyjącym na początku XVIII wieku. W wyniku niesprawiedliwego przejęcia ziemi przez angielskich wielmożów, broniący swojej własności Bober, zmuszony jest uciekać z kraju. Tym sposobem trafia na kaperski statek, który okazuje się zwykła piracką jednostką.
Kapitan statku ma dwóch indiańskich niewolników, których powoli zakatowuje na śmierć. Kiedy skazuje on jednego z nich na powolną śmierć z głodu i pragnienia, poprzez przywiązanie go do masztu i zakazanie wszystkim udzielenia mu pomocy, Jan nie wytrzymuje. Pod osłoną nocy postanawia pomóc biedakowi, niestety prawie zostaje na tym przyłapany. Kiedy następnego dnia kapitan żąda wydania winnego, pod groźbą zabijania kolejnych marynarzy, Bober przyznaje się do swego czynu. Kapitan rzuca się na niego i pozbawia przytomności. Uznanie Jana za zmarłego pozwala jego przyjacielowi usunąć go z oczu kapitana i wykurować. Po odzyskaniu sił Jan postanawia zabić kapitana, zakładając że ma prosty wybór: zabić lub zostać zabitym. Do zabójstwa jednak nie dochodzi, bo burza rozbija okręt, zaś Bober trafia na bezludną wyspę posiadając tylko myśliwski nóż. Idąc za przykładem bohatera swojej ulubionej książki - Robinsona Kruzoe, Bober stara się jakoś sobie zorganizować swoje samotnicze życie.

W czasie swojego pobytu na wyspie, Jan powoli zmienia swoje zdanie na temat Indian, z typowej postawy "zachodniego człowieka" tamtego czasu, na pełną akceptację i uznanie w czerwonoskórych takich samych ludzi jak biali. Obserwowanie jego metamorfozy jest bardzo ciekawe. Mamy także szansę obserwować, jakie niewola wyciska piętno na ludziach i jak zmienia ich w niedowierzające już żadnemu białemu istoty. Pytanie tylko, czy można się temu dziwić, skoro część białych była w tamtych czasach takimi potworami?

Książkę słuchało mi się bardzo dobrze. Myślę, że jej lekturę można polecić każdemu. No dobra, nie każdemu, zdecydowanie nie polecam jej rasistom ;) Ale każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi serdecznie książkę polecam :) Ja na pewno w za jakiś czas sięgnę po kolejną część cyklu, już jestem ciekawa co będzie dalej :)

Książki słuchałam.

piątek, 14 stycznia 2011

Bernard Cornwell: Łupy. Zdobycie Kopenhagi. 1807

Informacje ogólne
Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 366
Wymiary: 110 x 175 mm
ISBN: 978-83-89700-60-5
Cykl: Kampanie Richarda Sharpe'a (tom 5)
Tytuł oryginału: Sharpe's Trafalgar: Richard Sharpe and the Battle of Trafalgar, October 1805
Tłumaczenie: Joanna Jankowska
Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5+/6
uczucie własne: 5/6

Książkę zdecydowanie lepiej się czyta, jak człowiek co chwila nie zgrzyta zębami na wydawcę, jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej części cyklu. Łupy czytało mi się dobrze. Książka była zdecydowanie bardziej w stylu Tygrysa niż Trafalgaru. Tu znowu Sharpe jest czynnym uczestnikiem wydarzeń, a nie człowiekiem, który przypadkiem znalazł się w ich centrum. Książkę wszystkim mogę polecić z czystym sumieniem, ale po Trafalgarze, którego nie polecam przed wydaniem po polsku 2 i 3 części cyklu.

