poniedziałek, 26 grudnia 2011

Philip K. Dick: Prawda półostateczna

Informacje ogólne
Rok wydania: 1998
Objętość: 61,5 tys. słów
Tytuł oryginału: The Penultimate Truth
Tłumaczenie: Jarosław Jóźwiak

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 4/6

Prawda półostateczna to książka dość pokręcona, jak chyba każda z czytanych przeze mnie powieści tego autora. Wrzuciłam ją do kolejki, bo stwierdziłam, że muszę się nie zgodzić z autorką bloga Mikropoliss, która to pisze o tej książce tu. Przyznaje przystąpienie do polemiki zajęło mi rok, ale tak Kornwalio nie zgadzam się z Tobą :)

Zapewne na moją ocenę wpływa fakt, że prawie wcale nie znam Lema (bodajże czytałam tylko coś o Pirxie), więc nie jestem w stanie porównać tej książki z Solaris, która być może jest bardziej filozoficzna, ale Prawda półostateczna jest taka także i zdecydowanie nie jest książką sensacyjną. Owszem pod koniec jest dość mocno wciągająca, aczkolwiek początek mnie dość mocno zanudził.

Rzeczywiście Dick skupia się na przemyśleniach bohaterów, ale trudno mówić o braku opisywania relacji między ludzkich skoro te przemyślenia dotyczą problemu zdobycia sztucznego narządu dla członka grupy, bez którego człowiek ten umiera. Moim zdaniem jest tam także wiele przemyśleń filozoficznych i rozważań co do ludzkiej natury, chociażby u Adamsa, czy też Nicholasa.

Powyżej była część polemiczna, to może teraz w końcu napiszę o czym ta książka właściwie jest. Dick opisuje świat po wojnie totalnej, w której wyniku nastąpiło wielkie promieniowanie i ludzkość schowała się pod powierzchnię ziemi.
Wojna jednak szybko się skończyła, napromieniowanie zaś okazało się nie tak wielkie jak sądzono. Nikt jednak nie informuje schowanych pod ziemią ludzi o zawarciu pokoju i ustaniu zagrożenia. Garstka mieszkających na powierzchni osób pielęgnuje w reszcie populacji przeświadczenie o trwającej wojnie i niebezpieczeństwie przebywania na powierzchni. Sami tym czasem mieszkają w wielkich willach obsługiwani przez armie produkowanych pod ziemią robotów.
Taki właśnie stan zastaje na powierzchni prezydent jednej z podziemnych osad, który podjął się bohaterskiej misji wyjścia i zdobycia sztucznej nerki dla jednego z mieszkańców. Okazuje się, że w istniejącym stanie chwiejnej równowagi władzy, coś zaczyna się właśnie psuć. Czy w końcu wszyscy Ziemianie dowiedzą się o faktycznym stanie planety?

Książka podobała mi się umiarkowanie. Początek był dość nużący i trudny do przejścia, końcówka był zdecydowanie bardziej emocjonująca, ale także znacząco bardziej zakręcona i niezrozumiała. Polecam umiarkowanie.

Książkę czytałam na czytniku.

2 komentarze:

  1. :)
    A dla mnie ta pozycja pozostanie jednak zwykłym sensacyjniakiem, w którym autor nie mógł się zdecydować w która stronę ostatecznie skręcić. I naprawdę nie wiem po co wrzucał te aluzje do Jezusa, jeśli potem tak szybko porzucił ten wątek.
    Aha, do Solaris jej nie porównywałam, tylko Dicka z Lemem. Jak na razie Lem zdecydowanie u mnie wygrywa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz przez Ciebie wezmę się za Lema :)
    Znaczy takie moje "zaraz", za rok, albo dwa :P

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...