Informacje ogólne |
Ze względu na osobę autora, książkę tę musiałam koniecznie przeczytać. Dwie powieści Bretta: Malowany człowiek i Pustynna Włócznia tak mnie zachwyciły, że nie było dla mnie po prostu innej opcji. Na podstawie blurba właściwie nie wiedziałam czego się spodziewać i najbardziej przewidywałam, że będzie to zbiór opowiadań, co niestety nie jest do końca prawdą.
Mam co do tej książki bardzo mieszane uczucia. Składa się ona właściwie z dwóch długich opowiadań (chyba jeszcze nie można ich nazwać mini powieściami), scen usuniętych z powieści o Arlenie oraz słownika krasjańskiego i grymuaru runicznego.
Opowiadania są bardzo dobre. Pierwsze z nich - Wielki bazar mówi o wyprawie Par'china do zniszczonej wioski znanego garncarza oraz sposobie w jaki wszedł w posiadanie mapy do Słońca Anocha i dzieje się w czasie jego wypraw do Krasji. Drugie opowiada o wcześniejszym okresie, kiedy Arlen był jeszcze początkującym posłańcem i miał właśnie wyruszyć na swoją pierwszą wyprawę wymagającą rozłożenia przenośnego kręgu. Okazało się jednak, że inny posłaniec zaniemógł i opiekun Arlena musiał odbyć dziesięcionoclegową wyprawę na dodatek z ładunkiem piorunowych patyczków, czyli środka, który może wybuchnąć przy każdym większym wstrząsie. W trakcie tej wyprawy młodzieńca spotykało wiele przygód, których ukoronowaniem było zetknięcie ze śnieżnym demonem, o którym do tej pory słyszał tylko legendy.
Usunięte sceny to część która mi się nie podobała. Zawiera ona dwie usunięte sceny - pierwsza mówi o dzieciństwie Arlena i tę czytało się dobrze. Druga - Pobita Brianne - opowiada o konfrontacji Leeshy z Brianne i czytało mi się ja bardzo słabo. Jest to scena usunięta z rozdziału trzynastego Malowanego człowieka, którą to powieść czytałam półtora roku temu. Oznacza to, że nie pamiętałam jej na tyle dokładnie, aby wiedzieć kto to jest Brianne, nie wspominając już nawet o jej konflikcie z Leeshą. Czytanie tej sceny w oderwaniu od powieści było dość nieciekawym doświadczeniem i lepiej by było, jakby to był dodatek do Malowanego, który czytelnik mógłby sobie doczytać (lub nie) zaraz po lekturze powieści, nie zaś fragment osobnej książki wydanej sporo później niż proza, z której został wycięty.
Reasumując książkę polecam dość umiarkowanie i tylko miłośnikom Bretta. Można ją spokojnie przeczytać przed Pustynną włócznią (nie zdradza nic z jej fabuły) i jest to miła lektura na jeden wieczór i co jest w sumie chyba główna wada tej książki: jest po prostu bardzo krótka ;)
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.
Mam co do tej książki bardzo mieszane uczucia. Składa się ona właściwie z dwóch długich opowiadań (chyba jeszcze nie można ich nazwać mini powieściami), scen usuniętych z powieści o Arlenie oraz słownika krasjańskiego i grymuaru runicznego.
Opowiadania są bardzo dobre. Pierwsze z nich - Wielki bazar mówi o wyprawie Par'china do zniszczonej wioski znanego garncarza oraz sposobie w jaki wszedł w posiadanie mapy do Słońca Anocha i dzieje się w czasie jego wypraw do Krasji. Drugie opowiada o wcześniejszym okresie, kiedy Arlen był jeszcze początkującym posłańcem i miał właśnie wyruszyć na swoją pierwszą wyprawę wymagającą rozłożenia przenośnego kręgu. Okazało się jednak, że inny posłaniec zaniemógł i opiekun Arlena musiał odbyć dziesięcionoclegową wyprawę na dodatek z ładunkiem piorunowych patyczków, czyli środka, który może wybuchnąć przy każdym większym wstrząsie. W trakcie tej wyprawy młodzieńca spotykało wiele przygód, których ukoronowaniem było zetknięcie ze śnieżnym demonem, o którym do tej pory słyszał tylko legendy.
Usunięte sceny to część która mi się nie podobała. Zawiera ona dwie usunięte sceny - pierwsza mówi o dzieciństwie Arlena i tę czytało się dobrze. Druga - Pobita Brianne - opowiada o konfrontacji Leeshy z Brianne i czytało mi się ja bardzo słabo. Jest to scena usunięta z rozdziału trzynastego Malowanego człowieka, którą to powieść czytałam półtora roku temu. Oznacza to, że nie pamiętałam jej na tyle dokładnie, aby wiedzieć kto to jest Brianne, nie wspominając już nawet o jej konflikcie z Leeshą. Czytanie tej sceny w oderwaniu od powieści było dość nieciekawym doświadczeniem i lepiej by było, jakby to był dodatek do Malowanego, który czytelnik mógłby sobie doczytać (lub nie) zaraz po lekturze powieści, nie zaś fragment osobnej książki wydanej sporo później niż proza, z której został wycięty.
Reasumując książkę polecam dość umiarkowanie i tylko miłośnikom Bretta. Można ją spokojnie przeczytać przed Pustynną włócznią (nie zdradza nic z jej fabuły) i jest to miła lektura na jeden wieczór i co jest w sumie chyba główna wada tej książki: jest po prostu bardzo krótka ;)
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów.
Wczoraj w bibliotece, stojąc przy regałach z fantastyką, zastanawiałam się, czy wypożyczyć tę książkę. Pomyślałam jednak, że może lepiej będzie, jak najpierw przeczytam ,,Malowanego człowieka" oraz ,,Pustynną włócznię".
OdpowiedzUsuńZapytam się Ciebie, czyli speca od fantastyki ;) - od czego lepiej zacząć, od ,,Włóczni" czy od ,,Malowanego człowieka"? Czy może jest to obojętne?
A, już wiem - przeczytałam właśnie Twoje recenzje ,,Malowanego człowieka" oraz ,,Pustynnej włóczni". :) Ale zawracam gitarę :)
OdpowiedzUsuńA ja już zdążyłam taki ładny komentarz napisać ;) No nic poszedł do śmieci :)
OdpowiedzUsuńMam w planach, bo Malowany Człowiek i Pustynna Włócznia bardzo mi się podobały. Po tę na pewno też sięgnę, kwestia tylko, kiedy :)
OdpowiedzUsuń