Richard wrócił do ojczyzny, jego sprawy osobiste potoczyły się fatalnie i nie ma pieniędzy. Sharpe postanowił wystąpić z armii i sprzedać swój patent oficerski, niestety okazało się to niemożliwe: tylko zakupiony patent można sprzedać, otrzymanego inną drogą nie. Powodowany irytacją, rusza do miejsca swego wychowania, aby tam okraść właściciela przytułku, w którym dorastał. Sprawy nie toczą się po jego myśli, udaje mu się jednak umknąć.
W żołnierskiej gospodzie, w której Sharpe znalazł schronienie przed pościgiem, spotyka generała znanego mu z wcześniejszej służby. Ten informuje go, że go szukał, gdyż potrzebuje dobrego żołnierza do ochrony adiutanta księcia Yorku, który udaje się z dyplomatyczną misją do Kopenhagi, zaś wyznaczony do tego żołnierz zginął zamordowany w zaułku. Nazajutrz Sharpe dowiaduje się, że oficer wyrusza z misją przekupienia następcy tronu Danii i przekonania go, żeby oddał flotę pod "opiekę" Wielkiej Brytanii. Za pomocą skrzyni pełnej złota, Anglicy mają nadzieję przekreślić plany Bonapartego. Jeżeli jednak przekupstwo się nie powiedzie, są gotowi zdobyć okręty siłą. Część armii już wyruszyła na Danię.
Nie wszyscy są przekonani o słuszności tej dyplomatycznej misji, co więcej są wątpliwości, co do uczciwości wysyłanego adiutanta. Przed wyruszeniem Sharpe otrzymuje nazwisko człowieka z Kopenhagi, który może mu pomóc w razie niebezpieczeństwa. Zostaje także przestrzeżony przed ujawnianiem go ochranianemu oficerowi. Podróż do Dani przebiega spokojnie, ale po przybiciu do brzegu zaczynają się kłopoty...

Książkę przeczytałam w jeden wieczór, choć przyznaję, że przez nią położyłam się zdecydowanie później spać. Fakt ten przemawia jednak na jej korzyść, bo widać, że wciągalność ma wysoką. Fabule nie można niczego zarzucić, choć znowu Cornwell opiera ją o wydarzenia, które nie miały w rzeczywistości miejsca (jak sam przyznaje w nocie historycznej) i tylko realia można uznać za prawdziwe. Książkę mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim, ale po przeczytaniu poprzednich czterech części cyklu, co niestety w chwili obecnej w języku polski jest niemożliwe.

czwartek, 13 stycznia 2011

Robin Hobb: Złocisty Błazen

Informacje ogólne
Wydawca: MAG
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 696
Wymiary: 115 x 195 mm
ISBN: 83-89004-74-7
Cykl: Złotoskóry (tom 2)
Tytuł oryginału: Golden Fool
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz

Ocena
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5+/6
stopień wciągania: 5+/6
uczucie własne: 5+/6

Druga część trylogii Złotoskóry jest całkowicie różna od pierwszej. O ile Misja Błazna dłużyła mi się niemiłosiernie, o tyle Złocisty Błazen wciąga już od pierwszych stron i nie daje odetchnąć do końca.

Tom Borsuczowłosy powraca do Koziej twierdzy i dalej służy panu Złocistemu. Rycerski zgadza się uczyć Sumiennego Mocy. Królowa i jej doradca próbuję przekonać Bastarda do zostania Mistrzem Mocy i utworzeniem kręgu dla księcia, ten jednak cały czas się wzbrania. Rycerski często zagląda do komnaty Ciernia, gdzie spotyka Młotka - przygłupiego służące skrytobójcy. Okazuje się, że Młotek ma bardzo silny dar Mocy, którego nauczył się naturalnie używać. Należy podjąć decyzję, co z tym faktem zrobić.
Srokaci znów dają znać o swojej obecności. Okazuje się, że niebezpieczeństwo z ich strony wcale nie zostało zażegnane. Problem polega jednak na tym, jak ich wytropić.
Tom Borsuczowłosy ma także problemy osobiste, Traf zakochał się beznadziejnie i wcale nie zwraca uwagi na jego rady. Tom nie bardzo wie jak sobie z nim poradzić, bo pamięta, że będąc w jego wieku także nie chciał słuchać starszych. Nierozwiązywany problem narasta...
Jakby tego wszystkiego było mało, w Kozie Twierdzy gości właśnie delegacja Zawyspiarzy i mają miejsce uroczystości związane z zaręczynami księcia Sumiennego i narczeski Elliani. Stosunki łączące cudzoziemców wydają się dziwne, zaś rozmowy podsłuchane w ich komnatach bardzo niepokojące. Pod koniec wizyty Zawyspiarzy, do Kozie Twierdzy przybywa delegacja z Miasta Wolnego Handlu. Kupcy proszą o pomoc w wojnie z Krainą Miedzi i ratowaniu przed wyginięciem rasy smoków. Kernika podchodzi bardzo sceptycznie do ich opowieści.

Złocisty Błazen jest książką wybitną. Hobb sprytnie w niej splata wątki trylogii Skrytobójcy i Kupców i ich żywostatków. Bardzo żałuje, że nie jestem bardziej na świeżo z tą drugą serią, bo niestety sporo szczegółów uleciało już z mojej pamięci. Teraz już wiem, że dwie poprzednie trylogie powinna przeczytać w odwrotnej kolejności niż to zrobiłam, ale nic już na to nie poradzę.
To jak skomplikowany świat stworzyła i sposób w jaki udaje jej się łączyć wszystko w całość mimo tak wielkiej odmienności, jest po prostu genialne. Jestem niezmiernie ciekawa jak ostatecznie splotą się losy bohaterów i już nie mogę się doczekać lektury Przeznaczenie Błazna. Złocistego Błazen wszystkim bardzo serdecznie polecam i zapewniam, że warto męczyć się z brakiem wciągalności w poprzedniej części, bo druga część wynagradza to czytelnikowi z nawiązką.

Książkę czytałam na czytniku.

środa, 12 stycznia 2011

Orson Scott Card: Teatr cieni

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2003
Liczba stron: 304
Wymiary: 142 x 202 mm
ISBN: 83-7337-548-1
Cykl Ender (tom 7), Saga Cienia (tom 3)
Tytuł oryginału: Shadow Puppets
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

Hegemon postanawia uwolnić Achillesa z chińskiego więzienia i sprowadzić go do siebie. Jest przekonany, że zdoła wykorzystać go do swoich celów. Wszyscy odradzają mu taki krok, ale on uważa się za mądrzejszego. W wyniku jego decyzji Petra i Groszek opuszczają osiedle.
Achilles szybko zyskuje sympatię wśród pracowników Hegemona, także że po krótkim czasie Peter może liczyć tak naprawdę tylko na swoich rodziców. Niestety chłopak nie docenia ich inteligencji i początkowo całkowicie ignoruje ich rady. Dopiero ostrzeżenia przekazane przez Groszka ukazuje mu ogrom jego ignorancji.
W tym czasie Groszek z Petrą podróżują po świecie, aby uniemożliwić zlokalizowanie swojego miejsca pobytu. Petrze udaje się przekonać Groszka do spłodzenia z nią dzieci. Ponieważ chłopak chce mieć pewność, że dzieci nie będą miały klucza Antona, zapłodnienie ma się odbyć in vitro. Czy stworzenie takich zarodków, to dobry pomysł, w obliczu czającego się zagrożenia?

Teatr cieni utrzymuje wysoki poziom Sagi Cienia. Książka znów jest bardzo wciągająca i ciekawa. Nie pozostaje mi nic innego, jak ją serdecznie polecić miłośnikom serii :)

Książkę czytałam na czytniku.

wtorek, 11 stycznia 2011

Rick Riordan: Bitwa w Labiryncie

Informacje ogólne
Wydawca: Galeria Książki
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 364
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-62170-03-6
Cykl: Percy Jackson i bogowie olimpijscy (tom 4)
Tytuł oryginału: The Battle of the Labyrinth
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska

Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4+/6

Po Klątwie Tytana miałam nadzieję na książkę tak samo jak ona dobrą, albo nawet lepszą. Niestety trochę się zawiodłam. Bitwa w Labiryncie jest co prawda bardziej interesująca niż Morze potworów ale moje nadzieję, na tendencję wzrostową w tej serii zostały zdruzgotane :(

