piątek, 30 września 2011

Podsumowanie III kwartału 2011

Chyba czas na jakieś podsumowanie. Z miesięcznych zrezygnowałam i postanowiłam przerzucić się na kwartalne. I pomysł był całkiem słuszny, bo przy mojej ostatniej antywenie do prowadzenia bloga, w innym przypadku w ogóle nie byłoby co podsumowywać.

No, ale dość tego marudzenia, lecimy:
W tym kwartale opisałam 9 książek (no, normalnie jakaś masakra), 6 z nich to kontynuacje zaczętych serii, trzy nie były recenzenckie. Dla odmiany udało mi się ustanowić rekord książek czekających na recenzję - w chwili obecnej takich pozycji jest aż 8! Jak tylko złapię moją wenę za ogon, to... strzeżcie się! ;)
Książką kwartału bezkonkurencyjnie zostaje powieść, która dopiero wyjdzie drukiem, czyli Milczące słowa Jagody Wochlik

To by było na tyle. Należy mieć nadzieję, że następny kwartał będzie dla mojej weny łaskawszy i uda mi się choć te zaległe recenzje napisać ;) Trzymam za siebie kciuki :P

czwartek, 29 września 2011

Simon R. Green: Łabędzi śpiew

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 228
Wymiary: 125 x 205 mm
Cykl: Nightside (tom 3)
Tytuł oryginału: Nightingale’s Lament
Tłumaczenie: Mateusz Repeczko

Ocena
ocena ogólna: 5-/6
fabuła i pomysł: 5-/6
stopień wciągania: 5-/6
styl narracji: 5/6
uczucie własne: 4+/6

Łabędzi śpiew to kolejna część przygód Johna Taylor - prywatnego detektywa, który ma dar odnajdywania rzeczy i bardzo potężnych wrogów. Początkowo Taylor ma położyć kres sabotażom w największej elektrowni zasilającej Nightside. Można powiedzieć, że mu się to udaje, aczkolwiek sam przez to pakuje się w niezłe kłopoty.
Jednak problem w elektrowni to tylko prolog. Prawdziwym zadaniem dla naszego detektywa jest upewnienie się, że córka pewnego bankiera jest bezpieczna i szczęśliwa. Zadanie wydawałoby się zdecydowanie za proste dla Taylora, gdyby nie to, że dziewczyna jest wschodzącą gwiazdą sceny, przez której śpiew ludzie popełniają samobójstwa! Zdecydowanie coś jest tu nie tak, nawet jak na standardy Nightside.

Łabędzi śpiew czytało mi się bardzo dobrze. Po tym jak sprawa elektrowni zakończyła się po jednym rozdziale, trochę się bałam, że będzie to zbiór opowiadań, a nie powieść, ale na szczęście okazało się inaczej. Uważam, że ten rozdział powinien być zatytułowany jako prolog i wtedy nikt nie miałby takich jak ja wątpliwości.
Sprawa Rossignol, która zajmuje resztę książki, jest mocno pokręcona, ale dzięki temu bardziej interesująca. Czytelnik zdobywa kilka kolejnych informacji na temat Nightside, a także samego Johna Taylora... i trzeba przyznać, że jest on coraz bardziej interesującą osobą.
Wszystkim, którzy polubili tego detektywa o bardzo złej reputacji, książkę serdecznie polecam, zaś wszystkich innych ponownie zachęcam do sięgnięcia po Coś z Nightside.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.

czwartek, 22 września 2011

Jagoda Wochlik: Milczące słowa


Ta recenzja jest dla mnie recenzją szczególną. Pierwszy raz zdarza mi się pisać recenzję powieści osoby, którą poznałam osobiście, dziewczyny, z którą jadłam nawet obiad, nie przeczuwając nawet, że tak zachwyci mnie jej książka.
Jagoda jest studentką polonistyki, znaną części z Was jako autorka bloga recenzenckiego - biblioteka Edgara. Na blogu pisze co nieco o swojej książce i linkuje także inne jej recenzję, więc jakbyście chcieli coś jeszcze o niej przeczytać, to zapraszam. Poznałam ją, w sumie całkowicie przypadkowo, zaczepiając, jak to ja czasem mam w zwyczaju, na przystanku tramwajowym, ośmielona tym, że podobnie jak ja, miała na ręce polconową opaskę.

Jagoda przedstawiła mi swoją powieść jako romans paranormalny. Właściwie to nie wiem jak wygląda książka tego typu. Może się mylę, ale nadal twierdzić będę, że nigdy jeszcze takiej powieści nie czytałam. Może kiedyś spróbuje, ale chyba jeszcze nie teraz.

