sobota, 30 kwietnia 2011

Podsumowanie kwietnia 2011

Moje czytanie nadal wykazuje tendencję spadkową :( Mam nadzieję, że obecny poziom uda mi się choć utrzymać, bo do powrotu do, jeszcze niedawnej, średniej pietnastu książek na miesiąc nie mam co liczyć w ciągu najbliższego pół roku, a i potem jest to nadzieja wątpliwa.

W kwietniu przeczytałam(/przesłuchałam) dziesięć książek, z czego siedem już opisałam, trzy zaś czekają na maj ;) Wśród siedmiu opisanych książek były aż trzy audiobooki, jedna książka pożyczona, jedna przeczytana na czytniku oraz dwie otrzymane od wydawnictw.

Jednego z opisanych audiobooków nie dosłuchałam, bo miałam go już dość i właśnie Przepowiednia Koontz'a zostaje antyksiążką miesiąca. Natomiast najlepszą książka miesiąca bezkonkurencyjnie zostaje Nadzieja pokonanych Goodkinda, która moim zdaniem jest najlepszą z dotychczasowych części cyklu Miecz Prawdy.

czwartek, 28 kwietnia 2011

Monika Szwaja: Dom na klifie

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2006
Objętość: 272 strony, 94 tys. słów
Wymiary: 146 x 225 mm
Czyta*: Anna Maria Komorowska

Ocena*
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 5-/6
stopień wzruszalności: 5/6
uczucie własne: 5/6

Po ostatnim niepowodzeniu z książką Szwaji, długo nie sięgałam po jej inne książki. Jakiś czas temu przeczytałam tę recenzję Domu na klifie i postanowiłam spróbować. Książki słuchało się bardzo dobrze.

Zofia Czerwonka jest opiekunką w państwowym domu dziecka. Nie podoba jej się sposób, w jaki są w nim traktowane dzieci, ale nie ma możliwości tego zmienić. Marzy jej się założenie rodzinnego domu dziecka i przeniesieni tam dzieci z jej grupy, ale nie spełnia podstawowego wymogu - nie jest mężatką, zaś tylko małżeństwa mogą taki dom założyć.
Adam Grzybowski jest dziennikarzem szczecińskiej telewizji, który w wieku prawie czterdziestu lat nie znalazł jeszcze swojego miejsca w życiu. Wielokrotnie zmieniał już zawody i wcale nie myśli o znalezieniu drugiej połowy.
Los styka ich w dniu, w którym Adam dowiaduje się o śmierci swojej ciotecznej babki - Bianki, która była słynną postacią w żeglarskim świecie. Dzięki hołdowi oddanemu Biance, przez występujący w klubie zespół muzyczny, Zosia zwraca uwagę na Adama. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuje się zainteresowana mężczyzną, uważa jednak, że nie ma u niego żadnych szans. Wewnętrzny osąd Adama jej osoby wydaje się to potwierdzać.

Dom na klifie można pewnie zakwalifikować do kategorii babskich czytadeł, ale nie jest to typowa powieść tego rodzaju. Książka ta ma w sobie to "coś", które sprawia, że mimo dość przewidywalnej fabuły czyta się ją z przyjemnością.
Tematyka powieści jest dość nietypowa. Dom na klifie pokazuje małych mieszkańców państwowego domu dziecka, których rodzice nie chcą się nimi zajmować. Ukazuje opiekunów bez powołania, którzy napawają się poczuciem władzy nad podopiecznymi. Przedstawia władze, które robią wszystko, aby uniemożliwić powstanie rodzinnym domom dziecka. Nie wiem, czy opisywana sytuacja jest prawdziwa, ale jeżeli jest tak choć częściowo, to jest to po prostu przerażające.
Czytając tę książkę mamy szansę z jednej strony się wzruszyć a z drugiej uśmiechnąć. Właśnie tego typu książki aktualnie potrzebowałam. Wszystkim (kobietom?) serdecznie ją polecam :)

*Książki słuchałam.