Percy idzie na dzień otwarty do szkoły Paula. Spotyka tam śmiertelniczkę, która pomogła mu na zaporze Hoovera. Ona to uświadamia mu, że witające przybyłych dziewczęta, w rzeczywistości są potworami. Persiemu ledwo udaje się wydostać ze szkoły. Pod budyniem spotyka Annabeth, która zmienia plany i natychmiast zabiera go do obozu herosów. Tam Percy dowiaduje się o istnieniu zaprojektowanego przez Dedala labiryntu, który, podobnie jak Olimp, przeniósł się za bogami do Ameryki i teraz ciągnie się pod całymi Stanami. Chejron obawia się, że tą drogą armia Kronosa zechce się wedrzeć do obozu, choć wydaje się to niemożliwe, bo najbliższe do niego wejście, znaleziono poza jego granicami.
W obozie wiele się zmieniło od ostatniego pobytu Persiego. Dionizosa nie ma, bo został wysłany w celu sprawdzenia lojalności pomniejszych bóstw, obóz zaś zyskał nowego mistrza szermierki - dorosłego herosa, który za psa ma piekielnego ogara. Poza tym wrócił Tyson, który nie jest już potrzebny w kuźniach ojca. Percy znowu miewa sny, tym razem dotyczące Nico.
Kiedy w czasie ćwiczeń w lesie, Percy z Annabeth dokonują ważnego odkrycia, oczywiste się staje, że konieczna jest misja. Misję dostaje Annabeth, która, niezgodnie z tradycją, postanawia wziąć ze sobą troje towarzyszy: Persiego, Grovera i Tysona. Czy jej misja się powiedzie i uda się uratować obóz?

Bitwa w Labiryncie nie jest książką złą, a nawet jest książką dobra. Ale... Tak naprawdę, to nawet nie umiem zdefiniować tego, co mi się w niej nie podobało. W każdym bądź razie, po Klątwie Tytana czuję się nią nieco rozczarowana. Mam nadzieję, że Ostatni olimpijczyk czyli ostatnia część cyklu będzie mniej rozczarowująca. Przekonam się o tym najprawdopodobniej jeszcze w tym miesiącu.

niedziela, 9 stycznia 2011

Raymond E. Feist: Królewski Bukanier

Informacje ogólne
Wydawca: ZYSK i S-ka
Rok wydania: 1998
Liczba stron: 630
Wymiary: 115 x 182 mm
ISBN: 83-7150-501-9
Cykle: Saga o Midkemii i Kelewanie (tom 11), Synowie Krondoru (tom 2)
Tytuł oryginału: The King's Buccaneer
Tłumaczenie: Andrzej Sawicki

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5-/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5-/6

Na początku roku 2010 przeczytałam Księcia krwi i jakoś o Feiście zapomniałam. Zresztą to chyba nawet nie można nazwać zapomnieniem, tylko nagle odkryłam świat czytelniczych blogów, potem zaś jeszcze biblionetkę i okazało się, że jest tak wiele książek, które chciałabym przeczytać, że wcześniej poznanych autorów na jakiś czas porzuciłam. Dopiero gdzieś w listopadzie, naszła mnie refleksja, że czas wreszcie wrócić do wcześniej zaczętych cykli, bo niedługo nic z nich nie będę pamiętać i ich kontynuowanie zacznie być bez sensu. Tym sposobem Feist ponownie doczekał się mojej uwagi.

Królewski Bukanier to drugi tom cyklu Synowie Krondoru (ang. Krondor's Sons), który z niewiadomych mi przyczyn nosi w biblionetce nazwę Midkemia i kolejny tom opowieści o Midkemi i Kelewanie. Wg. biblionetkowej serii tematycznej Saga o Midkemii i Kelewanie jest to tom 11, aczkolwiek z tą kolejnością u Feista to jest różnie. Autor na swojej stronie promuje trzy różne kolejności: wg. daty powstawania książek, wg. chronologii wydarzeń i wg. przekonań webmastera (je tego nie wymyśliłam, tak jest tam napisane), z których żadna nie pokrywa się z kolejnością biblionetkową, choć ta alternatywna jest chyba najbardziej do niej zbliżona (przy uwzględnieniu tylko książek wydanych w Polsce), bo zamienia tylko miejsce podcyklu Dziedzictwo wojny światów, który i tak jest nieistotny z punktu widzenia głównej opowieści.