Ciężko opisać o czym jest ta książka. Czy jest ona o miłości? Tak, trudno zaprzeczyć. Czy zawiera elementy nadprzyrodzone? Także zaprzeczyć się nie da. Jednak z całą mocą twierdzić będę, że romansem ona nie jest! A romanse (nie paranormalne) jakieś w życiu już czytałam. Jest to chyba ten typ książki, który wymyka się klasyfikacji, uznałabym to jednak zdecydowanie bardziej za zaletę niż wadę. Ta książka jest po prostu niesamowita!

Historia zaczyna się niewinnie. O tyle oczywiście, o ile taka historia może zaczynać się niewinnie. Henry Got ratuje od śmierci dziewczynę, która przypadkiem znalazła się tam, gdzie nie powinna.
„Kiedy dziewczyna ruszyła w stronę oświetlonej klatki schodowej Henry Got pogratulował sobie, że zdążył przed Panem Bogiem. Lubił te gierki z wszechmocną antropomorficzną istotą, bo tak wyobrażali Go sobie ludzie. Niezmienny Pierwszy Poruszyciel, jak nazywał go Arystoteles, już dawno zapomniał o świecie, w którym żył Henry Got.”
Okazuje się, że Zuzanna pod jakimś względem nie jest zwykła dziewczyną. Ma w sobie coś co potrafi w jakiś sposób zmienić wampira. Bo tak, Henry Got jest wampirem. Bardzo starym wampirem. I chce wykreślić ją ze swego życia. I początkowo wydaje się, że mu się udaje. A potem okazuje się, że wszyscy chcą ją zabić. No dobrze, nie wszyscy. Tylko inne wampiry. Tylko te, które się boją.

Ta książka jest bardzo złożona. Kiedy już wydawało mi się, że już zrozumiałam pomysł Jagody, okazywało się, że jednak nie miałam racji. Pewne wątki, początkowo niezrozumiałe, ba! nawet denerwujące, w dalszej części ładnie zazębiły się z całością i nawet przestawały mnie denerwować.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, nie zdradzając za dużo z treści. Wiedzcie tylko, że ja osobiście jestem pod wrażeniem. Pod ogromny wrażeniem. Właśnie przeczytałam książkę znanej mi osoby, która była zdecydowanie lepsza o wielu książek uznanych pisarzy. I nie chodzi tu tylko o pomysł, wykonanie także było o wiele lepsze.

Ta książka ma jedną, ale zasadniczą wadę. Tak naprawdę nie ukazała się jeszcze drukiem. Jagoda wydała ją co prawda na własny koszt w liczbie 100 egzemplarzy, ale nie można tego przecież uznać, za prawdziwe opublikowanie. Tak więc nie mogę was w tej chwili odesłać do księgarni ani biblioteki, abyście na własne oczy przekonali się jak dobra jest to powieść. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że niedługo książka ta będzie mieć szansę zyskać szersze grono czytelników. Jak tylko się to stanie, na pewno poinformuję Was o tym. Tymczasem zaś możecie napisać do Jagody i poprosić ją o uwzględnienie was na liście osób, do których ma trafić wędrujący egzemplarz tej powieści. O szczegółach tej akcji możecie poczytać na jej blogu.

piątek, 9 września 2011

Mark Del Franco: Rzeczy niekształtne

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 384
Wymiary: 125 x 195 mm
Cykl: Connor Grey (tom 1)
Tytuł oryginału: Unshapely Things
Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4/6

Rzeczy niekształtne dzieją się w świeci, na którym na początku XX w. pojawiły się magiczne istoty m.in. wróżki, elfy, chochliki i druidzi. Akcja dzieje się w Bostonie, przede wszystkim zaś w Weird - jego dzielnicy zamieszkiwanej głównie przez fata (wspólna nazwa dla wszystkich magicznych istot). Głównym bohaterem jest Connor Grey - druid, niegdysiejsza gwiazda Gildii, czyli instytucji zajmującej się przestępstwami pomiędzy fata. W wyniku nieszczęśliwego wypadku stracił on większość swoich zdolności i teraz jest policyjnym konsultantem do spraw magicznych istot (zwykła policja zajmuje się tymi sprawami fata, którymi nie chce zajmować się Gildia).

Rzeczy niekształtne opowiadają o śledztwie w sprawie cotygodniowych morderstw wróżek z Weird. Connor podejrzewa, że jest to jakiś rytuał, jednak nie umie znaleźć żadnego pasującego do zgromadzonych śladów. Psychiczny zapach unoszący się nad miejscem zbrodni jest dziwny i niepasujący do żadnego rodzaju fata, pewne tropy wskazują nawet na człowieka, ale wydaje się to mało prawdopodobne.