środa, 27 kwietnia 2011

Carlos Ruiz Zafón: Książę Mgły

Informacje ogólne
Wydawca: Muza
Rok wydania: 2010
Objętość: 200 stron, 36 tys. słów
Wymiary: 132x205 mm
ISBN: 978-83-7495-837-0
Tytuł oryginału: El príncipe de la niebla
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Casas Carlos Marrodán
Czyta: Piotr Fronczewski

Ocena*
ocena ogólna: 4=/6
fabuła: 3+/6
stopień wciągania: 4-/6
uczucie własne: 4=/6

Pierwsza (wg. chronologii powstania) powieść Carlosa Ruiz Zafóna nie wzbudziła mojego zachwytu. Była to moja pierwsza książka Zafón, więc nie wiem, czy jest od innych gorsza czy lepsza, z przeczytanych opinii zrozumiałam, że jest inna, więc być może dam jeszcze kiedyś autorowi drugą szansę.

Książę Mgły opowiada o przygodach trójki nastolatków: Maxa, jego siostry Alicji oraz ich nowego przyjaciela Rolanda. Mamy rok 1943, rodzice rodzeństwa przeprowadzili się właśnie z dziećmi do małego miasteczka. Ich najmłodsza córka Irina zaraz po przyjeździe przygarnia, zachowującego się dziwnie, kota.
Rodzina Carverów kupiła opuszczony dom Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w kilka lat temu w morzu. Później okazuje się, że miało to związek z tajemniczym czarownikiem zwanym Księciem Mgły, o którym opowiada nastolatkom latarnik będący opiekunem Rolanda. Czy opowieść o nim jest tylko zmyślą historią, czy też naprawdę przyjdzie im się z nim zmierzyć?

Właściwie chyba jednym, co ratowało tego audiobooka, było wykonanie Fronczewskiego, którego po prostu lubię. Mnie osobiście książka nie wciągnęła. Potrafiłam przerwać w najbardziej, zdawałoby się, interesującym momencie i nie powrócić do książki przez cały dzień. Może dla młodszego czytelnika książka ta jest mroczna i tajemnicza, ja przeczytałam już chyba za dużo fantastyki, aby się nią zachwycać. Postać Księcia Mgły jest dla mnie niewiarygodna i całość mnie po prostu nie zachwyciła. Osobiście nie polecam, ale też jakoś strasznie nie odraczam, może komuś innemu bardziej się spodoba...

*Książki słuchałam.

sobota, 16 kwietnia 2011

Wielka księga opowieści o czarodziejach: Tom 1

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 392
Wymiary: 125 x 205 mm
ISBN: 978-83-7574-122-3
Tytuł oryginału: The Mammoth Book Of Sorcerer's Tales
Tłumaczenie: Marcin Mortka

Ocena
ocena ogólna: 4/6

Pierwszy tom Wielkiej księgi opowieści o czarodziejach składa się z następujących jedenastu opowiadań (obok ocena):

- Steve Rasnic Tem: Dziesięć rzeczy, które wiem o tym czarodzieju (Ten Things I Know about the Wizard) 3+
- Richard A. Lupoff: Villaggio (Villaggio Sogno) 3+
- Doug Hornig: Gra magicznej śmierci (The Game of Magical Death) 4-
- Tom Holt: Skażenie nadprzyrodzone (The Infestation) 5-
- Tim Pratt: Rower wiedźmy (The Witch's Bicycle) 5=
- Diana Wynne Jones: Saga o Theare (The Sage of Theare) 4+
- John Morressy: Zegarmistrz (Timekeeper) 5
- Clark Ashton Smith: Drugi cień (The Double Shadow) 3
- Michael Kurland: Czego potrzeba do rytuału (The Rite Stuff) 4+
- Michael Moorcock: Władca Chaosu (Master of Chaos) 4
- Robert Weinberg: Siedem kropli krwi (Seven Drops of Blood) 4+

Dodałam tę książkę do kolejki pod wpływem recenzji Agnieszki i z przykrością muszę stwierdzić, że zbiór ten nie przypadł mi do gustu tak jak jej :( Jednak, co ciekawe, pragnęłabym wyróżnić te same dwa opowiadania co ona ;) czyli Zegarmistrza i Skażenie nadprzyrodzone dodając może jeszcze Rower wiedźmy.

