Informacje ogólne |
Zaczęło się nawet obiecująco: Maria jest magistrem z widokami na doktorat, która odeszła z uczelni, aby wyjść za mąż i urządzić dom. Akcja zaczyna się w momencie, kiedy dom jest już urządzony, Maria zaś postanawia wrócić na uczelnię. Kiedy informuje o tym męża, ten wpada we wściekłość i rzuca nią przed siebie. Maria upada na kanapę i przekoziołkowuje przez nią, uderza głową o kolumienkę, co powoduje, że spada jej na głowę donica. W wyniku tego trafia na tydzień do szpitala. W trakcie pobytu tam, dochodzi do wniosku, że ma dosyć bycia służącą męża i postanawia od niego odejść. Potajemnie ucieka z domu, wyjeżdża z miasta i zostaje ekskluzywną gosposią.
Dotąd jest jeszcze ok, ale potem następuje totalne przekombinowanie fabuły. Maria trafia do domu producenta ekskluzywnej armatury łazienkowej, posiadającym trójkę dzieci. Postaci dzieci są przekombinowane strasznie: syn jest skinheadem, który to "Polska dla Polaków", "bijemy kolorowych" i wogóle obcokrajowców (w pewnym momencie akcji łamie nogę pewnemu Rosjaninowi - znajomemu Marii, który go później rozpoznaje po głosie), dwie córki zaś (młodsza 15, starsza pełnoletnia i poza domem) prostytuują się: młodsza ma sponsora adwokata, starsza sponsorów ma aż 3, rodziece oczywiści o niczym nie wiedzą...
Są jeszcze inne zawiłości, których nie chce mi się już opisywać. Generalnie książkę przeczytałam do połowy, resztę przekartkowałam i nie będę do niej wracać. Moim zdaniem jest beznadziejna. Nie jest to ani lekki i naiwny romans, który się łatwo czyta, ani głębsza lektura o problemach społecznych. To jest jakieś przekombinowane pomieszanie z poplątaniem. Nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz