środa, 23 marca 2011

Judith Merkle Riley: W poszukiwaniu szmaragdowego lwa

Informacje ogólne
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 1998
Objętość: 399 stron, 131 tys. słów
Cykl: Księga Małgorzaty (tom 2)
Tytuł oryginału: In Pursuit of the Green Lion
Tłumaczenie: Ewa Pankiewicz
Czyta: Elżbieta Kijowska

Ocena*
ocena ogólna: 5-/6
fabuła: 5/6
stopień wciągania: 5-/6
uczucie własne: 5-/6

W poszukiwaniu szmaragdowego lwa opisuje dalsze losy Małgorzaty, której dzieciństwo i młodość przedstawia Księga Małgorzaty. Książka pisana jest w podobnym stylu, jako opowieść, którą Małgorzata spisuje. Z tego powodu od razu wiemy, że skończy się ona dobrze.
Historia rozpoczyna się w miejscu zakończenia poprzedniej części. Małgorzata jest świeżo po zamążpójściu, którego nie chciała ani ona, ani jej mąż. Posiadłość trzymana żelazną ręką teścia nie przypada jej do gustu. Kiedy jej mąż decyduje się wyruszyć z księciem na wyprawę wojenną, myśli że nie może już być gorzej. Jednak, kiedy okazuje się, że jej mąż poległ na wyprawie, jej świat się zawala. Jakby tego było mało, teść jest jedną nogą w grobie, zaś jego pierworodny syn pragnie śmierci Małgorzaty. Jedynym pocieszeniem jest przekonanie, że mąż wcale nie umarł. Czy jednak samotna wyprawa na pomoc może odnieść jakiś skutek?**

W poszukiwaniu szmaragdowego lwa jest w moim odczuciu mniej fantastyczna i bardziej historyczna niż poprzednia część. Co prawda Małgorzata nadal uzdrawia światłem, a do tego dochodzą jeszcze dwa duchy, diabelskie praktyki i alchemia, ale jest to jakoś bardziej zgrane z całą resztą. Ponieważ nie ma żadnych wymyślnych przyrządów medycznych, to jestem bardziej skłonna uwierzyć w realizm i historyczność przedstawionego świata, zaś wszelką magię potraktować jako dodatek mający na celu ubarwienie opowieści.
Książkę polecam, nadal bardziej jako fantastykę, ale z pewną domieszką historii.

*Książki słuchałam.
**Jak coś przekręciłam, to przepraszam, ale jakoś strasznie mi nie szło pisanie tej recenzji i w chwili obecnej minęły już dwa miesiące odkąd skończyłam słuchać książki.

2 komentarze:

  1. A ja zaczynałam od "Szmaragdowego lwa", a do tej pory nie znam "Księgi Małgorzaty"... Chyba będę musiała się w końcu zebra w sobie i ją wypożyczyć. Do tej pory odstraszało mnie wydanie: wielka, toporna kniga w twardej oprawie, nijak nie mieszcząca się do torebki...

    A jeśli o samego "Lwa" chodzi, to nasze wrażenia są bardzo zbliżone.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O ile dobrze pamiętam to w Lwie nie ma za dużo streszczenia z Księgi, więc powinno Ci się czytać dobrze :)
    A że cegła, no cóż, ja już wolę cegłę niż małe literki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...