poniedziałek, 6 grudnia 2010

Bernard Cornwell: Trafalgar 1805

Informacje ogólne
Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 399
Wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-89700-57-5
Cykl: Kampanie Richarda Sharpe'a (tom 4)
Tytuł oryginału: Sharpe's Trafalgar: Richard Sharpe and the Battle of Trafalgar, October 1805
Tłumaczenie: Feliks Forbert-Kaniewski
Ocena
ocena ogólna: 4+/6
fabuła: 4+/6
stopień wciągania: 4+/6
uczucie własne: 4+/6

Richard Sharpe wraca z Indii do ojczyzny. Jeszcze przed zaokrętowaniem spotyka go nieprzyjemna przygoda, ale ma ona pozytywny wpływ na późniejsze wypadki. W drodze do Anglii Richard zakochuje się w niedostępnej arystokratce i zostaje obrabowany z części zdobytych klejnotów. W końcu 21 października 1805 roku bierze udział w bitwie pod Trafalgarem.

W książce jest sporo odniesień do bitwy pod Assaye, której jednym z dowódców był Pohlmann. Okazuje się, że Sharpe pomógł mu w jakiś sposób w ucieczce (po klęsce jego wojsk), a w czasie rejsu obiecuje nie zdradzić jego tożsamości. Przy każdym wspomnieniu o tej bitwie lub dowódcy, zęby same mi zaczynały zgrzytać. Niech mi ktoś wyjaśni czemu polscy wydawcy nie mogą wydawać książek w oryginalnej kolejności? No czemu? Przez Trafalgarem w serii Sharpe'a są jeszcze dwie książki, które Erica po prostu pominęła, a jedna z nich dotyczy właśnie wspominanej bitwy. Zresztą co ja się dziwię, pierwszy tom serii (z 3 wydanych) został wydany na końcu, a dalszych mimo zapowiedzi w książkach, jak nie było od 2 lat, tak nie ma...

Książka podobała mi się o wiele mniej od Tygrysa i sądzę, że spory wpływ na to miały te odniesienia, których nie rozumiałam. Opis bitwy morskiej też mnie jakoś nie zachwycił, choć dla innych może to być pewnie zachęcające.
Generalnie książki nie polecam dopóki ktoś w Polsce nie wyda Sharpe's Triumph: Richard Sharpe and the Battle of Assaye, September 1803, chyba że czytelnik jest w stanie przeczytać te książkę po angielsku, zanim sięgnie po Trafalgar. Bo czytania z dziurami zdecydowanie nie polecam, bo zęby potem bolą, zaś książkę odbiera się gorzej.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Cornwella za trylogię arturiańską (recenzja drugiej części już bardzo niedługo), natomiast ten cykl mnie niekoniecznie przekonuje, zwłaszcza po przeczytaniu Twojej recenzji:)
    Ii.. zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza część tego cyklu była naprawdę dobra, a ta, no cóż, myślę, że gdyby były wydawane po kolei też bym uznała ją za naprawdę dobrą.

    OdpowiedzUsuń
  3. A czytałaś trylogię arturiańską?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję, że nie czytałam jeszcze. Mam ją w planach, ale moje plany są rozległe, więc nie wiem kiedy na nią wypadnie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...