Zegarmistrza opowiada historię tajemniczego zegarmistrza, który wprowadza się do pewnego miasteczka. W zastraszająco szybkim tempie tworzy on kolejne dzieła sztuki, które sprzedaje po bardzo przystępnych, aby nie powiedzieć zaniżonych, cenach. Nie wszystkim podoba się jego postępowanie, a i ono nie zawsze jest jednoznaczne moralnie...

Skażenie nadprzyrodzone to historia czarodzieja-nieudacznika, który znalazł zatrudnienie jako kontroler towaru. Oglądane przez niego skrzynie i beczki zwykle nie zawierają niczego niebezpieczniejszego od zgniłych śledzi, tym razem jednak jest inaczej..

Rower wiedźmy opowiada o Dziewczynie, Chłopaku i Rywalu, dobrym uczniu i koleżance, której to nie przeszkadza, chuliganie, który leczy się u psychiatry i Wiedźmie, która ma co do nich własne plany...

Ogólnie zbiór czytało mi się dobrze, ale nie było żadnych fajerwerków. Trzy opisane wyżej opowiadania były jedynymi bardzo dobrymi w tej antologii. Zbioru jako całości nie polecam, ale zachęcam do zapoznania się z tymi trzema opowiadaniami, bo naprawdę były ciekawe :)

Książkę przeczytałam dzięki Ysabell, która pożyczyła mi swój egzemplarz, za co serdecznie dziękuję :)

środa, 13 kwietnia 2011

Terry Goodkind: Nadzieja pokonanych

Informacje ogólne
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 2001
Objętość: 696 stron, 221 tys. słów
Wymiary: 130 x 195 mm
ISBN: 978-83-7301-010-9
Cykl: Miecz Prawdy (tom 6)
Tytuł oryginału: Faith of the Fallen
Tłumaczenie: Lucyna Targosz

Ocena
ocena ogólna: 6-/6
fabuła: 5+/6
stopień wciągania: 6/6
uczucie własne: 6/6

Pierwsze "czytanie" tej książki zajęło mi 6 godzin i, jak można się domyśleć, nie były to godziny ranne. 7% przeczytałam uczciwie, potem zaś zaczęłam przeskakiwać idąc tylko po rozdziałach związanych z Richardem, a i te czytałam kawałkami pobieżnie. W ten sposób w krótkim czasie książka była skończona. Dopiero dzień później wzięłam się za jej uczciwe przeczytanie, które zajęło mi zdecydowanie więcej czasu, bo dwa tygodnie ;) Ale trudno się dziwić skoro znałam już sporą część fabuły. Mimo to "porządne" czytanie także było interesujące.

Richard zaszywa się z żoną i Carą w głuszy. Kahlan powoli wraca do zdrowia. Obie kobiety próbują namówić Richarda do powrotu do wojsk, tej jednak ciągle odmawia. Nie pomagają wysłannicy generała Reibischa (którzy znajdują go dzięki więzi), wszystkich odsyła mówiąc, że jeżeli wrócić, to Imperialny Ład ostatecznie wygra.
Ważnym bohaterem Nadziei jest Nicci - Siostra Mroku, znana w Starym Świecie jako Pani Śmierci, niewolnica samego imperatora. Poznajemy jej przeszłość oraz powodu dla których postanawia porwać Richarda. Nicci nie rozumie otaczającego ją świata i jest przekonana, że Imperialny Ład jest zbawieniem ludzkości. Lord Rachl udaje się wraz z nią do serca starego świata, gdzie ma żyć jako szary człowiek, udając jej męża. Ta próba doprowadza do nieoczekiwanych rezultatów.