Gdybym czytała tę książkę przed Czymś z Nightside pewnie oceniłabym ją wyżej. Styl narracji jest jednak z jednej strony jakby podobny, z drugiej zaś do pięt nie dorasta powieści Greena i dlatego mając ją świeżo w pamięci nie byłam w stanie postawić wyżej oceny.
Jest to książka, którą czyta się dobrze. Istoty paranormalne przedstawione są w nietypowy sposób, zakończenie zaś jest dość zaskakujące. Osobom lubiącym urban fantasy i paranormalne śledztwa umiarkowanie polecam.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.

wtorek, 6 września 2011

Judith Merkle Riley: Wodny diabeł

Informacje ogólne
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 2008
Objętość: 72 tys. słów
Cykl: Księga Małgorzaty (tom 3)
Tytuł oryginału: The Water Devil
Tłumaczenie: Maria Grabska-Ryńska

Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 5=/6

Z pewną obawą sięgałam po Wodnego diabła, ponieważ poprzednie tomy trylogii Księga Małgorzaty słuchałam i bałam się trochę, że ze względu na szczególny sposób narracji, jako książka czytana może nie być już taka przyjemna. Rzeczywiście początkowo było mi trudno przyzwyczaić się do tego stylu, który pasuje idealnie do słuchanej gawędy, ale kiedy to już nastąpiło, książkę czytało mi się bardzo dobrze.
Książka opowiada dalsze losy Małgorzaty, a dokładniej Małgorzata opowiada dalsze swoje losy. Początkowa część książki to okres, w którym bohaterka cierpi rozłąkę z mężem i zadręcza prośbami o koniec wojny boga, który tłumaczy jej, że więcej jest modlitw o wojenną sławę niż o zakończenie waśni. Potem za sprawą ojca Gilberta akcja przenosi się na wieś, gdzie rodzina walczy z opatem o własność pewnego kawałka ziemi. Dodatkową atrakcją jest szaleństwo żony Hugona, która opętana jest myślą o dziecku, choć bynajmniej nie ze swoim mężem.
Książka czytało się naprawdę dobrze, ale miałam spory problem pisząc powyższy akapit, bo choć książkę przeczytałam i to w sumie nie wiem o czym ona właściwie jest. Może powodem tego wrażenia jest fakt, że miałam sporą przerwę w jej czytaniu po dojściu do 3/4 objętości, ale mam odczucie, że autorka nie do końca miała spójny pomysł na całości fabuły i jest ona składana z dwóch oddzielnych historii.
Trochę żal, że jest to już ostatnia książka o Małgorzacie, bo bardzo polubiłam tę postać. Z drugiej strony chyba powinnam się cieszyć, bo wydaje się, że autorka straciła już na nią pomysł. Już druga część nie była tak dobra jak pierwsza, zaś trzecia jest niestety jeszcze słabsza. Dlatego też Księgę Małgorzaty serdecznie polecam, zaś kolejne części cyklu już zdecydowanie bardziej umiarkowanie.

Książkę czytałam na czytniku.

niedziela, 4 września 2011

Simon R. Green: Istoty światła i ciemności

Informacje ogólne
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 218
Wymiary: 125 x 205 mm
Cykl: Nightside (tom 2)
Tytuł oryginału: Agents of light and darkness
Tłumaczenie: Mateusz Repeczko

Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła i pomysł: 4=/6
stopień wciągania: 4+/6
styl narracji: 5+/6
uczucie własne: 4+/6

Druga część przygód Johna Taylora, nie urzekła mnie aż tak, jak pierwsza. Nadal zachwycał mnie styl narracji, jednak historia już zdecydowanie mniej. Jakoś nie spodobał mi się pomysł z Nieświętym Graalem i mieszaniem w to wszystko boga, aniołów i ich upadłych przeciwników.
Tym razem Taylor ma za zadanie znaleźć Nieświętego Graala, czyli puchar, z którego pił Judasz podczas ostatniej wieczerzy. Kielich został wyniesiony ze swojego ukrycia pod Pentagonem i trafił do Nightside, co grozi całkowitą zagładą tego miejsca, ponieważ w jego posiadanie chce wejść zarówno armia aniołów jak i diabłów. Oczywiście jest jeszcze wiele innych osób, które pragną go mieć z uwagi na jego potężną moc.
Jeżeli pominiemy kwestie pomysłu, to fabuła prowadzona jest sprawnie i książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Dowiadujemy się kolejnych faktów z życia i przeszłości Taylora i razem z bohaterem czujemy frustrację, że tych informacji jest tak mało. Poznajemy bliżej jego tajemnicze możliwości, a także, nie do końca zasłużoną, złą sławę.
Dla wszystkich, którym spodobało się Coś z Nightside, Istoty światła i ciemności są zapewne i tak pozycją obowiązkową, zaś wszystki innym serdecznie polecam pierwszą część tego cyklu. Ja z niecierpliwością oczekuje kolejnej części cyklu, czyli Łabędziego śpiewu, który ma się ukazać jeszcze w tym miesiącu.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...