Dwa miesiące temu kupiłam sobie czytnik ebooków BeBook Plus.
Decyzję o zakupię czytnika podjęłam pod wpływem bloga Za dużo czytam, cholerka oraz faktu, że miałam spore problemy z wypożyczaniem całych serii fantastyki z bibliotek: wielokrotnie wiązało się to z jeżdżeniem do kilku placówek, a czasami było praktycznie nie wykonalne.
Książek praktycznie nie kupuję (z 5 na rok), a jeżeli już to znanego mi dobrze autora, albo już po przeczytaniu: takie, które chciałabym mieć.
Wychowałam się w domu pełnym książek, tak pełnym, że żeby zrobić miejsce na moje rzeczy (kiedy dorastałam i zaczęłam mieć ich coraz więcej), część z książek wylądowała w pudłach. Żywot części z nich został tragicznie zakończony pod koniec zeszłego roku, kiedy to rodziców mieszkanie zostało zalane (woda prawie po kostki w najgorszym pokoju), a wraz z nim pudła z książkami, które stały na podłodze...
Ale nawet wcześniej sytuacja była raczej bezsensowna: mama twierdziła, że mamy jakąś książkę, ale kończyło się tym, że i tak wypożyczałam ją z biblioteki, bo nie mogłyśmy jej znaleźć...
Dlatego też książek nie kupuję i kupować nie będę. Ponieważ latanie po bibliotekach jest męczące, a czasem wręcz niewykonalne, skusiłam się na gadżet w postaci czytnika ebooków. Książki znajduje w sieci i korzystam z nich zgodnie z "dozwolonym użytkiem osobistym". Popularne i dawno wydane serie można znaleźć w całości, książki mniej poczytnych autorów znajdują się nie wszystkie, ale za to tych bardzo popularnych udaje się znaleźć już miesiąc po premierze...
Może teraz po tym przydługim wstępie przejdę do konkretów.
Z mojego czytnika jestem zadowolona i nie żałuję jego zakupów. Czyta się z niego dobrze i nie męczy oczu bardziej niż książka (czytanie z ekranu komputera bardzo mnie męczy). Tło czytnika jest ciemniejszy niż większość książkowych papierów, więc potrzebne jest dla niego lepsze niż w przypadku książki oświetlenie, do którego dodatkowo trzeba się dobrze ustawić, aby na ekranie nie powstawały odblaski (jest on matowy, ale to im całkowicie nie zapobiega).
Ze względu na rozmiar ekranu przy ustawieniu wielkości czcionki miłej dla oka, na ekranie mieści się jakaś połowa strony (tak na oko dla książek z podobną czcionką), co mocno utrudnia "przeskakiwanie" w czasie czytania.
BeBook nie ma problemu z polskimi znakami i świetnie obsługuje rtf'y (tekst z prostym formatowaniem), niestety na rtf'ach i txt ta świetna obsługa się kończy... Html'e wyświetla dziwnie, w doc'ach nie da się zmienić wielkości, więc strona dokumentu to strona na czytniku (co w większości przypadków jest na dłuższą metę nieczytelne), a z pdf'ami też sobie nie radzi. Co prawda wielkość da się zmienić, ale gdy strona nie mieści się na ekranie to każda linijka tekstu wygląda jak osobny akapit (koniec linii na ekranie jest wewnątrz oryginalnej linii oraz na jej końcu) co wygląda niezbyt ciekawie i powoduje, że na ekranie mieści się strasznie mało teksu. Tak więc wszystkie pliki muszę przerabiać na rtf'y, co jest dość kłopotliwe.
Reklama o 7 tysiącach odświeżeń jest sporo przesadzona. Realnie uzyskałam jakieś 4-5 tysięcy, gdzie Pierwsze prawo magii czytane w dobrej dla mnie wielkości czcionki miało około 1400 stron.
Sama technika czytania jest trochę inna niż w przypadku książki i dość trudno jest znaleźć wygodną pozycję (bo co prawda nie musimy trzymać, aby się nie składało, ale co strona należy nacisnąć przycisk). W moim przypadku (notoryczne nieużywanie zakładek), czytnik ma tę zaletę, że można go zamknąć i odłożyć bez wyłączania, potem zaś czytać od miejsca gdzie się skończyło (taki leżący czytnik nie zużywa baterii, bo ekran pobiera prąd tylko w czasie zmieniania strony).
Do tej pory przeczytałam na moim czytniku: Misję Błazna, Déjà Dead, Pierwsze Prawo Magii, Grę Endera i Mówcę umarłych. Większość książek, które są po prawej w pokazach slajdów zatytułowanych "fantastyka (pojedyncze)", "fantastyka (cykle)" i "inne gatunki' udało mi się znaleźć w formie elektronicznej (pomijając kilka sztuk, które w albumie picasa mają opis w bibliotekach jakiej dzielnicy udało mi się je znaleźć).