Nadzieja pokonanych to moim zdaniem najlepsza z dotychczasowych części cyklu. Dużą część książki zajmują opisy życia pod panowaniem Imperialnego Ładu, które jest pasmem wiecznej udręki dla zwykłych ludzi. Ustrojem wprowadzonym przez Ład jest swego rodzaju socjalizm. Wszystkie idee równości społecznej są wypaczone: najlepiej mają się osoby udające niezdolnych do pracy, ci zaś, którzy chcą uczciwie i ciężko pracować, są karani za zabieranie pracy innym. Podobnie jest z przedsiębiorstwami (będącymi oczywiście własnością ogółu) - te najwydajniejsze nie mogą pracować na pełnych obrotach, bo zlecenia dzielone są po równo między wszystkich. Państwo próbuje na każdym kroku kontrolować obywateli, zaś wszelka nieprawomyślność (albo nawet podejrzenie o nią) jest karana śmiercią po uprzednich torturach (powodujących oczywiście przyznanie się do winy).
Trochę nieprawdopodobne (w kontekście ludzkich reakcji) wydaje mi się zakończenie książki, ale Nadzieja pokonanych i tak mi się bardzo podobała. Wszystkich miłośnikom cyklu książkę serdecznie polecam, zaś tym którzy jeszcze tej serii nie poznali, zachęcam do jej przeczytania.

Książkę czytałam na czytniku.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Karina Pjankowa: Z miłości do prawdy

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 520
Wymiary: 125 x 205 mm
ISBN: 978-83-7574-294-7
Cykl: Z miłości do prawdy (tom 1)
Tytuł oryginału: Из любви к истине
Tłumaczenie: Ewa Skórska

Ocena
ocena ogólna: 5=/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 5/6
styl narracji: 5+/6 i 3/6 (dialogi)
uczucie własne: 5/6

Zbieram się do napisania tej recenzji od ponad tygodnia i zebrać się nie mogę. Wszystko przez to, że mam dość mieszane uczucia co do tej książki, a szczególnie do jej stylu narracji. Z jednej strony ksiażka bardzo mi się podobała, a z drugiej miałam czasem ochotę zgrzytać zębami. Ale może po kolei.

Z miłości do prawdy opowiada o śledczej Straży Królewskiej miasta Illeny, stolicy Erolu, Rinnelis Tyen. Jest ona osobą bardzo skrupulatną, całkowicie nieprzekupną i nie ulegającą naciskom. Z tego też powodu zostaje wyznaczona do śledztwa w sprawie zabójstwa córki księcia Ayrela, w którym głównym podejrzanym jest pewien kahe (rasa nieludzia).
Kahe okazuje się twardym orzechem do zgryzienia i trudno jest zmusić go do złożenia zeznań. Właściwie śledczej pomaga przypadek, potem zaś wydarzenia toczą się całkiem niespodziewanym torem.

Styl narracji tej książki jest strasznie nierówny. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, ale narratorzy się zmieniają. Najczęstszym narratorem jest śledcza, ale spora część osób, z którymi się spotyka, dostaje także swoje kilka akapitów. Ten sposób narracji bardzo mi się podobał, poszczególne fragmenty zachodzą na siebie czasowo, więc czytelnik częstokroć ma szansę zobaczyć jedno wydarzenie oczyma więcej niż jednej postaci.
Z drugiej strony dobiły mnie dialogi. Jest w nich strasznie dużo niepotrzebnych wtrętów. Na przykład:
-Kiedy się poznali? - przeszłam do rzeczy.*
-Dziękuję, możesz odejść - zakończyłam rozmowę.*
W części dialogów jest mnóstwo tego nadmiaru i właśnie w takich momentach zgrzytałam zębami. To zmienianie narratorów jest takie fajne, ale te dialogi psują odbiór całości :(

Podoba mi się postać śledczej, która okazuje się nie do końca taka, jaka wydaje się być na początku. Poznajemy ją jako żmiję, zimnego gada, który zrobi wszystko, aby rozwiązać sprawę. Później dopiero okazuje się kim naprawdę jest...