Ten wstęp piszę wogóle dlatego, że chwilę po zaczęciu Królewskiego Bukaniera doczytałam, że był on napisany przed Księciem krwi, choć jest kolejną po Księciu częścią cyklu Synowie Krondoru. Informacja ta wprawiła mnie w dość dużą konsternację, szczególnie, że po tej książce wcale tego nie widać. Mamy nawet odniesienia do wydarzeń z Księcia, które pewnie by mnie denerwowały, gdybym tej książki nie przeczytała najpierw. Myślę, że dobrze się stało, że przeczytałam te dwie książki właśnie w takiej kolejności. Sytuacja ta skłania mnie do refleksji na temat mojej postawy czytelniczej polegającej na czytaniu cykli koniecznie w kolejności powstawania książek.

Po tym mocno przydługim wstępie, może ja wreszcie przejdę do recenzji...

Królewski Bukanier dzieje się 9 lat po Księciu krwi i opowiada o najmłodszym synu Księcia Aruthy - Nicholasie, chłopcu z zdeformowaną stopą. Jego kalectwo miało wpływ na całe jego dotychczasowe życie wywołując we wszystkich litość. Arutha postanawia, że Nicholas musi wreszcie zmężnieć i wysyła go na dwór Martina do Crydee. Zanim podróż się rozpocznie, do Krondoru przybywają Nakor i Ghuda. Sztukmistrz twierdzi, że podróż Nicholas jest bardzo ważna, on zaś przybył, aby go ochraniać.
Nicholas wyrusza do Crydee, gdzie zostaje giermkiem Martina. Jest to dla niego dość bolesna zmiana ról, ale jakoś sobie radzi. Pewnego dnia, całkowicie niespodziewanie, tajemniczy napastnicy niszczą Crydee, biorąc w niewolę wielu mieszkańców, zaś prawie wszystkich pozostałych zabijając. Nicholas wraz z kuzynem Marcusem wyrusza na statku Amosa z odsieczą porwanym, pościg zaprowadzi go na nieznany kontynent i zmusi do zmierzenia się z mrocznymi siłami, które grożą zniszczeniem całego życia na planecie.

Ogólnie książkę czytało mi się bardzo dobrze i właściwie tylko jedna rzecz wzbudziła we mnie wątpliwość - tempo w jakim Nicholas staje się bardzo dobrym marynarzem. Ze wszystkim moich dotychczasowych lektur wynika, że dobry marynarz powinien się właściwie wychować na morzu i nie wystarczy kilka miesięcy spędzonych na statku, a w jego przypadku wystarczyło. Jednak jest to fakt mało istotny dla jakości książki, którą wszystkim miłośnikom Feista serdecznie polecam.

Książkę czytałam na czytniku.

piątek, 7 stycznia 2011

Anne McCaffrey: Smoczy harfiarz

Informacje ogólne
Współautor: Todd McCaffrey
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 384
Wymiary: 110 x 175 mm
ISBN: 978-83-245-7862-7
Cykl: Jeźdźcy smoków z Pern (tom 18)
Tytuł oryginału: Dragon Harper
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 3+/6
uczucie własne: 4/6

Smoczy harfiarz to kolejna książka cyklu opowiadająca o zarazie (poprzednie to Moreta, pani smoków z Pern i Opowieści Nerilki mówiące o tej samej epidemii z perspektywy dwóch różnych osób). Moim zdaniem te dwie poprzednie książki na ten temat były o wiele ciekawsze.

