Czy ci, którzy jeszcze niedawno byli śmiertelnymi wrogami, mogą połączyć swe siły i walczyć ramię w ramię przeciwko wspólnemu nieprzyjacielowi?
Wiosna miała oznaczać koniec niewolniczej doli Evalyn i Willa. Ale gdy tylko przyjaciołom udało się dać nogę z zimowych siedzib Skandian, tajemniczy jeździec porywa dziewczynę. Will, choć zahartowany i sprytny nie jest w stanie stawić czoła sześciu napastnikom... Na szczęście Halt i Horace przybywają w samą porę! Rychło okazuje się, że ci, których wzięto za przypadkowych rzezimieszków są tak naprawdę szpiegami wielkiej armii. Władca Temujai przygotowuje gigantyczną inwazję, która zagrozi nie tylko Skandii, ale również innym niezależnym królestwom. Czworo Aralueńczyków musi przekonać dumnych mieszkańców Północy o tym, że wszystkim grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Will, Evanlyn, Halt i Horace są gotowi stanąć do walki u boku Skandian i wesprzeć ich swoimi umiejętnościami i mądrością - o ile oczywiście Oberjarl wyrazi zgodę na to, by w szeregach jego wojowników znaleźli się obcy...
Zaczynam mieć wrażenie, że Flanagan ma w swoim pisarstwie jakieś fale. Pierwszy tom Zwiadowców był dobry, drugi słaby, trzeci świetny, a czwarty znów taki sobie... Nie było tak źle, jak w tomie drugim, za połową nawet zaczęło być nieźle, tylko fabuła tego tomu wydaje mi się jakaś taka naciągana... no ale może to tylko moje wrażenia...
A o mało co bym zapomniała... Tłumacz nauczył się końskich chodów! Zaczął używać słowa kłus a nawet stęp, nie wiem, czy doszedł do tego, że gallop to cwał a nie galop, bo już nie chciało mi się sprawdzać. Ale i tak gratuluję ewolucji. (Wiem jestem złośliwa, ale przy pierwszej części tłumacz mnie naprawdę dobił...)
Wiosna miała oznaczać koniec niewolniczej doli Evalyn i Willa. Ale gdy tylko przyjaciołom udało się dać nogę z zimowych siedzib Skandian, tajemniczy jeździec porywa dziewczynę. Will, choć zahartowany i sprytny nie jest w stanie stawić czoła sześciu napastnikom... Na szczęście Halt i Horace przybywają w samą porę! Rychło okazuje się, że ci, których wzięto za przypadkowych rzezimieszków są tak naprawdę szpiegami wielkiej armii. Władca Temujai przygotowuje gigantyczną inwazję, która zagrozi nie tylko Skandii, ale również innym niezależnym królestwom. Czworo Aralueńczyków musi przekonać dumnych mieszkańców Północy o tym, że wszystkim grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Will, Evanlyn, Halt i Horace są gotowi stanąć do walki u boku Skandian i wesprzeć ich swoimi umiejętnościami i mądrością - o ile oczywiście Oberjarl wyrazi zgodę na to, by w szeregach jego wojowników znaleźli się obcy...
Zaczynam mieć wrażenie, że Flanagan ma w swoim pisarstwie jakieś fale. Pierwszy tom Zwiadowców był dobry, drugi słaby, trzeci świetny, a czwarty znów taki sobie... Nie było tak źle, jak w tomie drugim, za połową nawet zaczęło być nieźle, tylko fabuła tego tomu wydaje mi się jakaś taka naciągana... no ale może to tylko moje wrażenia...
A o mało co bym zapomniała... Tłumacz nauczył się końskich chodów! Zaczął używać słowa kłus a nawet stęp, nie wiem, czy doszedł do tego, że gallop to cwał a nie galop, bo już nie chciało mi się sprawdzać. Ale i tak gratuluję ewolucji. (Wiem jestem złośliwa, ale przy pierwszej części tłumacz mnie naprawdę dobił...)
Czeka na przeczytanie;)
OdpowiedzUsuńOstatnio z biblioteki wypożyczyłam:D
Zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Druga i czwarta księga były bardzo ciekawe i wciągające. Wydaje mi się, że autor ma naprawdę wiele pomysłów i każda część jest równie ciekawa :)
OdpowiedzUsuń