Rinnelis Tyen była wyjątkową żmiją – tak brzmiała opinia każdego, kto miał okazję rozmawiać z nią choćby dziesięć minut. Wręcz niewiarygodne, że taka mieszanka uporu, niezachwianej pewności o własnej racji, lodowatej obojętności i sadyzmu może się pomieścić w istocie płci żeńskiej, która niedawno skończyła dwadzieścia lat. A wszystkie te cechy były uzupełnione idealną znajomością prawa i potężnym darem magicznym.
[..]
Pisanie skarg na Rinnelis Tyen było zupełnie beznadziejną sprawą – zawsze działała w sposób absolutnie poprawny, nigdy nie naruszała litery prawa, nigdy nikomu nie pobłażała. Tam, gdzie należało dokonać wyboru między wymogami moralności i prawa, lare Tyen bez wahania wybierała prawo. Nawet, gdy miała absolutną pewność, że naruszenie prawa zadośćuczyni zwykłej ludzkiej sprawiedliwości i nikt się o niczym nie dowie, lare nigdy nie łamała prawa. Czasem wydawało się, że nie jest żywym człowiekiem, lecz jakimś potwornym mechanizmem, który wykonuje swoje zadania, nie odczuwając żadnych emocji.
*

Fabuła mi się bardzo podobała, choć brakowało mi jakiegoś wprowadzenia do przedstawianego świata. Niby jakieś wprowadzenie było, ale długo czułam, że ja tak naprawdę nie wiem o co w tym świecie chodzi i nadal nie czuję się usatysfakcjonowana uzyskanymi informacjami. Akcja jest dobrze prowadzona i nie ma dziur, ale chciałabym, żeby książka skończyła się na pięćsetnej stronie (nie, nie zaglądajcie na nią, bo sobie zepsujecie całą zabawę), bo zakończenie mi się bardzo, ale to bardzo nie podoba. Właśnie ono jest dla mnie głównym minusem fabuły.

Z miłości do prawdy jest, podobnie jak poprzednia książka autorki, powieścią humorystyczną. Czytelnik śmieje się z sytuacji i przemyśleń bohaterów (szczególnie z konfrontacji myśli jednych osób z myślami drugich). Niestety Prawa i powinności są książka sporo lepszą. Mam jednak nadzieję, że kolejne książki autorki dorównają jej debiutowi. W każdym razie ja na pewno zamierzam je przeczytać, bo bardzo odpowiada mi humor Pjankowej.

Książkę polecam osobą lubiącym się pośmiać przy lekturze i umiejącym przymknąć oko na niedopracowane dialogi. I może należy ją czytać przed Prawami, aby mieć mniejsze wymagani i cieszyć się tym co jest, nie zaś żałować, że nie jest tak dobrze, jak mogło.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.
*strony (w kolejności) 60, 61, 11-14

wtorek, 5 kwietnia 2011

Dean R. Koontz: Przepowiednia

Informacje ogólne
Wydawca: Albatros
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 416
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-7359-434-0
Tytuł oryginału: Life Expectancy
Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Czyta: Wiktor Zborowski

Ocena*
ocena ogólna: 3/6
fabuła: 4=/6
stopień wciągania: 2/6
uczucie własne: 3/6

W tymi miesiącu na pewno wybiorę antyksiażkę miesiąca. Ta pozycja jest pierwszym kandydatem do tego tytułu. A miało być tak miło, bo zaczyna się nawet nieźle...

W pewną burzliwą noc Rudy Tock doświadcza dwóch zupełnie przeciwstawnych uczuć: z jednej strony właśnie rodzi mu się syn, z drugiej odchodzi jego schorowany ojciec. Jednak zanim Śmierć wyciągnie po niego swą rękę, Josef wypowiada przepowiednię. Przewiduje dokładną godzinę narodzin wnuka, jego wagę i wzrost oraz deformację polegająca na zrośnięciu palców. Poza tym przewiduje pięć strasznych dat w jego życiu...

Narratorem książki jest Jimmy Tock piszący jakoby swoją autobiografię. W chwili pisania ma już za sobą cztery z pięciu strasznych dni, co moim zdaniem, jest pierwszą i niestety nie ostatnią wadą tej książki. Skoro po czterech datach Jimmy żyje i może pisać książkę, to znaczy, że nic poważnego mu się nie stało! O ile podobny zabieg nie drażnił mnie w Księdze Małgorzaty o tyle w Przepowiedni wywołał duże skrzywienie, w końcu ma to być chyba książka sensacyjna, a czytelnik już na wstępie wie, że cztery z pięciu dat przejdą głównemu bohaterowi ulgowo! Dalej jest już tylko gorzej...

Przesłuchałam ponad połowę tej książki krzywiąc się co kilka zdań, aż w końcu doszłam do wniosku, że mam dość. Jest naprawdę tyle innych powieści na świecie, że nie ma co się męczyć z tą jedną. Od książki sensacyjnej oczekuję bycia interesująca, a tego na pewno nie można powiedzieć o Przepowiedni.

Rodzina Tocków jest szczególna. Wszyscy jej członkowie, czyli Jimmy, jego rodzice oraz babcia, później zaś także żona, są aktywni w nocy, zaś śpią w dzień (co jest usprawiedliwione ze względu na zawód Jimmiego i jego ojca, jeden jest piekarzem, a drugi cukiernikiem). Wszyscy mają świetny metabolizm i potrafią pochłonąć tony jedzenia nie tyjąc przy tym. (Nie wzbudziło to mojej sympatii do bohaterów, a tylko zazdrość, co zapewne wpłynęło trochę na mój odbiór powieści.) Zachowanie głównych bohaterów w krytycznych sytuacjach jest czasem po prostu dobijające, zaś pamięć o tym, że na pewno nic złego się nie stanie, odbiera czytelnikowi wszelkie emocje.

Może ostatnie 40% powieści jest genialne. Nie wiem, nie dotrwałam. Po wysłuchaniu kolejnego kulinarnego porównania i kolejnego genialnego pomysłu bohaterów, doszłam do wniosku, że to nie ma po prostu sensu. Nie da się bać o bohaterów, o których wiemy, że nic im się nie stanie, zaś pomijając ten aspekt historia nie jest zbyt zajmująca ani realna.

Jeżeli o mnie chodzi, to zdecydowanie i z całego serca odradzam. Może kiedyś dam autorowi jeszcze jedną szansę, ale Przepowiedni zdecydowanie nie polecam!

*Książki słuchałam.

sobota, 2 kwietnia 2011

Amy Chua: Bojowa pieśń tygrysicy

Informacje ogólne
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 280
Wymiary: 125 mm x 195 mm
ISBN: 978-83-7648-644-4
Tytuł oryginału: Battle Hymn of The Tiger Mother
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska

Ocena
ocena ogólna: 5/6
stopień wciągania: 5/6
uczucie własne: 5/6

Zapragnęłam zapoznać się z tą książką po przeczytaniu fragmentu:
Jest to opowieść o matce, dwóch córkach i dwóch psach. A także o Mozarcie i Mendelssohnie, fortepianie i skrzypcach oraz tym, jak znaleźliśmy się w Carnegie Hall. To miała być historia o tym, że chińscy rodzice umieją lepiej wychowywać dzieci niż rodzice zachodni. Ale skończyło się na opowieści o gorzkim zderzeniu kultur, ulotnym posmaku zwycięstwa i trzynastolatce, która zapędziła mnie w kozi róg.
Jestem zadowolona ze swojego wyboru. Książkę czytało mi się bardzo dobrze i żałuję tylko, że nie jest grubsza, bo niestety udało mi się spędzić w jej towarzystwie tylko cztery godziny :(

