Informacje ogólne |
Moich stałych czytelników zapewne zdziwił brak oceny przy tej książce. Wynika to z faktu, że książki tej nie przeczytałam. Doszłam do 184 strony i... właściwie to nawet nie stwierdziłam, że dalej nie czytam, tylko przerwałam, a potem przez dwa tygodnie nie miałam wcale ochoty żeby po nią sięgnąć, więc uznałam, że dam sobie z nią spokój.
Pawilon Kwiatu Brzoskwini ma dość szczególny styl narracji, już od pierwszych stron miałam wrażenie, że do tej książki pasuje czytanie bardzo powolne. Ja powoli czytać nie umiem, dlatego styl ten nieco mnie denerwował. Jeżeli kiedyś powstanie z tego audiobook to myślę, że z chęcią spróbuje jeszcze raz przymierzyć się do tej książki, ale w formie czytanej nie sprawia mi ona przyjemności.
Pawilon Kwiatu Brzoskwini to opowieść 98-letniej kobiety, która przedstawia wnuczce historię swojego życia. W tym wstępie dowiadujemy się, że Xiang Xiang mieszka obecnie w Kalifornii, choć urodziła się i wychowała w Chinach. W wieku trzynastu lat trafiła do ekskluzywnego domu publicznego, gdzie inna z jego mieszkanek próbowała nauczyć ją żyć z tą profesją.
Taaak. Przez cały czas czytania, co chwilę stawały mi w oczach scenki z filmu Wyznania gejszy. Co prawda film miał miejsce w Japonii, o żadnym wyjeździ do Ameryki nie było mowy, Chiyo miała siostrę i było jeszcze mnóstwo innych rzeczy inaczej, ale i tak stawał mi w oczach, co w żaden sposób nie uatrakcyjniało lektury. Spasowałam. Mnie nie wciągnęło. Widzę w tej książce tylko jeden plus: ma ładne literki, czyli dość duże, aby mi się oczy nie męczyły :)
Pawilon Kwiatu Brzoskwini ma dość szczególny styl narracji, już od pierwszych stron miałam wrażenie, że do tej książki pasuje czytanie bardzo powolne. Ja powoli czytać nie umiem, dlatego styl ten nieco mnie denerwował. Jeżeli kiedyś powstanie z tego audiobook to myślę, że z chęcią spróbuje jeszcze raz przymierzyć się do tej książki, ale w formie czytanej nie sprawia mi ona przyjemności.
Pawilon Kwiatu Brzoskwini to opowieść 98-letniej kobiety, która przedstawia wnuczce historię swojego życia. W tym wstępie dowiadujemy się, że Xiang Xiang mieszka obecnie w Kalifornii, choć urodziła się i wychowała w Chinach. W wieku trzynastu lat trafiła do ekskluzywnego domu publicznego, gdzie inna z jego mieszkanek próbowała nauczyć ją żyć z tą profesją.
Taaak. Przez cały czas czytania, co chwilę stawały mi w oczach scenki z filmu Wyznania gejszy. Co prawda film miał miejsce w Japonii, o żadnym wyjeździ do Ameryki nie było mowy, Chiyo miała siostrę i było jeszcze mnóstwo innych rzeczy inaczej, ale i tak stawał mi w oczach, co w żaden sposób nie uatrakcyjniało lektury. Spasowałam. Mnie nie wciągnęło. Widzę w tej książce tylko jeden plus: ma ładne literki, czyli dość duże, aby mi się oczy nie męczyły :)
Czasami tak jest, że człowieka coś nie wciągnie. Aczkolwiek ja jestem twarda i czytam dalej. Zazwyczaj jest tak, że pod koniec stwierdzam, iż "może świetne to nie było, ale dało się przeczytać". Kwestia wprawy...:)
OdpowiedzUsuńA ja mam na tą książkę wielką ochotę. Zobaczymy :)
Ja nie twierdzę, że tej książki nie byłabym w stanie przeczytać. Jasne, że bym była w stanie, tylko po co? Uważam, że i tak byłam twarda dochodząc do tej 184 strony i w sumie żałuję, że nie przestałam wcześniej. Moja kolejka jest tak długa (i ciągle rośnie), że nie ma dla mnie sensu "bycia twardym". Lepiej wziąć się za inną książkę, która mi się spodoba :) Chociaż kiedyś czytałam tak jak Ty, do końca ;)
OdpowiedzUsuńA nie masz może ochoty odsprzedać lub wymienić tej książki na inną?
OdpowiedzUsuńBo ja literaturę z Chin i Japonii czytam pasjami (chociaż niezawsze niestety są to pozycje dobre), więc i tej chciałabym dać szansę :D
Zaskoczyłaś mnie bardzo :) Myślałam, że ja strasznie mocno trąbie na tym blogu o tym, że ja książek nie kupuję, a tu się okazuje, że wcale nie tak bardzo :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam z biblioteki :)
Uch, widzisz, może i o tym czytałam (prawdopodobnie tak było :D), ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Ale usprawiedliwię się tym, że wczoraj miałam cieżki dzień ;) A dzisiaj ciąg dalszy :/
OdpowiedzUsuńAleż wcale nie musisz się usprawiedliwiać :) Ja się tylko bardzo zdziwiłam :)
OdpowiedzUsuńI życzę, aby choć kolejne dni były lżejsze :)
tez mnie na poczatku nie wciagnela, ale potem z nudow wrocilam do niej i bylam mile zaskoczona.
OdpowiedzUsuń