Jednak zanim rozprzestrzeni się epidemia, dzieje się jeszcze trochę w życiu młodego harfiarza Kindan. Tak to ten sam chłopak, który występuje w dwóch poprzednich częściach cyklu, bo akcja Smoczego harfiarza rozpoczyna się od naznaczenia, na poczet którego jeźdźcy robili poszukiwania pod koniec Smoczego ognia. Kindan nie naznacza smoka i sam nie wie, czy się z tego powodu cieszy czy smuci. Nie ma jednak czasu na rozmyślania, bo trzeba wrócić do cechu i zdać raport.
Niedługo potem, stając w obronie koleżanek, Kindan wyzywa starszego ucznia na pojedynek. Sprawa okazuje się trudna, bo wydaje się, że Vaxoram jest od niego lepszy, ale zawsze można się zgłosić do Mikala, a on w siedem dni wyszkoli młodzieńca znakomicie. Widać, że piszę z ironią? To jest pierwszy zgrzyt w tej książce (i niestety nie ostatni), jak można kogoś wyszkolić w tydzień? Przecież się normalnie i po prostu nie da. A jednak Kindan po tych siedmiu dniach, staje się o wiele lepszym szermierzem i... raczej nie zdradzę żadnej niespodzianki... pokonuje Vaxorama, który w wyniku przegranej staje się jego sługą, jako zostało ustalone w warunkach pojedynku.
Od tej chwili w Vaxoram zaczyna się psychiczna przemiana z chuligana w dobrego człowieka. Autorzy próbują niby tę przemianę jakoś umotywować, tylko niestety mnie te wyjaśnienia nie przekonują. I to jest kolejny zgrzyt.
Następnie poznajemy Lorda Bemina, władcę Warowni Fort i jego córkę Korianę, w której Kindan zakochuje się z wzajemnością, ku niezadowoleniu rodziców dziewczyny. Sytuację pogarsza fakt, że Korianie udało się naznaczyć złotą jaszczurkę ognistą, harfiarzowi zaś spiżową. Poza tym Bemin ogólnie nie lubi harfiarzy.
Niedługo jednak wszystko idzie na dalszy plan, bo zaczyna się pandemia grypy... Jak wynika z informacji na końcu książki, autorzy wzorowali się na pandemii hiszpanki, szczególnie w kontekście dużej umieralności u osób z najsilniejszym układem odpornościowym.

Podsumowując czuję się rozczarowana najnowszą w Polsce częścią cyklu o Pernie. Właściwie to nie wiem o czym jest ta opowieść. W książce jest bardzo dużo zgrzytów, a już sposób wykorzystania podróży w czasie to po prostu totalna porażka. Jeźdźcy podróżują w czasie i twierdzą, że nie mają czasu! No po prostu kompletna klapa. Jakoś w Morecie nie narzekali na brak czasu...
Książki generalnie za bardzo nie polecam. Miłośnikom cyklu sugeruje przeczytanie jej kiedyś, ale raczej na zasadzie nie opuszczania książek w cyklu, niż cudownej lektury. Jeżeli przyjąć statystykę z ostatnich 3 części, to należy się pocieszyć, że następna książka powinna być o wiele lepsza...

środa, 5 stycznia 2011

Orson Scott Card: Cień Hegemona

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 340
Wymiary: 145 x 205 mm
ISBN: 83-7337-075-7
Cykl Ender (tom 6), Saga Cienia (tom 2)
Tytuł oryginału: Shadow of the Hegemon
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa

Ocena
ocena ogólna: 5/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 6/6
uczucie własne: 5/6

Cień Endera tak mnie wciągnął, że zaraz po jego zakończeniu sięgnęłam po Cień Hegemona. Druga część Sagi Cienia jest minimalnie słabsza od pierwszej, ale nadal jak najbardziej warta przeczytania. Wszystkim, którym spodobała się pierwsza książka o przygodach Groszka, na pewno spodoba się także druga i takim osobą serdecznie tę książkę polecam.

Towarzysze Endera wracają na Ziemie do swoich rodzin. Petra Arkanian jest jedną z nich. Czuje się wyobcowana w swoim rodzinnym domu, z którego wyjechała jako pięciolatka, a wracała w wieku lat czternastu. Jej rodzinne problemy jednak bardzo szybko się kończą, gdyż tajemniczy napastnicy porywają ją z domu. Szybko okazuje się, że uprowadzono wszystkich podwładnych Endera poza Groszkiem, dla którego przewidziano śmierć.
Dzięki wiadomości o porwaniu Petry, Groszkowi udaje się uciec przed zamachowcami i schronić się pod opiekę rządu, pytanie tylko czy ta opieka jest wystarczająca? Istotne jest także, kto za tym wszystkim stoi...