Podsumowując, tak jak pisałam na początku, zakupu nie żałuję. Czytnika daje mi możliwości dobrze zaopatrzonej biblioteczki połączone z zajmowaniem małej ilości miejsca. Co więcej, mogę ustawić sobie wielkość czcionki i odstęp (oczywiście dla rtf'ów), która mnie nie męczy, co w przypadku książki jest niemożliwe (a niestety część z nich ma bardzo małą czcionkę - np. cykle Czarnych kamieni, Nocny Anioł, Cienie pojętnych i wiele innych). Mimo jego wszystkich zalet, jakoś przyjemniej mi się czyta papierowe książki (o ile mają odpowiednią czcionkę), ale nie na tyle, aby chciało mi się wypożyczać z biblioteki książki, które uda mi się znaleźć w formie elektro. W tej chwili czytnik mam zapchany po brzegi (bo niestety jego pamięć wewnętrzna to tylko 0,5 GB - co daje jakieś 100 książek), a znalezionych książek sporo więcej... tak więc mam nadzieję, że liczba książek z biblioteki będzie się u mnie sukcesywnie zmniejszać, zaś zacznę bardziej wyczytywać to co mam zgromadzone :)
Decyzję o zakupię czytnika podjęłam pod wpływem bloga Za dużo czytam, cholerka oraz faktu, że miałam spore problemy z wypożyczaniem całych serii fantastyki z bibliotek: wielokrotnie wiązało się to z jeżdżeniem do kilku placówek, a czasami było praktycznie nie wykonalne.
Książek praktycznie nie kupuję (z 5 na rok), a jeżeli już to znanego mi dobrze autora, albo już po przeczytaniu: takie, które chciałabym mieć.
Wychowałam się w domu pełnym książek, tak pełnym, że żeby zrobić miejsce na moje rzeczy (kiedy dorastałam i zaczęłam mieć ich coraz więcej), część z książek wylądowała w pudłach. Żywot części z nich został tragicznie zakończony pod koniec zeszłego roku, kiedy to rodziców mieszkanie zostało zalane (woda prawie po kostki w najgorszym pokoju), a wraz z nim pudła z książkami, które stały na podłodze...
Ale nawet wcześniej sytuacja była raczej bezsensowna: mama twierdziła, że mamy jakąś książkę, ale kończyło się tym, że i tak wypożyczałam ją z biblioteki, bo nie mogłyśmy jej znaleźć...
Dlatego też książek nie kupuję i kupować nie będę. Ponieważ latanie po bibliotekach jest męczące, a czasem wręcz niewykonalne, skusiłam się na gadżet w postaci czytnika ebooków. Książki znajduje w sieci i korzystam z nich zgodnie z "dozwolonym użytkiem osobistym". Popularne i dawno wydane serie można znaleźć w całości, książki mniej poczytnych autorów znajdują się nie wszystkie, ale za to tych bardzo popularnych udaje się znaleźć już miesiąc po premierze...
Może teraz po tym przydługim wstępie przejdę do konkretów.
Z mojego czytnika jestem zadowolona i nie żałuję jego zakupów. Czyta się z niego dobrze i nie męczy oczu bardziej niż książka (czytanie z ekranu komputera bardzo mnie męczy). Tło czytnika jest ciemniejszy niż większość książkowych papierów, więc potrzebne jest dla niego lepsze niż w przypadku książki oświetlenie, do którego dodatkowo trzeba się dobrze ustawić, aby na ekranie nie powstawały odblaski (jest on matowy, ale to im całkowicie nie zapobiega).
Ze względu na rozmiar ekranu przy ustawieniu wielkości czcionki miłej dla oka, na ekranie mieści się jakaś połowa strony (tak na oko dla książek z podobną czcionką), co mocno utrudnia "przeskakiwanie" w czasie czytania.
BeBook nie ma problemu z polskimi znakami i świetnie obsługuje rtf'y (tekst z prostym formatowaniem), niestety na rtf'ach i txt ta świetna obsługa się kończy... Html'e wyświetla dziwnie, w doc'ach nie da się zmienić wielkości, więc strona dokumentu to strona na czytniku (co w większości przypadków jest na dłuższą metę nieczytelne), a z pdf'ami też sobie nie radzi. Co prawda wielkość da się zmienić, ale gdy strona nie mieści się na ekranie to każda linijka tekstu wygląda jak osobny akapit (koniec linii na ekranie jest wewnątrz oryginalnej linii oraz na jej końcu) co wygląda niezbyt ciekawie i powoduje, że na ekranie mieści się strasznie mało teksu. Tak więc wszystkie pliki muszę przerabiać na rtf'y, co jest dość kłopotliwe.