Bojowa pieśń tygrysicy to autobiografia Amy Chua - córki chińskich emigrantów, żony białego Żyda i matki dwóch córek: Sophii i trzy lata młodszej Louisy zwanej Lulu. Akcja powieści dzieje się w Stanach Zjednoczonych w latach 1996 - 2009, czyli od momentu skończenia przez Sophię 3 lat.

Amy rozróżnia dwa sposoby wychowania chiński i zachodni (co nie oznacza, że Amerykanin nie może być chińską matką, zaś Chinka rodzicem zachodnim) i według tej pierwszej metody postanowiła wychować swoje córki. W przypadku starszej córki zamiar udało jej się wprowadzić w życie. Młodsza okazała się ulepiona z zupełnie innej gliny.

Według Guardian jest to najbardziej kontrowersyjnych książek 2011 roku, z czym, przynajmniej w kontekście Polski, trudno się zgodzić. Może dla Amerykanów ona rzeczywiście taka jest, ale mnie chińska matka jakoś szczególnie nie szokuje. Uważam, że Amy dobrze wychowywała Sophię, bo ten typ wychowania pasował do jej osobowości i źle postępowała z Lulu. Pierwszym jej (przynajmniej z opisanych) błędem było postawienie trzyletniej Lulu ultimatum, którego ona jako matka nie umiała wypełnić. Amy pisze, że była to jej pierwsza przegrana, ale wojna dopiero się rozpoczynała, moim zdaniem to był pierwszy krok w drodze do przepaści, a przynajmniej zaprzepaszczeniu chińskiej metody w przypadku Lulu.

Według Amy chińska metoda wychowania polega na wymaganiu od dziecka najlepszych wyników w nauce, całkowitego zawierzenia rodzicom i wykonywania ich wszystkich poleceń. Ten model nie przewiduje nagród ani publicznego chwalenia, zakłada zaś wielką krytykę w przypadku małej porażki. Amy pisze, że ma to jakoby udowodnić dziecku, że jest w stanie zrobić to, czego od niego żądają rodzice, że jest w stanie wygrać. O ile metoda sprawdza się nieźle w przypadku osiągania sukcesów, bo nie pozwala osiadać na laurach, o tyle w sytuacji porażki nie sprawdza się zupełnie.
W przypadku Lulu Amy co jakiś czas łamała założenia tej metody, próbując ją czasem przekupić. Moim osobistym zdaniem Amy o wiele więcej osiągnęłaby z Lulu wychowując ją innymi metodami, choć ja oczywiście nie jestem ekspertem, bo jedynym stworzeniem które wychowałam jest pies.

Bojowa pieśń tygrysicy jest książką dobrze napisaną, którą czyta się bardzo przyjemnie. Można z niej wyczytać, że surowe wychowanie nie zawsze jest złe (Sophia), ale także nie zawsze się sprawdza (Lulu). Z drugiej strony bycie chińską matką wymaga bardzo wielu wyrzeczeń i spędzanego z dziećmi czasu i może tego akurat zachodni rodzice powinni się od Amy nauczyć.
Każda metoda wychowania ma swoje wady i zalety, zaś wychowując surowo należy być konsekwentnym. Metodę należy dostosować indywidualnie do każdego dziecka, co Amy niestety się nie udało. Uważam, że popełniła ona wiele błędów (sporo w samych założeniach), co bynajmniej nie odbiera uroku lekturze jej autobiografii. Myślę, że warto przeczytać jej książkę, chociażby po to, aby choć przez chwilę zastanowić się nad problemem wychowywania dzieci i zobaczyć, że przekonanie rodzica o własnej słuszności może być bardzo złudnym uczuciem.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...