Informacje ogólne |
Próba krwi nie jest zła, ale autor nie umie jakoś wciągnąć. Niby zastanawiałam się od początku czemu inspektor Rebus (główny bohater) ma poparzone dłonie i co tak naprawdę się stało, ale książka mnie szczególnie nie wciągnęła i gdyby nie stała się moją książką komunikacyjną*, to nie wiem, czybym ją skończyła, a jeżeli tak, to kiedy...
Inspektora Rebusa poznajemy w szpitalu, gdzie leży z powodu poparzenia dłoni. Smaczku dodaje fakt, że przestępca, który prześladował jego koleżankę z pracy, poprzedniego dni zginął w pożarze. Rebus twierdzi oczywiście, że nie ma z tym nic wspólnego, ale... To jednak jest tylko wątek poboczny...
Główną osią akcji jest śmierć dwojga nastolatków w elitarnej prywatnej szkole. Wszystko wydaje się proste: masakry dokonał Lee Herdman - były żołnierz SAS, który po zabiciu dwóch chłopców i zranieniu trzeciego, popełnił samobójstwo. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego mężczyzna to zrobił?
Nie jest to powieść, w której wraz z inspektorem moglibyśmy cokolwiek odkrywać. Pod koniec książki autor funduje nam gwałtowny zwrot akcji, po którym wszystko zaczyna się wyjaśniać. Ponieważ w momencie tym prezentowane są zupełnie nowe dowody to nie mamy szans domyśleć się wcześniej, że wszystko było zupełnie inaczej...
Ogólnie książkę da się czytać, ale nie porwała mnie jakoś. Z drugiej strony polecono mi ją w bibliotece jako dobry kryminał, więc może to jest tylko moje zdanie? Ja w każdym bądź razie raczej po nic więcej tego autora nie sięgnę...
*Ostatnio moja firma outsourcingowała mnie na głęboką Ochotę (a moim skromnym zdaniem Wola i Ochota są najgorzej skomunikowanymi sąsiadującymi dzielnicami) - co dało taki efekt, że zamiast jechać do pracy 10 minut (gdzie mi się nie opłacało czytać) to jadę ponad pół godziny + oczekiwanie na pociąg (tak, bardziej mi się opłaca przejechać kawałek pociągiem, niż stać w korku na Żwirki i Wigury), więc zaczęłam brać ze sobą książkę...
Inspektora Rebusa poznajemy w szpitalu, gdzie leży z powodu poparzenia dłoni. Smaczku dodaje fakt, że przestępca, który prześladował jego koleżankę z pracy, poprzedniego dni zginął w pożarze. Rebus twierdzi oczywiście, że nie ma z tym nic wspólnego, ale... To jednak jest tylko wątek poboczny...
Główną osią akcji jest śmierć dwojga nastolatków w elitarnej prywatnej szkole. Wszystko wydaje się proste: masakry dokonał Lee Herdman - były żołnierz SAS, który po zabiciu dwóch chłopców i zranieniu trzeciego, popełnił samobójstwo. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego mężczyzna to zrobił?
Nie jest to powieść, w której wraz z inspektorem moglibyśmy cokolwiek odkrywać. Pod koniec książki autor funduje nam gwałtowny zwrot akcji, po którym wszystko zaczyna się wyjaśniać. Ponieważ w momencie tym prezentowane są zupełnie nowe dowody to nie mamy szans domyśleć się wcześniej, że wszystko było zupełnie inaczej...
Ogólnie książkę da się czytać, ale nie porwała mnie jakoś. Z drugiej strony polecono mi ją w bibliotece jako dobry kryminał, więc może to jest tylko moje zdanie? Ja w każdym bądź razie raczej po nic więcej tego autora nie sięgnę...
*Ostatnio moja firma outsourcingowała mnie na głęboką Ochotę (a moim skromnym zdaniem Wola i Ochota są najgorzej skomunikowanymi sąsiadującymi dzielnicami) - co dało taki efekt, że zamiast jechać do pracy 10 minut (gdzie mi się nie opłacało czytać) to jadę ponad pół godziny + oczekiwanie na pociąg (tak, bardziej mi się opłaca przejechać kawałek pociągiem, niż stać w korku na Żwirki i Wigury), więc zaczęłam brać ze sobą książkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz