poniedziałek, 18 października 2010

Paolo Giordano: Samotność liczb pierwszych

Informacje ogólne
Wydawca: WAB
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 304
Wymiary: 123 x 195 mm
ISBN: 978-83-7414-732-3
Tytuł oryginału: La solitudine dei numeri primi
Tłumaczenie: Alina Pawłowska-Zampino

Ocena
ocena ogólna: 4/6
fabuła: 4/6
stopień wciągania: 4/6
uczucie własne: 3+/6

Książka opowiada historię dwojga młodych ludzi z problemami, którzy co trochę się do siebie przybliżają i oddalają.
Alice w wielu 7 lat miała wypadek i ma niedowład jednej nogi. W wyniku przeżytej traumy popada w anoreksję.
Mattia, jako mały chłopiec, popełnił błąd, który będzie sobie wypominał do końca życie. Ma wielki talent do matematyki i jednocześnie wielkie problemy w kontaktach z ludźmi.
Alice i Mattia spotykają się przypadkiem w szkole i zostają przyjaciółmi. Każde z nich czuje coś do drugiego, ale ma problem z wyrażeniem swoich uczuć.

Teraz sobie pokrytykuję, tylko uprzedzam, że będę zdradzać treść książki.

Alice: brakuje mi wyjaśnienia czemu ona właściwie zapadła na anoreksję (autor tak tego nie nazywa, ale to jest to), są jakieś znaki, że miało to jakiś związek z wypadkiem, blizną i niedowładem nogi, ale nic więcej. Anoreksja jest chorobą wyniszczającą, czytelnik zaś obserwuje kolejne lata życia Alice i nic się nie dzieje. Ledwo kilka omdleń w szkole i zatrzymanie miesiączki, żadnych lekarzy, szpitali, a przecież nie da się normalnie żyć tyle lat, odżywiając się jak Alice. Totalnie nie pasuje mi także zachowanie jej męża. On jest lekarzem, widzi co się dzieje, ale zaczyna mu to przeszkadzać dopiero po tym jak mówi Alice, że chciałby mieć dziecko. Obwinia ją o to, że nie je, choć będąc lekarzem powinien wiedzieć, że to jest choroba i zamiast ją potępiać, powinien spróbować jej pomóc.

Mattia zostawił w parku swoją niedorozwiniętą siostrę i ona przepadła. Nie rozumiem milczenia w tej rodzinie, które otacza tę sprawę. Nie rozumiem także wcześniejszego zachowanie rodziców, którzy zmuszają Mattię do zabrania siostry na urodziny kolegi. Wydaje mi się, że był on dostatecznie opiekuńczy w stosunku do siostry i pozwolenie mu raz pójść samemu, mogłoby mieć tylko dobre skutki, podczas gdy konieczność zabrania jej, było w skutkach tragiczne. Oczywiste jest, że Michaela wiecznie przyklejona do Matti powodowała jego ostracyzm, wzmaganie tego nie było dobra dla żadnego z dzieci.

Moje wątpliwości wzbudza także scena w łazience, kiedy Mattia zastanawia się nad pozostaniem przy Alice. Widzi, że jest tylko jedna szczoteczka, ale mimo wszystko widmo jej męża przełamuje jego chęć pozostania. Zamiast zastanowić się na tym faktem, i spytać ją, czemu jest tylko jedna szczoteczka, on sugeruje się podpisami na ręcznikach.

I tyle. Koniec krytyki i koniec zdradzania treści. Reasumując książka nie jest zła, ale nie jest też szczególnie dobra. Dodatkowo jest dość depresyjna i może popsuć czytelnikowi nastrój na jakiś czas. Dlatego też raczej jej nie polecam, a jeżeli już, to radzę zaopatrzyć się w jakieś pocieszacze.

2 komentarze:

  1. Ja się zastanawiałam, czy autor celowo stosuje niedopowiedzenia - prowadzi jakiś rozdział, rozwija akcję, pobudza uwagę i nagle urywa. Pozostawia wiele spraw niewyjaśnionych, otwartych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, może to i zabieg literacki, ale mi się to nie podobało. Być może dla mnie jest to literatura za wysokich lotów ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...