Reklama o 7 tysiącach odświeżeń jest sporo przesadzona. Realnie uzyskałam jakieś 4-5 tysięcy, gdzie Pierwsze prawo magii czytane w dobrej dla mnie wielkości czcionki miało około 1400 stron.
Sama technika czytania jest trochę inna niż w przypadku książki i dość trudno jest znaleźć wygodną pozycję (bo co prawda nie musimy trzymać, aby się nie składało, ale co strona należy nacisnąć przycisk). W moim przypadku (notoryczne nieużywanie zakładek), czytnik ma tę zaletę, że można go zamknąć i odłożyć bez wyłączania, potem zaś czytać od miejsca gdzie się skończyło (taki leżący czytnik nie zużywa baterii, bo ekran pobiera prąd tylko w czasie zmieniania strony).
Do tej pory przeczytałam na moim czytniku: Misję Błazna, Déjà Dead, Pierwsze Prawo Magii, Grę Endera i Mówcę umarłych. Większość książek, które są po prawej w pokazach slajdów zatytułowanych "fantastyka (pojedyncze)", "fantastyka (cykle)" i "inne gatunki' udało mi się znaleźć w formie elektronicznej (pomijając kilka sztuk, które w albumie picasa mają opis w bibliotekach jakiej dzielnicy udało mi się je znaleźć).
Podsumowując, tak jak pisałam na początku, zakupu nie żałuję. Czytnika daje mi możliwości dobrze zaopatrzonej biblioteczki połączone z zajmowaniem małej ilości miejsca. Co więcej, mogę ustawić sobie wielkość czcionki i odstęp (oczywiście dla rtf'ów), która mnie nie męczy, co w przypadku książki jest niemożliwe (a niestety część z nich ma bardzo małą czcionkę - np. cykle Czarnych kamieni, Nocny Anioł, Cienie pojętnych i wiele innych). Mimo jego wszystkich zalet, jakoś przyjemniej mi się czyta papierowe książki (o ile mają odpowiednią czcionkę), ale nie na tyle, aby chciało mi się wypożyczać z biblioteki książki, które uda mi się znaleźć w formie elektro. W tej chwili czytnik mam zapchany po brzegi (bo niestety jego pamięć wewnętrzna to tylko 0,5 GB - co daje jakieś 100 książek), a znalezionych książek sporo więcej... tak więc mam nadzieję, że liczba książek z biblioteki będzie się u mnie sukcesywnie zmniejszać, zaś zacznę bardziej wyczytywać to co mam zgromadzone :)
Utwierdzm Cię co do tego, że czytam Twoje posty. Tak w ogóle to teraz "Magnata" Rodziewiczówny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajna, rzetelna ocena czytnika, ze szczegółami, których często mi brakowało w opisach na innych stronach.
OdpowiedzUsuńNoszę się z zamiarem kupna tego urządzenia, ale jeszcze nie prędko, może za 2 lata. Chciałabym przeczytać chociaż połowę książek, które czekają na przeczytanie na moich półkach. Bo ja, niestety albo stety, książki uwielbiam mieć. Może dlatego, że w moim rodzinnym domu ich nie było:)
Tkaitka miło mi, że do mnie zaglądasz.
OdpowiedzUsuńJoanno mi właśnie też tego typu szczegółów brakowało, dlatego w mojej recenzji chciałam je zawrzeć :)
Być może coś w tym jest... Może dla odmiany Twoje dzieci nie będą kupować książek ;)
Ja tez lubię mieć książki, ale niestety nie mam miejsca:( A najbardziej to by mi się przydały takie czytane przez lektora, bo teraz to zupełnie nie mam czasu na czytanie. Kiedyś pochłaniałam książki tak jak Ty :) Ale myślę korzystać z Twoich recenzji przy wypożyczaniu. No i moim skromnym zdaniem nic nie zastąpi prawdziwej książki. Co nie znaczy, że mam coś przeciwko elektronicznym wersjom. sama mam chyba ponad 100 tytułów, ale nie mam czasu uporządkować tej biblioteki :)) Zaletą jest niewątpliwe mała ilość miejsc, którą zajmują. Pozdrawiam, i czekam na kolejne recenzje, bo choć nie komentuję, to podczytuję z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńBeatko czytane przez lektora są bardzo fajne o ile robi się w tym czasie coś innego :) Ja też sporo słucham i jeszcze bardzo dużo mam do przesłuchania :)
OdpowiedzUsuńTeraz rzeczywiście pochłaniam książki, ale to dlatego, że mam książkową fazę, jakiś czas temu miałam fazę robótkową i książek tylko słuchałam...
Zgadzam się, że najfajniejsza jest prawdziwa, ładnie wydrukowana książką, ale ile to miejsca zajmuje... zresztą są książki, których nie warto mieć...
Pozdrawiam i zapraszam do dalszego zaglądania :)