W książce przeplatają się wątki Petry i Groszka i wydarzenia widziane z ich perspektywy. Każde z nich stara się pokonać wroga dostępnymi środkami, choć mają nieco inne priorytety. Ważną, choć drugoplanową postacią, jest Peter Wiggin - brat Endera, któremu Groszek pomaga w zdobyciu stanowiska Hegemona.

Cień Hegemona nie jest książką zamkniętą. Czytelnik musi poznać wydarzenia z Cienia Endera, aby orientować się w fabule, zaś po zakończeniu oczekuje dalszego ciągu. Ja na pewno jeszcze w tym miesiącu sięgnę po Teatr cieni, aby dowiedzieć się co było dalej. Książkę wszystkim miłośnikom cardowskich dzieci serdecznie polecam.

Książkę czytałam na czytniku.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Orson Scott Card: Cień Endera

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 469
Wymiary: 140 x 200 mm
ISBN: 83-7255-670-9
Cykl Ender (tom 5), Saga Cienia (tom 1)
Tytuł oryginału: Enders shadow
Tłumaczenie: Danuta Górska

Ocena
ocena ogólna: 5+/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 6+/6
uczucie własne: 5+/6

Po rozczarowaniu Dziećmi umysłu pisałam, że muszę sobie zrobić od Carda długą przerwę. Jak widać kłamałam... od momentu kiedy przeczytałam, że Cień Endera jest powieścią paralelną w stosunku do Gry Endera zaczęła ona za mną chodzić, aż w końcu poddałam się i postanowiłam ją przeczytać. Zdecydowanie warto było :)

Cień Endera dzieje się w tym samym czasie co Gra Endera i przez większość czasu w tym samym miejscu - Szkole Bojowej. Głównym bohaterem książki jest Groszek - pamiętacie, ten mały chłopiec, który był najinteligentniejszym z armii Endera.
Groszek wychował się na ulicach Rotterdamu, gdzie znalazła go siostra Carlotta i po przetestowaniu wysłała go do Szkoły Bojowej. W tym samym czasie testowała jego znienawidzonego wroga - Achillesa, Groszkowi udało sie ją przekonać, że tamten nie powinien trafić do Szkoły mimo tego, że zdał wszystkie testy.
Groszek na testach wychodzi tak dobrze, że ludzie ze Szkoły nie chcą uwierzyć w ich prawdziwość, szybko jednak okazuje się, że Groszek naprawdę jest taki dobry. Graff jest do niego nastawiony sceptycznie, ponieważ on już znalazł swojego dowódcę - Endera, choć Groszek jest od niego lepszy we wszystkich testach.
Cień Endera bardzo mi się podobał. Pokazuje Szkołę Bojową z perspektywy zupełnie innego chłopca. Dziecka, które zawsze szuka drogi ucieczki, ma absolutną pamięć i umie wyciągać poprawne wnioski z niepełnych przesłanek. Dziecka, które w pewnym sensie nie jest człowiekiem...

Wszystkich, którym podobała się Gry Endera serdecznie zachęcam do lektury. Ta książka jest zdecydowanie bardziej w stylu Gry niż Mówca umarłych i jego kontynuację, a co jeszcze milsze spokojnie można ją przeczytać przed lekturą Mówcy, bo Saga Cienia jest od trylogii o pequeninos całkowicie niezależna.
Cień Endera jest zamkniętą całością, aczkolwiek nie radziłabym czytać jej bez wcześniejszego przeczytania Gry Endera, chociażby dlatego, że zepsuje nam to końcową niespodziankę Gry. Książka jest prawie tak dobra jak Gra i zdecydowanie warta przeczytania. Jeszcze raz wszystkim serdecznie polecam :)

Książkę czytałam na czytniku.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...